piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział 19

Wreszcie doszliśmy do klubu, a Louis nadal mnie trzymał. Muzykę słychać było wyraźnie. Przed klubem stał tłum ludzi. Louis poszedł ze mną jako pierwszy. Ludzie, którzy go widzieli od razu się odsuwali robiąc nam miejsce. Zaraz za nami szła reszta. Z przodu tego tłumu usłyszałam czyiś krzyk:
- Ej! Uwaga! Idzie Thunder ze świtą!!
Louis uśmiechnął się na to z politowaniem i wyższością. Było jasne, że to on rządzi w mieście. A może nie tylko w mieście. No nic. Weszliśmy wszyscy do środka. Louis podszedł do stolika w strefie VIP. Wziął największy. Kilka stolików dalej siedziało sześć osób - pięć chłopaków i dziewczyna. A tak to, to reszta VIP-owskich miejsc była wolna. Usiedliśmy wszyscy na długiej, okrągłej kanapie. Podszedł do nas kelner, jak przypuszczam. Harry powiedział coś na ucho barmanowi. Jest głośno, ale próbował przekrzyczeć muzykę. Chyba mu się to udało, bo chłopak pokiwał głową i odszedł od stolika. Po chwili przyszedł z tacką, a na niej osiem kieliszków i jedna butelka z Colą. Harry przysunął butelkę do Kate, która się do niego lekko uśmiechnęła, a on to odwzajemnił. Wzięłam jeden z kieliszków, przyłożyłam go do czerwonych ust i przechyliłam w górę, a paląca ciesz rozlała się po moim gardle, powodując pieczenie, którego już dawno nie czułam. Zgadza się, to nie mój "pierwszy raz". Piłam już. I to ile... Ale to nie jest teraz takie ważne.
Każdy wypił swoje i zaczęliśmy rozmawiać. Po kilku następnych zauważyłam że chłopaki, którzy siedzieli kilka stolików dalej przyglądali się nam. Ale co w tym dziwnego, skoro siedzi tu "Gang Thundera". 
*Oczami Louisa* 
 Harry wychylił około trzech kieliszków. Niall próbował porozmawiać z siostrą Vic. Liam i Zayn byli zajęci dziewczynami, a Victoria siedziała patrząc w tłum ruszających się między sobą ludzi i sączyła swojego drinka. Jeśli mam być szczery to nie wiedziałem że ona pije. Odkąd weszliśmy zobaczyłem te parszywe, krzywe mordy! Max i reszta tych szumowin. Z chęcią starłbym mu ten uśmieszek z twarzy. Siedział obok tej swojej dupy - Vivienne. Nie powiem, ładna, ale wiadomo że nie dorówna Vic. Włosy czarne jak Zayn. Zapewne głupia jak but lizuska. Trzeba trochę dopiec Maxowi.. Może ją uprowadzimy, poznęcamy się, a na samym końcu zabijemy. A to wszystko nagramy i wyślemy Maxowi. To jest niezłe, ale zajmę się tym kiedy indziej. Teraz najważniejsza jest ochrona Victorii i jej siostry. 
Moje przemyślenia zakłócił ruch obok mnie. Victoria wstała z kanapy i poszła w stronę łazienki. Odprowadzałem ją wzrokiem. Boże, ona nawet z tyłu jest seksowna jak diabli! Chciałbym móc ją wreszcie pieprzyć, ale nie chcę zrujnować tego debilizmu zwanego zaufaniem itd. Pierwszy raz zależy mi na jakiejkolwiek dziewczynie. Jestem po prostu żałosny! Pewnie się wygadam mojej prawej ręce - Harry'emu.
 Po chwili ta moja prawa ręka przysunęła mi kieliszek z Whisky pod nos. Wziąłem go na jeden łyk. Spojrzałem w stronę tych ciot. Nie było tam Nathana, przez co nieco się wkurwiłem. Poczekałem jeszcze kilka minut, ale Vic nie wróciła do stolika. Ten cały Nathan też. Ale w tej chwili jak na zawołanie Victoria szła w stronę naszego stolika z tym pierdolonym chłopakiem, któremu na imię jest Nathan Skurwiel Sykes. Wreszcie doszli rozmawiając ze sobą. On coś do niej powiedział, pocałował ją w dłoń i poszedł do stolika cały czas się szczerząc, a mi posłał zwycięskie spojrzenie, które odwzajemniłem w pewnym stopniu wkurwieniem i politowaniem. Victoria też jakaś smutna nie była, cały czas się do niego uśmiechała. Po chwili znowu zajęła swoje miejsce obok mnie.
- Co Ty robisz?! - krzyknąłem
- O co ci chodzi? Nic nie zrobiłam!
- Czy ty wiesz kto to był?! To był pierdolony w dupę Nathan Sykes! Człowiek Maxa i jego pierdolonego gangu!
- Przynajmniej jest milszy niż ty - wywróciła oczami
Wziąłem kilka głębokich oddechów. Nie chciałem się z nią bawić i nic jej tłumaczyć.
- Słuchaj, masz nawet nie patrzeć na tego chuja, jasno się wyraziłem? - powiedziałem spokojnie
- Mogę patrzeć na kogo chcę, a ty masz chuj do tego!
Boże, jaka ona jest uparta! Ale to tez w niej uwielbiam. Ten upór i zaborczość. Nawet sobie nie wyobraża jaka jest seksowna i co by z nią taki idiota jak on zrobił! Z tą drobną, ale waleczną Victorią...
Po chwili usłyszałem że włączyli pierwszą dotąd wolną piosenkę w tym klubie. Liam z Danielle poszli na parkiet, podobnie jak Perrie z Zaynem. Czyli został tylko Niall - nasz Forever Alone i Harry, który właśnie sobie wypatrzył jakąś dziwkę. On co noc z inną panienką. Ale która by na niego nie poleciała? Może i młodszy jest, ale mamy takie same doświadczenie w niektórych sprawach... Czyli zostałem ja, Vic, Niall i Kate... Nie będę tu siedział i myślał nad chuj wie czym! Chociaż... W sumie nie mam nic innego do roboty. W końcu podszedł do nas ten lalusiowaty sukinsyn - Sykes.
