czwartek, 29 maja 2014

Rozdział 8


Rano obudziłam się o 8:00. Poszłam do łazienki, wykonałam podstawowe czynności i wyszłam. Louis leżał nadal na łóżku. Zeszłam na dół i weszłam do kuchni. Ku mojemu zdziwieniu śniadanie robił Harry.
- Cześć- uśmiechnął się
- Cześć?
- Co? Coś nie tak?
- Może to ja powinnam o to spytać. Ty nam robisz śniadanie?- uniosłam jedną brew
- No, tak. Nie rozumiem. O co ci chodzi?
- Od kiedy Ty jesteś taki miły i robisz nam śniadanie?!
- Jak Cię tu nie było to było normalniej, ale teraz się tu zmieniło. No cóż tak bywa- wzruszył ramionami
- A co gotujesz?- podeszłam do kuchenki
- Znaczy... Próbuję zrobić naleśniki, ale średnio mi to wychodzi- stwierdził
Spojrzałam na patelnię. Było tam tuzin spalonych naleśników. Wybuchnęłam śmiechem gdy zobaczyłam tą stertę spalenizny.
- Pomóc Ci?- spytałam z uśmiechem
- Jak umiesz... To jasne!- odwzajemnił uśmiech
Zaczęłam pokazywać Harry'emu od początku jak się robi naleśniki. Zrobiłam już jednego i kazałam zrobić Harry'emu jednego. Harry troszkę nieporadnie zaczął robić ciasto. I jak na filmach zaczął rzucać we mnie ciastem. Nie było już szans na zrobienie naleśników, bo ciasto było albo na podłodze albo na nas.
- Harry!!- wydarłam się
- Tak?-zaśmiał się
- Przegiąłeś Harry!!
- Oh? No to dawaj Moore!
- Hej! Po nazwisku to po pysku!- wytknęłam mu język
Harry zaśmiał się ukazując równiusieńki rządek białych ząbków. Muszę przyznać że uśmiech miał zniewalająco uroczy. Jeszcze te dołeczki w policzkach... Ah...
Po jakże emocjonującej walce na ciasto poszłam do łazienki się umyć. Weszłam po schodach, otworzyłam drzwi od pokoju i zobaczyłam że Louis siedzi tyłem do mnie.
- Dobry!!- krzyknęłam tak głośno że aż podskoczył
- Jezu! Victoria, nie strasz mnie tak!- odwrócił się- Cze... Co Ci się stało?- spytał z uniesioną brwią
- A... Takie tam. Uczyłam Harry'ego robić naleśniki- wyszczerzyłam się
Louis wpadł w histeryczny śmiech gdy to usłyszał. Śmiał się tak bardzo jak wtedy kiedy powiedziałam mu jakie jest moje przezwisko. Wywracając oczami weszłam do łazienki. Doprowadziłam się do znośnego stanu i zbiegłam na dół podskakując jak dziecko. Wbiegłam do kuchni i zderzyłam się z czymś twardym. Odbiłam się od tego czegoś i poleciałam z hukiem na podłogę. Podniosłam wzrok i osobą z którą się zderzyłam był Harry. Aktualnie płakał ze śmiechu jaka to ze mnie sierota. Wywróciłam oczami. Harry podał mi rękę i pomógł wstać. Otrzepałam się i usiadłam przy stole.
- No Lokaty! Co nam ugotowałeś?- zaśmiałam się
- Sama zobacz, bo nie jestem pewien- podrapał się po karku
Uniosłam jedną brew i z udawanym strachem podeszłam do kuchenki. Spojrzałam w 'gary' i zobaczyłam lasagne. Rozszerzyłam oczy i przerzuciłam wzrok na Harry'ego.
- Co to jest?- spytał krzywiąc się
- To? Ty się pytasz CO TO JEST?! To jest lasagne- moje ulubione danie! Jakim cudem zrobiłeś to, a nie umiałeś zrobić naleśników?
- Serio twoje ulubione?- spytał, na co pokiwałam twierdząco głową- To się cieszę, że umiem zrobić coś co smakowałoby mojej dziewczynie!- wyrzucił ręce w powietrze
Co proszę?! E... O ile zrozumiałam to czy Harry zasugerował że jestem jego dziewczyną? Mam nadzieję że nie! Nałożyłam danie na siedem talerzy i rozstawiłam je na stole.
- Harry! Idź po resztę, bo ja nie mam siły!- zaśmiałam się