- Chcesz może zatańczyć, piękna? - spytał z tym jego perfidnym uśmiechem
Brunetka uśmiechnęła się i ujęła jego rękę. Z wielką chęcią bym mu właśnie w tej chwili wpierdolił. Max z resztą niby tutaj jest, ale tak czy tak mamy przewagę liczebną. Nie mieszając w to Danielle i Perrie spokojnie byśmy ich zabili. Spojrzałem w ich stronę. Zniknęli w tłumie. Głuchy Boże, daj mi cierpliwość do niej, bo jak dasz mi siłę to wszystkich wokół porozpierdalam!! Daję słowo! 
Tak, więc siedziałem tu popijając wódkę z kieliszka i patrzyłem jak Styles bierze jakąś blond dziwkę do toalety. Można było poznać po tym jak się na niego gapiła że jakby powiedział skoczyłaby w ogień. Ale co w tym dziwnego? Nic. Obok mnie siedział Niall z Kate. Gadali o czymś. Kurwa, to ja powinienem być tam z Victorią, a nie ten fagas! I nie, nie jestem zazdrosny! No nie ważne, nie będę się użalał nas sobą.
Włożyłem ręce do kieszeni dżinsów i obserwowałem Maxa i jego ludzi. Zauważyłem jak podszedł do naszego stolika, a zwycięski uśmiech z politowaniem wskoczył mi na twarz.
- No co tam Tomlinson? - spytał opierając się o stolik
- A no wiesz, mam zamiar cię zabić w najbliższym czasie. Ten twój skurwiel Sykes, jak ją dotknie nogi z dupy powyrywam... Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
- Ah, czyli to ta twoja dziwka?
- Nazywaj ją jak chcesz, ale i tak jest więcej warta od ciebie George. A ta twoja suka gdzie się podziała? Obciąga komuś w kiblu? - prychnąłem
- A twoja zaraz obciągnie Nathanowi i co? Zadowolony będziesz, nie?
Czułem jak w moich żyłach buzuje złość i alkohol. Tak bardzo chciałem mu dopierdolić.
- Ach tak? - poderwałem się z miejsca z zaciśniętymi pięściami
Zauważyłem że on też ma zaciśnięte gotowy żeby mnie walnąć. Max zamachnął się. Na próżno, chwyciłem jego rękę przed moją twarzą. 
- Coś jeszcze potrafisz George? - zadrwiłem
Wyrwał rękę z mojego uścisku i rzucił się na mnie z pięściami, dzięki czemu wokół nas zebrał się tłum. Moi ludzie widząc to pobiegli do nas i próbowali rozdzielić. Chuj to dawało. Nadal się biliśmy. Nawet nie zwróciłem uwagi na to że trzymali mnie za barki i starali się odciągnąć od niego. Mnie w złości nie da się tak po prostu powstrzymać.
Zobaczyłem zza ramienia Maxa że Victoria tam stoi z przerażoną miną. A za nią stoi Nathan z parszywym uśmiechem. Ja nadal okładałem Maxa o ryju. Nie powiem, oddawał mi z niemałą siłą, ale to nie zmienia że jestem od niego silniejszy. 
- Louis przestań!! - krzyczała 
Nie zwracając na nią uwagi wciąż prałem po pysku już ledwo przytomnego chłopaka. 
- Louis, proszę! - jęknęła
Spojrzałem na nią. Widziałem w jej oczach strach. Puściłem Maxa i wstałem z ziemi. Ręce miałem upaprane jego krwią. Nie, nie zabiłem go! Po prostu tak... Tylko trochę poturbowałem i już. Podszedłem do Nathana.
- A ty jeszcze raz ją tkniesz, skończysz tak jak wasz nędzny szef - warknąłem
- Pomyśleć że to ona musiała cię powstrzymać.. - prychnął z jego głupim uśmiechem
Chwyciłem dłoń Victorii i wyciągnąłem ją z klubu. Za nami wyszła reszta.
- Kto zaczął? - spytał spokojnie Liam
Victoria wyrwała rękę z mojego uścisku patrząc na krew na jej dłoni. 
- No ja - mruknąłem wywracając oczami
- Louis, nie możesz tak po prostu przyjść do klubu i bić się z nim! W szczególności kiedy jest z nami Kate i Victoria. Hej! Czy ty słyszysz? - machnął mi ręką przed twarzą
Szczerze? Nie słuchałem co paplał. Było to coś ważnego? Raczej nie, więc na chuja mi tego słuchać.
- Tak - warknąłem
- A czy zrozumiałeś?
- Yhym. - palnąłem na odwal się
- Louis, ja mówię poważnie. Nie chcę ci prawić kazania - co właśnie robisz - Ale zrozum, że w końcu coś zrobią albo Victorii albo Kate. 
- No dobra! - krzyknąłem, a Liam zdawał się być zdziwiony moim nagłym wybuchem - Rozumiem! Dobrze wiesz, że nie tknąłby ich! Myślisz że pozwoliłbym mu na to?! 
Przyspieszyłem kroku i po chwili szedłem sam, a oni z tyłu.
*Oczami Victorii*
Nagle poczułam jak ktoś łapie moją dłoń. Spojrzałam w dół. To była Kate. 
- Co to było?
- No wiesz, wujek Louis się trochę zezłościł - powiedziałam
Obie zaczęłyśmy się śmiać. Wróciłam do wpatrywania się w sylwetkę Louisa przed nami. Szedł z rekami w kieszeniach patrząc przed siebie. Prawdę mówiąc pierwszy raz widziałam jak Louis się z kimś bije, a tą osobą nie był Harry. Chociaż... On nie bił się Z Harrym, tylko katował go. 
Dotarliśmy do domu. Weszłam z Kate do środka i od razu poszłam z nią do siebie. Weszłam do łazienki i zmyłam zaschniętą krew z rąk. Wróciłam do pokoju i usiadłam na swoim łóżku.
- I jak się podobał pierwszy dzień z tymi wariatami? - spytałam
- Extra!! Ten.. Niall jest bardzo fajny - uśmiechnęła się
- To prawda. To on jako pierwszy się ze mną zaprzyjaźnił. 
Wspominałam te czasy, w których wygrywałam z nim w wyścigach i jak zjadał mi kanapki... Było genialnie! I w tej chwili coś sobie uświadomiłam. Tak na prawdę... Chciałam tutaj wrócić. Chciałam być z nimi. Z piątką szalonych chłopaków i dwójką miłych dziewczyn. Jeśli by to tak ująć... Są teraz moją rodziną. Przyszywaną rodziną. Uśmiechnęłam się na tę myśl, sama nie wiem czemu.
- O czym myślisz? - spytała
- O tym jak byłam tu wcześniej
- I się uśmiechasz? - uniosła jedną brew
Spojrzałam na nią.
- Tak. Było po prostu świetnie. Uwielbiam ich wszystkich. Są dla mnie jak...
- Przyjaciele? 
- Można to tak ująć. Ale że jest późno przebierz się w piżamę i śpij. Jutro dowiesz się więcej o wszystkim - mrugnęłam do niej i weszłam do mojej mini garderoby
Wyjęłam z niej moją i Kate piżamy. Rzuciłam jej jedną, a ubrałam swoją. Ubrałam ją i rzuciłam się pod ciepłą kołdrę.
- Dobranoc - usłyszałam
- Dobranoc - odparłam i po pięciu minutach zasnęłam

Boże!! Nie mogę w to uwierzyć!! Przy rozdziale 18 dobiliście aż do 109 WYŚWIETLEŃ!!! O Matko, tak strasznie was kocham!!! <3 Nie sądziłam, że dojdzie do aż tylu! Kocham was niemożliwie! I też z tej okazji wrzucam wam po dwóch dniach 19 rozdział i również dlatego ze mamy dzisiaj 29 sierpnia! Czyli? Urodziny Liasia!!! <3 Najlepszego Li :)

środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział 18

Usłyszałam dźwięk warczącego samochodu. Wiedziałam że to koniec. Koniec ze mną, z Em, Mel, Luke'iem i Henrym. Ze wszystkim.
 - Kate! Chodź! Jedziemy.. - krzyknęłam
Po chwili zeszła na dół z dość dużym plecakiem. W tym momencie usłyszałam pukanie do drzwi. Rosła we mnie złość i smutek że to na prawdę jest koniec, a nie moja psychiczna wyobraźnia. Podeszłam do nich i je otworzyłam.
- No cześć, skarbie. - mruknął z chytrym uśmieszkiem i pocałował mnie w policzek - Ta mała to twoja siostra? - spytał, lekko zsuwając okulary w dół, by móc widzieć ją w normalnym świetle
- Tak - wywróciłam oczami
- A oni to...?
- Przyjaciele.
Spojrzałam w ich stronę. Obrzucali go nienawistnym spojrzeniem. Jakby chcieli go poćwiartować i dać wilkom na pożarcie.
- Miło było, a teraz do auta i jedziemy.
Wyściskałam wszystkich z uśmiechem na jaki było mnie ledwo stać i wyszłam z Kate z domu. Wsiadłam do Porshe Louisa na tylne siedzenie z Kate.
- Słuchaj, księżniczko. Siadasz z przodu, już - powiedział odpalając silnik
Jak zawsze wkurzona przesiadłam się do przodu. Thunder wyjechał z podjazdu i ruszył za drogą. Patrzyłam na moich przyjaciół, póki nie zniknęli mi z pola widzenia.
- Szczęśliwa? - spytał patrząc na mnie
- Nie. Jak miałabym być szczęśliwa?!
- Dobra, spokojnie. Wiem że rodzice ci umarli, ale się tak nie gorączkuj. Mi umarli jak miałem 13 lat. Ciężko było, ale jak widzisz, życie toczy się dalej.
O matko, jak dziwnie powracać do rozmowy z osobą, której tak bardzo nie znosisz!
- Nie mówiłaś ze to Gang Thundera cię wtedy porwał - zauważyła Kate
- Skąd wiesz że to on? - spytałam zdziwiona
- Głośno o nich wszędzie. W telewizji, w radiu, w gazetach.
Panowało kilka minut ciszy, w których przez chwilę wgapiałam się w zadziorny uśmiech Louisa, a potem w okno.
- To.. Kate, powiedz mi coś o sobie. Ile masz lat? - wtrącił nagle
- 14 - ucięła krótko
- Dobra, widzę że interesuje cię mój wygląd. - zaśmiał się - Przyzwyczaj się, bo u nas wszyscy tak wyglądają. Będę dla ciebie takim... Wujkiem, pasuje? I lepiej mi nie pyskuj, bo to się źle dla ciebie skończy. - ostrzegł ją
Przytaknęła.
- Louis, daj jej spokój. Jest jeszcze mała.
- Mała? Takie panienki to ja już nie jeden raz pieprzyłem! Wszystkie są teraz dziwkami - prychnął
Ugh! Normalnie z tą jego szczerością to aż do przesady!
- Pewnie cię też dziwi, czemu prowadzę normalną konwersację z twoją siostrą - spytał Kate, patrząc w przednie lusterko - Otóż, znamy się trochę i jest dla mnie jak młodsza, wkurwiająca siostra - zaśmiał się, mierzwiąc moje włosy
- A ty jesteś dla mnie jak wkurwiający, bezuczuciowy, podły, chamski... - mogłam tak ciągnąć bez końca
- Victoria, uważaj na słowa!