Harry wywrócił oczami i wyszedł. Po chwili usłyszałam morderczo głośny krzyk Harry'ego:
- CHŁOPAKI!!! ŚNIADANIE!!!
Jezu, jakie On ma moce gardło i głos! Harry wszedł do kuchni z uśmiechem typu 'spisałem się, nie?' Pokiwałam głową z dezaprobatą. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść. Po chwili do kuchni weszli chłopacy.
- Cześć!- krzyknęłam radośnie
- Hej!- odparli chórem
- Stary, dzisiaj mamy... No wiesz... Sprawę na mieście i no... Wychodzimy. A Ty z nami. Wiesz o co chodzie, nie?- spytał Louis
Harry tylko pokiwał głową i zaczął jeść przygotowaną przez niego lasagne. Kilka godzin później chłopacy wyszli. Nie mogę uwierzyć, że zostawili porwaną dziewczynę samą w domu! Przecież wiedzieli że mogę uciec! Ale po co? Nic mi tu nie robią, więc... Jakoś przeżyję. Hahaha! Sama właśnie chcę zostać u morderców. Nie no, to jest jakaś kiepska komedia!! Około 21:30 wrócili i padli zmęczeni na kanapę.
- Cześć. Co tak długo?- spytałam wchodząc do salonu
- Hej. A... Wiesz, takie tam sprawy na mieście- uśmiechnął się Niall
Mruknęłam ciche "aha" i poszłam na górę. Wzięłam 'piżamę' i poszłam pod prysznic. Po godzinie wyszłam z kabiny i ubrałam się. Wyszłam z łazienki i położyłam się na łóżku. Za drzwiami pokoju usłyszałam ciche szepty.
- Myślisz że się czegoś domyśla?- spytał jeden głos
- Raczej nie. Przecież się nie dowie! Spokojnie!- odparł drugi głos
Do pokoju wszedł Louis. Uśmiechnął się poszedł do łazienki. Kiedy wychodził, udawałam że spałam. Lou chwycił za telefon.
- Halo? James? Cześć!... No tak. Mam! Potrzebujesz czegoś jeszcze?... Yhm... Nie wiem czy będę miał tai towar, ale się postaram. A Ty masz, no wiesz co?... Jak to nie?! To co mam zrobić? Zakopać w lesie?!... Dobra, cześć stary!- pożegnał się i rozłączył
Po chwili szatyn położył się obok mnie i zasnął. Ciekawa jestem o czym mówili...
Obudziłam się średnio wyspana, ale... Lepsze spanie na łóżku z bandytą, który Cię porwał, niż na zimnej ziemi, w jakiejś chłodni, nie? Otworzyłam oczy i ujrzałam obok mnie Louisa. Jeszcze spał. Przyglądałam się jego twarzy. Jestem ciekawa ile tak na niego patrzyłam, bo nie spostrzegłam się nawet kiedy otworzył oczy.- Co Ci się tak podoba?- zaśmiał się
Momentalnie poczułam znajome ciepło na policzkach.
- To jakie masz na dzisiaj plany, księżniczko? Wkurwianie Harry'ego czy może zabawa się z Niallem? Hm?- spytał, na co wykręciłam oczami
- Nie wiem. To się okaże. A Ty co będziesz robił?
- Idę do kasyna. Mam pewną sprawę do załatwienia, a Ty zostaniesz z resztą- wyszczerzył zęby
Bez słowa poszłam do łazienki i wykonałam standardowe czynności. Chciałam iść pod prysznic, ale przecież wiecznie nie będę się myć żelem Louisa...
- Louis!!- krzyknęłam wychodząc z łazienki
- No?- odezwał się wstając z łóżka
- Nie masz jakichś... Damskich płynów do mycia czy coś?- spytałam z grymasem na twarzy
- Ja nie, ale Perrie zostawiła chyba coś u Zayna
- Hę? Kto?
- A dziewczyna Zayna. Ona też z nami mieszka, ale jest na misji z Danielle. Nic nie mów!- powiedział gdy już otwierałam usta- Danielle to dziewczyna Liama. A teraz idź do pokoju Zayna i daj mi spać!- krzyknął po czym walnął się "plackiem" na łóżko.
Znów wywróciłam oczami i poszłam do pokoju Zayna. Zastałam na szczęście mulata w środku.