Jechaliśmy przez pewien czas w ciszy, którą tym razem ja postanowiłam przerwać:
- Dostanę nową komórkę?
- A co ze starą? - spytał unosząc jedną brew
- Leży w milimetrowych kawałkach przy ścianie - uśmiechnęłam się fałszywie
- Tak dostaniesz - zaśmiał się - Tak w ogóle to chłopaki się za tobą stęsknili.
- A ja nieszczególnie - prychnęłam
- Nawet za Niallem?
- Może - przyznałam
No i to koniec konwersacji... Jakichkolwiek.
Wreszcie dotarliśmy pod dom Louisa. Kate wzięła plecak i wyszła z auta nie mogąc oderwać wzroku od budynku.
- Niezły nie? - spytał Lou - Vic, zaprowadź Kate do swojego pokoju, jest tam już drugie łóżko. Ale uprzedzam: nikt nie wie że wróciłaś, więc uważaj! - zaczął się śmiać
Weszłam z Kate do domu. W salonie siedziała Pezz z Dan. Obie spojrzały na mnie z otwartymi ustami. Po chwili zaczęły krzyczeć i rzuciły się na mnie, ściskając chyba z całej siły.
- Dlaczego nawet się nie pożegnałaś?! - oskarżyła mnie Perrie
- Jakoś nie było okazji.
- Chwila.. kto to jest? - spytała Dan
Perrie też spojrzała na moją siostrę.
- To jest Kate - moja młodsza siostra.
Trochę bałam się że będą dla niej jakieś oschłe, ale nic z tych rzeczy.
- Hej, jestem Danielle - przywitała się podając Kate rękę
- Ja jestem Perrie - uśmiechnęła się blondynka
- Kate - powiedziała
- Vic słyszałam o... Wypadku i jest mi strasznie przykro. Jeśli chcesz to mój rękaw jest zawsze do dyspozycji - uśmiechnęła się smutno
- Dziękuję, ale to chyba nie będzie potrzebne. - zapewniłam ją - Gdzie reszta? - spytałam
- W pokojach. Mimo że nie było cię tylko dwa dni, wszyscy strasznie tęsknili. Ciężko się odzwyczaić od twoich i Harry'ego kłótni - odpowiedziała Pezz - Ale może niech Kate odpocznie w pokoju? Pewnie jest zmęczona tym wszystkim - Perrie pochyliła się w jej stronę - Nie martw się. Wszystko będzie tutaj super. Nic ci się nie stanie. - pocieszyła ją
Zaprowadziłam Kate do mnie. Usiadłam na swoim łóżku, a ona na swoim nowym. Wszystko takie same.
- Boisz się? - spytałam patrząc na nią
Wzruszyła ramionami.
- Wiem, że to wszystko jest dla ciebie ciężkie, ale uwierz oni nic nam nie zrobią - uśmiechnęłam się pokrzepiająco
- Wierzę ci
- Chcesz się wykąpać czy coś?
Przytaknęła.
- Łazienka jest za tymi drzwiami - wskazałam ręką na białą, drewnianą powłokę
Kate wzięła ubrania z plecaka i weszła do łazienki. Ja w tym czasie wyszłam z mojego pokoju i zapukałam w drzwi Harry'ego.
- Spierdalaj Liam!! Nie chcę mi się o tym gadać!! - wrzasnął
Otworzyłam drzwi.
- A myślałam że za mną tęskniłeś!! - oburzyłam się
- Victoria?! Co ty tu...? Jak?! Miałaś być w domu! - krzyknął
Wzruszyłam ramionami. Brunet podszedł do mnie przytulił.
- Masz mi wszystko wyjaśnić. Wieczorem w salonie i tak będziemy siedzieć wszyscy, więc będziesz śpiewać jak z nut - puścił mi oczko śmiejąc się
- No nie wiem - zastanowiłam się, a on zgromił mnie wzrokiem - Żartuję. Nauczyłam się że nie wolno cię wkurzać. - wytknęłam mu język - Wszystko powiem
- No i słusznie - uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów
- Ja idę się przywitać z resztą - mrugnęłam do niego i wyszłam zamykając za sobą drzwi
Zapukałam do pokoju Nialla.
- Otwarte!!! - krzyknął Horan
Otworzyłam więc drzwi i weszła do środka. Blondyn siedział na łóżku z pilotem w ręce i oglądał TV. Spojrzał na mnie, po czym wyskoczył z łóżka i mnie przytulił.
- Jak? - spytał
- Wieczorem w salonie. Mam dla was niespodziankę - uśmiechnęłam się
Chłopak pocałował mnie w policzek. Wyszłam zamykając za sobą drzwi.
Następnie zapukałam do pokoju Liama. Słyszałam że z kimś rozmawia. Weszłam do środka. Na środku pokoju stał Zayn i gadał przez telefon, a Liam siedział na łóżku z laptopem na kolanach.
- Hej, nie przeszkadzam? - spytałam
Obrócili się w moją stronę i oboje uśmiechnęli, co od razu odwzajemniłam. Zayn włożył telefon do kieszeni dżinsów i uściskał mnie, Liam też.
- Kiedy i jak? - spytali chórem
- Ciągle te same pytania! - poskarżyłam się - Powiem wam wszystko wieczorem w salonie. Mam niemałą niespodziankę.
I po tych słowach wyszłam. Wróciłam do pokoju. Słyszałam szum wody. Zaczęłam wypakowywać ubrania Kate z plecaka i wkładać je do mojej garderoby. Z racji że miałam w niej mnóstwo miejsca wszystko się zmieściło, a nawet jeszcze trochę go zostało.
W końcu Kate wyszła ubrana. Dałam jej suszarkę i szczotkę.
- Słuchaj zaraz zejdziesz ze mną na dół i poznasz resztę. - oznajmiłam
No cóż, nie pytałam czy chce, bo musi. Postawiłam ją przed faktem.
Ona tylko przytaknęła i zaczęła suszyć włosy. Rozczesała już suche i odłożyła wszystko na półkę.
- Potem ktoś oprowadzi cię po domu.
Ciągle i to bez żadnej przerwy myślałam w mojej głowie pojawiała się myśl "A co będzie dalej?" lub "Jak to wszystko będzie wyglądać?". Ugh, udręka dla mózgu! Szczerze to miałam tego trochę dość. Jeśli miałabym osiemnaście lat mogłabym się opiekować Kate. Został mi do tego niecały rok! Tak, zgadza się miałam urodziny, gdy byłam w tym domu. Ale nikt tego nie wiedział. No bo po jakiego chuja sobie zawracać głowę urodzinami jakiejś małolaty?! Też nie wiem..

~WIECZOREM~

- Victoria!! Zejdziesz tu łaskawie czy mam po ciebie przyjść i siłą znieść?!! - krzyknął z dołu... Louis
- Za moment zejdę!!! - odkrzyknęłam - Kate?
- Jak muszę to chodź - wywróciła oczami
Wyszłam z pokoju, a za mną moja siostra. Przeszłam obok niej przez cały korytarz po czym schodami do salonu, gdzie siedzieli wszyscy. W fotelu siedział Zayn, a na kolanach miał Perrie. W drugim Liam z Danielle, a na jednej kanapie Louis, Niall i Harry, a druga kanapa była wolna. Usiadłam więc z Kate na wolnej sofie. Chłopaki (prócz Lou) patrzyli na nią z widocznym zdziwieniem.
- Może nam powiedz kto to jest!? - krzyknął Harry
- Nie gorączkuj się. - wywróciłam oczami - To jest moja siostra - Kate. Rodzice nam umarli dzisiaj w wypadku, a ja nie pozwoliłam żeby poszła do domu dziecka, więc... Domyśl się co tutaj robi.
- Będzie z nami mieszkać - powiedział Liam
Skinęłam głową, iż ma rację.
- Aha, w takim razie ja jestem Niall - uśmiechnął się
- Ja to Liam.
- Zayn - uśmiechnął się mulat
- Harry - mruknął lokaty
- Nie zbyt miły się wydaje ten Harry - szepnęła mi do ucha Kate
Zayn zaśmiał się pod nosem. Jakby słyszał co powiedziała.
Przytaknęłam głową na jej stwierdzenie.
- Ale nie musisz się martwić. Dla nowo poznanych taki już jest - szepnęłam do niej
- Co tam knujecie, dziewczynki? - spytał Louis
- Nic. - spojrzałam na niego spode łba - To.. Co dzisiaj świętujecie, ze takie zebranie? - spytałam
- Oczywiście wygraną w kolejnym chujowym wyścigu - zaśmiał się Liam
- Tak - dodał Louis z dumną miną - Ale zamiast siedzieć w domu i chlać jak pojebańce sami. To chcieliśmy iść do klubu. Ale warunek jest jeden: Idziesz z nami.
- A co z Kate? - spytałam
- Zostanie w domu.
- Sama?
Pokiwał głową.
- Ty to głupi jesteś - wywróciłam oczami
Kate zrobiła minę zbitego psa.
- A jednak małą chce iść! - powiedział Louis
- Kate, czy ty wiesz co robisz? - spytałam
Ona skinęła głową. Westchnęłam.
- No dobra. Idziemy - mruknęłam
- Więc za 10 minut w salonie! - krzyknął Louis i poszedł na górę
Ja poszłam z Perrie, Kate i Danielle do mojego pokoju. Perrie wlazła mi do garderoby i po chwili wyszła z sukienką i butami. Ja nawet nie wiem, kiedy ona mi to kupiła. Wzięłam od niej rzeczy i ubrałam się w nie w łazience. Wyszłam i zobaczyłam że Dan i Perr nie było. Tylko Kate siedziała na łóżku.
- Poszły się przebrać - powiedziała
- Jakbyś czytała mi w myślach. Jak wyglądam? - spytałam
- Hmm... Tak trochę ZA BARDZO seksownie. - wyszczerzyła zęby
- Dziękuję - wytknęłam jej język - Ale przecież ty też musisz się ubrać w coś lepszego
- Nie mam nic fajnego - skrzywiła się
- Pożyczę ci coś mniejszego - uśmiechnęłam się
Weszłam do garderoby i wyszukałam dla Kate to.Wyglądała super. 
Wybrałam kolczyki oraz naszyjnik i założyłam je. Wyszłam z Kate z pokoju i poszłam do Perrie. Była tam też Danielle. Pezz wyglądała tak, a Dan tak.
- No dziewczyny, rewelacja! - zaśmiałam się - Teraz na dół
Wszystkie zeszłyśmy na dół. Dan podeszła do Liama, który ją pocałował i objął w pasie, a to samo zrobili Pezz z Zaynem. Harry wyszedł gadając z Niallem. Ja wyszłam z Kate, a za nami Louis, który ustawił alarm i zamknął dom. Do klubu idziemy pieszo, bo ponoć niedaleko. Wszyscy stanęli i czekali na nas i Lou. Szliśmy w grupie. Zayn wziął Perrie na barana, która zakryła mu oczy i o mało co się nie wywalili. Po prostu dzikusy!
Z mojej prawej strony szła Kate, a z lewej Louis. Patrzyłam na resztę jak wariują. Nagle poczułam jak Louis obejmuje mnie w pasie. Spojrzałam na niego, on na mnie. Uśmiechnął się, więc odwzajemniłam to. Dziwne uczucie. Na prawdę.