- Cześć- przywitałam się
- O hej. Czy... Jest jakaś sprawa że tak mnie odwiedzasz?- zaśmiał się
- No właściwie to tak. Louis mówił że niejaka Perrie zostawiła swoje rzeczy i... Mogłabym pożyczyć żel pod prysznic?
- Jasne! W łazience są jej rzeczy- uśmiechnął się i wrócił do wcześniejszej czynności, którą wykonywał.
Rzuciłam krótkie "dzięki" i weszłam do łazienki. Wygrzebałam szczotkę do włosów, suszarkę, żel pod prysznic i szampon. Wychodząc z łazienki powiedziałam ciche "dzięki i pa" Zayn'owi i wyszłam z jego pokoju. Poszłam do łazienki Lou i wzięłam wreszcie upragniony prysznic. Gdy już wysuszyłam dokładnie włosy i rozczesałam, wyszłam z łazienki. Zeszłam na dół i oglądałam telewizję. Nigdzie nie słyszałam chłopaków. Było cicho. Za cicho. Nagle do salonu zszedł Zayn.
- Gdzie są wszyscy?- spytałam
- Harry, Niall i Liam na misji, a Ja idę coś załatwić. Thunder jest na górze i coś tam robi. Narka!- krzyknął wychodząc
Wstałam na równe nogi i poszłam do pokoju Louisa.
- Lou?
Chłopak na wzmiankę swojego imienia nagle dziwnie skostniał i leżał na łóżku w totalnym bezruchu. Otworzył szeroko oczy i popatrzył na mnie. Zachowywał się jakby zobaczył ducha.
- Coś nie tak?- spytałam
- Nie, nie. Nic. Co chciałaś?
- Wszyscy gdzieś wyszli.
- Co? Nie! Co za cham!- jęknął- Miał zostać! Kurwa, jak mam teraz wyjść?- mruknął cicho
Chłopak zaczął się ciągnąć za włosy i coś gadać pod nosem. Usiadłam obok niego i przypatrywałam się mu. Lekko wystukiwał nieznany rytm nogą o podłogę i myślał.
- Louis?
- Hm?
- A nie mogę iść z tobą?- spytałam
A no pewnie! Może od razu podwiezie mnie pod dom i zje z moją rodziną kolację co?!
- Hmm... Chyba możesz, ale... Nie. Lepiej nie!
- Bo?
- Bo mi uciekniesz! Głupie pytania zadajesz, Victoria!
Wzięłam głęboki wdech i postanowiłam mu zrobić "wykład".
- Niby gdzie mam uciec? Nawet nie wiem gdzie mnie wywieźliście! Poza tym to nie miałoby nawet sensu, bo i tak byście mnie znaleźli! Głupia jestem że się sama wkopuję, ale... Taka już jestem.
- No. Mądrze mówisz! To idziemy!- powiedział z uśmiechem i wstał na równe nogi. Po kilku minutach mieliśmy wychodzić. Louis zaczął ubierać buty, gdy nagle stanęłam naprzeciwko niego i odchrząknęłam głośno.
- Halo?! Przecież nie pójdę do kasyna w twoich dresach!! Może dasz mi jakieś normalne ciuchy?!
- A no tak! Idź do pokoju Zayna i wybierz coś z szafy. Są tam rzeczy Perrie.
Jak powiedział, poszłam i wybrałam sobie ubrania. Wzięłam białą koszulę z ćwiekami i czarne spodnie ze śliskiego materiału. Zaczesałam włosy w kucyk i byłam gotowa. Czekałam na Louisa pod drzwiami wejściowymi. Po chwili szatyn zaczął schodzić po schodach. Wybałuszył oczy na mój widok.
- Wow- wydukał
- To co? Idziemy?
- No proste!

Przepraszam, przepraszam, przepraszam... Tak, wiem! Zjebałam ten rozdział do granic możliwości! Masakra! :( Nie wiem czy nie przestać pisać, bo mi to raczej nie wychodzi... :(

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Next będzie prawdopodobnie... 2 czerwca, bo 4, 5 i 6 mnie nie ma, bo będę na wycieczce :P

      Usuń
  2. Naprawde ty myślisz że to ZJEBAŁAŚ to cię główka boli!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wcale nie! Nawet tak nie mów! Roział jest przecudny!
    Lece na nn :*
    Buziaki :*
    A.

    OdpowiedzUsuń