 Wiem, nie zbyt ciekawy ten rozdział :P  Ale następny będzie za dwa dni :) I daję słowo że będzie lepszy ;) Z racji że 29 to urodziny naszego Liama, dlatego właśnie wrzucam 19 rozdział. Do zobaczenia :)

niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział 17

Ostre światło słoneczne poraziło moje oczy. Zatrzepotałam powiekami żeby przyzwyczaić się do słońca.
Radosny głos Em mnie przywitał:
- Dzień dobry! Henry zrobił śniadanie, a Luke... Ogląda TV - wywróciła oczami
- A Melisa? - wychrypiałam
- Posprzątała ci tu trochę. A teraz się ubierz i zejdź na dół - mrugnęła do mnie i wyszła z pokoju
Jak powiedziała tak zrobiłam. Wygrzebałam się z ciepłej kołderki i zobaczyłam że już na fotelu leżały czyste ubrania, więc wzięłam je. Weszłam do łazienki i szybko się wykąpałam, po czym się ubrałam, wysuszyłam włosy i zeszłam na dół.
- Hej - przywitałam się z Luke'iem
- No dzień dobry - uśmiechnął się spuszczając głowę za siebie, by mnie widzieć
Weszłam do kuchni, zwabiona niesamowitym zapachem.
- Mmm, co tak bosko pachnie? - spytałam
- Dziękuję - zaśmiał się Henry - Naleśniki z owocami
- Mmm - oblizałam usta - Wiesz co? Zatrudnię cię na mojego kucharza - oznajmiłam
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Wreszcie He
- Dzięki
Zjadłam je w około 2 minuty. Normalnie je pochłonęłam. Włożyłam talerz do zlewu i weszłam do salonu z resztą.
- Więc... - usiadłam na kanapie - Dzisiaj będzie trzeba jechać po Kate. - powiedziałam poważnie
- Tak, ale co będzie dalej? Przecież ona ma 14 lat, a ty 17. Nie możesz się nią opiekować. - mruknął Henry
- Wiem to.
- Poza tym nie dasz rady wa utrzymać i domu! Nie masz pracy! - wtrąciła się Melisa
- Wiem! Ale ja nie mam nikogo więcej z rodziny!
- Cholera! Trzeba coś wymyślić! Bo sąd może wpakować Kate do domu dziecka, a ciebie do osiemnastki do rodziny zastępczej! - Luke zaczął dramatyzować
Wywróciłam oczami. Sama nie wiem dlaczego była tak spokojna w tej sytuacji.
- Spokojnie! Nie dopuszczę do tego, żeby nas rozdzielili! Zrobię wszystko, co będzie trzeba...
I po tej wypowiedzi zaczęłam intensywnie myśleć. Jak wszyscy. Więc... Nie mam absolutnie nikogo bliskiego? Ciocie? Wujków? Niestety. Rodzice nie mieli rodzeństwa. Żadne. no trudno. Myślimy dalej...
Ugh, minęła już godzina, a my nadal na nic nie wpadliśmy!!!
Nagle zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Nieznany. No nic odebrałam.
- No hej Nathalie - powiedział głos
Rozpoznałabym go wszędzie... Louis.
- Czego chcesz? - warknęłam
- Tego czego potrzebujesz. - mruknął seksownym ochrypłym głosem
- Mów normalnie!- zażądałam
- Wiem przecież że nie masz się gdzie podziać, ani co zrobić z siostrą. Chętnie ci pomożemy z Thunderem
- Co? Możesz pomarzyć! Nie chcę cię widzieć! - krzyknęłam
- Ja to wiem i ty to wiesz, skarbie. Ale oboje również wiemy, że to jedyne wyjście z tej sytuacji. Chyba że wolisz, by Kate była w domu dziecka...
- Mów dalej - przerwałam mu, sama nie wierząc w to co zaraz zrobię
- Przyjadę po Ciebie. Weźmiesz Kate i wracamy do nas. Proste? Jasne że tak.
- Zadzwonię za pół godziny.
- Pa, skarbie
Rozłączył się. Położyłam telefon na stole i patrzyłam w okno. Mam tam wrócić? Przecież nie mam innego wyjścia.
- Kto to był? - spytał Henry
- Nikt ważny.
- Vic, powiedz. Możesz nam ufać w każdej sprawie. - zapewnił mnie
- Wiem. To był... Mój porywacz - Louis. - westchnęłam, ledwo przepuszczając przez gardło jego imię
- CO?!! - wrzasnęli wszyscy chórem
- Chce żebym tam wróciła, bo nie mam innego wyjścia.
- Nie możesz!! Przecież to... - zaczęła Melisa
Spojrzała na nią.
- Jedyne wyjście - dokończyłam za nią
Potrząsnęła głową przeciwnie, a na jej policzku pojawiła się pierwsza łza.
- Nie możesz - szepnęła - Znowu nas zostawisz?
- Będę musiała. Nie chcę tam wracać, ale muszę.
- Oni zrobią ci krzywdę! - krzyknęła Emma
- Em, nie wiesz co się tam działo. Nawet nie pytaj. Wiem że teraz nic mi nie zrobią.
Henry i Luke również próbowali tamować łzy. Wzięłam głęboki oddech. Podniosłam ze stolika telefon i zadzwoniłam pod numer Louisa. Odebrał od razu. Mogę się założyć że z tym swoim durnym, zwycięskim uśmiechem.
- Tak, kochanie? Postanowiłaś już?
- Tak
- Więc, będę u ciebie wieczorem. Do zobaczenia, słońce
Zakończyłam połączenie jako pierwsza. Narastała we mnie coraz większa złość, że musiałam ta wracać. Rzuciłam telefonem w ścianę, przez co roztrzaskał się na małe kawałki.
- Jedziemy po Kate - mruknęłam
Wszyscy patrzyli na mnie smutno, z lekkim strachem i zdziwieniem. Te wszystkie emocje w nich tkwiły.
- Proszę - zaczęła Mel szepcząc
- Nie mogę tu zostać, mimo że bardzo chcę. Louis tu będzie wieczorem. Muszę jechać po Kate. Chcecie to zostańcie - oznajmiłam wstając z kanapy
Ubrałam buty, kurtkę i wyszłam. Po mnie od razu wybiegła nierozłączna reszta. Henry wpakował się na siedzenie kierowcy, Luke na pasażera, a ja z dziewczynami do tyłu. Kolejne 50 km do szpitala.
Znowu Henry zaparkował samochód, a ja pobiegłam witając się z recepcjonistką do sali Kate. Ucieszyła się niezmiernie widząc mnie. Lekarz odpiął kroplówkę itp i pozwolił nam iść, bo Luke załatwił zwolnienie. Wsiadłam ostrożnie z Kate do samochodu. Przyznam, było ciasno, ale teraz to jest tyle ważne co nic. Wróciliśmy do domu. Była dopiero 15. Weszłam z Kate i partą do środka. Usiedliśmy wszyscy na kanapie.
- Wyjaśnisz mi to wreszcie? Co się tu dzieje? Prawie nic nie pamiętam. Wiem tylko że miałam jakiś wypadek.
- Kate, pamiętasz jak mnie... - nie mogłam wydusić z siebie tego słowa
- Tak, pamiętam. Jak wróciłaś?
- Policja mnie znalazła i przywiozła. Ale co do tego wypadku... - zatrzymałam się na sekundę - Rodzice zmarli na miejscu
- Co? Ale... Jak to? - spojrzała na nie oczami pełnymi bólu
Przytuliłam ją.
- Ale nie martw się. Będzie dobrze. Wszystko się ułoży. - zapewniałam ją do czegoś do czego sama nie miałam pewności
Kate też mnie przytuliła, cały czas płacząc. Głaskałam ją po włosach i plecach. Przyjęła to lepiej niż ja... Może dlatego że jest młodsza. Pewnie tak.
- Co teraz będzie? - spytała
- Wiem, to może być okropne, ale... Będziemy mieszkać z... - zacięłam się - Z ludźmi, którzy mnie porwali.
- Co?! Jeszcze to?! Cudem jest że tam przeżyłaś, a teraz nas zabiją! - krzyczała
- Nie zabiją nas, o to się nie martw. Wszystko zrozumiesz, ale musisz być cierpliwa.
Łzy i mi i jej ciekły po policzkach.
- Spakuj się - szepnęłam do jej ucha
Wytarła łzy i poszła do swojego pokoju. Słyszałam z niego straszny płacz. To już wiemy dlaczego tylko tak zareagowała, gdy jej to powiedziałam. Nie chciała pokazywać tego przy wszystkich. Siedziałam na kanapie. Łokcie miałam oparte o kolana, a dłonie podpierały policzki. Mamy kilka godzin. Trzeba je wykorzystać, a Kate dać spokój i czas. Musi to wytrwać, jak ja. Ta sytuacja jest na prawdę pierdolnięta. Ale cóż, takie jest właśnie życie, brutalne i nieprzewidywalne...
                                                                                                                                           
Siemka :) Więc... Nie będę się chwalić, ale napisałam już 22 rozdział XD
A w ogóle to... Brawa dla was!!! Przy 16 rozdziale jest aż 63 WYŚWIETLENIA!!! :D Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz DZIĘKUJĘ! <3 Kocham was niemożliwie :)

środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział 16

Wyciągnęłam ją z szuflady. Przyłożyłam zimne ostrze do skóry i przejechałam nim po mojej bladej cerze. Zaczęło się pieczenie. Po chwili krew wyciekała z rany. Widząc znowu ten widok i czując tą ulgę postanowiłam zrobić kolejne nacięcie. Kolejne i kolejne... Tym sposobem robiło mi się coraz słabiej. Usiadłam oparta o ścianę i patrzyłam jak jaskrawo czerwona ciecz sączy się z moich ran. Przed oczami zaczęły pojawiać się czarne, blade kropki, które robiły się coraz większe. Prawie zasłoniły mi oczy, ale przed tym zobaczyłam przestraszoną twarz Henry'ego, który klęknął przy mnie coś krzycząc. Zamknęłam oczy i zasnęłam...

Moje oczy przywitało rażące światło słoneczne. Przymrużyłam je żeby przyzwyczaić się do niego. Po chwili rozchyliłam je. Widok ten był mi całkiem nieźle znajomy. Białe, szorstkie ściany, zimne, czyste kafelki, jedno okno, mały stoliczek, krzesło obok łóżka, w którym leżałam. Byłam przykryta białą kołdrą i podłączona do kroplówki z zabandażowaną ręką. Moje ciemne loki opadały na pomiętą, wzorzystą poduszkę. Spojrzałam w szybę, która okazywała widok na korytarz przed 'moją' salą. Po chwili weszli do niej moi przyjaciele. Wszyscy.
- Dlaczego? - szepnęła Melisa ze łzami w oczach
- A jak sądzisz? Ty masz rodziców! Bolało! - krzyknęłam
W jednym dniu wróciłam do domu z porwania przez jakiś gang i dowiedziałam się o śmierci trzech mi najbliższych osób. Nie sądziłam że emocje mogą zmienić się tak szybko ze szczęścia w rozpacz. Może nie chciałam się wtedy zabić, ale nie chciałam czuć tego wewnętrznego bólu. Chciałam się od tego odciąć.
- Przepraszam. Wiem że cię to boli - przyznała Mel
Nie odpowiedziałam jej nic. Bo co? Co miałam powiedzieć? Nie wiem, więc się nie odezwałam.
- Dzisiaj wieczorem możesz wrócić do domu - powiedział Henry patrząc w okno
- Fajnie - ucięłam krótko
Nie chciałam być niemiła czy coś, ale nie miałam żadnej ochoty rozmawiać z kimkolwiek.
- Ale dzisiaj zostajemy u ciebie - oznajmił Luke
Rzuciłam na niego wzrokiem pt. "Co? Po co?"
- Nie chcemy żebyś była w tej chwili sama. - odpowiedział na moje niezadane pytanie
- Okej - mruknęłam
* Wieczorem *
Weszłam do domu jako pierwsza. Usiadłam na kanapie i patrzyłam się w czarny telewizor.
- Chcesz coś do picia? Jedzenia? - spytała Em
- Nie, dziękuję. Przecież to wy jesteście u mnie, a nie ja u was - uśmiechnęłam się
Tacy właśnie byli moi przyjaciele. Wszyscy jesteśmy dla siebie jak rodzeństwo. Każdy zrobiłby dla drugiego wszystko. Em i Mel usiadły koło mnie i przytuliły.
- Może pooglądamy jakieś filmy, zjemy lody, porozmawiamy - zaproponowała Melisa
- Chłopak ze mną nie zerwał, ale możemy - zaśmiałam się
Melisa wstała i poszła do kuchni. Włączyłam telewizor. Skakałam po kanałach. Nagle pokazał się kanał z wiadomościami. Był pokazany samochód moich rodziców. Moje oczy się zaszkliły, ale nie pozwalając łzom wypłynąć, zacisnęłam je.
- Dzisiaj podczas strasznej burzy Państwo Moore wraz z córką jechali szukać zaginionej Victorii. Niestety na zakręcie wpadli w poślizg i samochód stoczył się do rowu. Rodzice Victorii i Kate zmarli na miejscu. Młodsza córka jest w ciężkim stanie w szpitalu. - usłyszałam
Wytrzeszczyłam oczy.
- Kate żyje!!! - wykrzyczałam
Oczy Em, Luke'a i Henry'ego wyglądały tak samo jak moje.
- Gdzie ten szpital?! - spytał Luke
- Na... Well Road - oznajmiła Em
- To tylko 50 km od domu! Jedziemy! - zarządziłam
Wybiegłam z domu i podeszłam do mojego auta. Otworzyłam drzwi kierowcy i chciałam wsiąść, ale czyjaś ręka mi w tym przeszkodziła. Spojrzałam na moje ramię. Znajdowała się na nim ręka Henry'ego. Zrozumiałam że on ma prowadzić. Wsiadłam więc na siedzenie obok. Po chwili Mel, Em i Luk usiedli na tylnych siedzeniach. Henry odpalił silnik i ruszył samochodem do szpitala na Well Road, gdzie była moja mała Kate. Po niecałych 30 minutach dojechaliśmy. Henry zaparkowała samochód, a ja z niego wyskoczyłam niczym oparzona. Wbiegłam do budynku i podbiegłam do recepcji.
- Dzień dobry. Gdzie jest Katrin Moore
Kobieta spojrzała na mnie ze zdziwioną twarzą.
- Ty jesteś Victoria Moore? - spytała nie dowierzając
- Tak to ja. Kate to moja siostra.
- W sali 307. Ale zaczekaj. Powiedz mi, kiedy się znalazłaś? Co się stało?
- Policja znalazła mnie w szkole. Dziękuję za informacje. - uśmiechnęłam się i pobiegłam do sali Kate
Stanęłam przed szybą. Kate leżała na łóżku podpięta do jakiejś aparatury. Pchnęłam cicho drzwi od jej sali i weszłam do środka. Usiadłam na krześle stojącym obok jej łóżka. Leżała z zamkniętymi oczami na plecach. Wyciągnęłam do niej rękę i zaczęłam głaskać ją po włosach. Do moich oczu zaczęły cisnąć się łzy, dlatego zacisnęłam je. Ten widok był po prostu straszny. Moja młodsza siostrzyczka leży w szpitalu z ręką w gipsie. Na prawdę okropne. W dodatku nie wie że rodzice nie żyją. Jest bardzo źle. Jak mam jej to powiedzieć?!
"Hej Kate, nasi rodzice nie żyją, idziemy na lody?" Najgorsze jest to, że ja mam 17 lat, a Kate 14. Co ja mam z nią zrobić?! Nie mogę się nią opiekować! Poza tym sama nie jestem jeszcze pełnoletnia!
Nagle poczułam jak Kate się ruszyła. Otworzyłam oczy i spojrzałam na nią. Uniosła powieki mrugając i popatrzyła na mnie, a ja uśmiechnęłam się.
- Co się stało? - wychrypiała
- Powiem ci jak wrócimy do domu. Wszystko ci wyjaśnię. Na razie odpoczywaj.
Nie miałam pojęcia jak jej to wszystko powiedzieć. Ona ma dopiero 14 lat...
Nagle do sali weszła reszta z uśmiechami, a za nimi lekarz.
- Panienka się obudziła - stwierdził z uśmiechem - A Pani to... Chwila! Panna Moore? Jak Pani wróciła?
- Dowie się Pan wkrótce z mediów. Oni wiedzą wszystko. Co z moją siostrą? - spytałam
- Jest już po badaniach. Udało się je cudem zrobić, ale okazuje się że nic poważnego jej nie jest. Dobrze przetrwała wypadek i udało jej się nic nie złamać.
- Dziękuję - powiedziałam tworząc uśmiech na twarzy
Lekarz nam powiedział że mamy jeszcze dwie godziny, bo później kończy się czas odwiedzin. Ja oczywiście mogłam zostać na noc z Kate, ale ona i reszta nalegali żebym przespała się w domu. Dziwne jest to że ani razu nie zapytała o rodziców. Może już wie? Może za dużo emocji i zapomniała? Nie wiem.
Przebrałam się w piżamę i położyłam w łóżku. Po tym wyczerpującym dniu i nadmiarze emocji jakoś udało mi się zasnąć tylko po godzinie...