poniedziałek, 19 stycznia 2015

Druga Część i Podziękowania!

Hej, ludziska!
Cóż... Prolog drugiej części jest już opublikowany, i jak obiecałam wrzucam linka, ale!
Zanim przejdziecie na Hell, przeczytajcie.
Więc chcę wam serdecznie, z całego serca podziękować:
JEDNO WIELKIE, OGROMNE DZIĘKUJĘ!!!
Bez was to by się nie udało.
Nadal nie mogę uwierzyć, że mamy te 10K wyświetleń!
Boże, to tyle dla mnie znaczy. Kocham was tak bardzo <3
Nie wierzę, że udało NAM się to osiągnąć c:
Jestem z was piekielnie dumna. Nie wiem co jeszcze powiedzieć...
Może to, że jesteście najlepsi. Po prostu the best readers EVER!
Jeszcze raz baaardzo dziękuję, bo inaczej nie wyrażę swoich emocji :c
No cóż... Mam nadzieję, że przy drugiej części będzie was coraz więcej, zamiast mniej :)
To tyle chciałam powiedzieć, tak myślę.
Do napisania! Mam nadzieję, że skomentujecie prolog, by dać mi świadomość, kto to ma zamiar czytać ;3

 Weronika xoxo



poniedziałek, 12 stycznia 2015

Rozdział 44.

Rozdział dedykuję +Adzia K oraz +Styles Olesi dziękuję wam serdecznie! :*
 *Oczami Nathalie*
- Nie. - odparłam po raz setny - Wciąż nie rozumiem. Skąd ty się tu wziąłeś? Po co?!
- Dla twojego bezpieczeństwa. Myślisz, że co? Tak sobie wskoczyłem pod samochód? - spojrzał na mnie z ukosa
- Jezu, jak Nathan się dowie... - pokręciłam głową
- Dlatego mu nie powiesz.
- Zayn, ja nie chcę. - westchnęłam - Wróć do domu...
- Co? - zatrzymał się
- Chcę o tym zapomnieć. Zacząć nowe życie. Nie ułatwiacie mi tego. Ja chcę o nim zapomnieć, całkowicie wymazać z pamięci.
- To niemożliwe.
- Wiem. - przymknęłam oczy - Ale nie chcę go widzieć, słyszeć, nawet myśleć o nim.
- Nathalie, zrozum, że to niewykonalne! Kochasz go!
- Kochałam! Zniszczył to uczucie z mojej strony.
- Każdy człowiek zasługuje na drugą szansę. - spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem - On też.
- Tylko, że ja chcę zacząć życie bez niego i... Bez was. - spoglądnęłam na swoje buty - Przepraszam. - westchnęłam
- Nie proszę cię o wiele. Chociaż z nim porozmawiaj.
- Ale dla mnie to jest wiele. - zaakcentowałam dwa ostatnie słowa
Mulat westchnął, stanął przede mną i spojrzał w oczy.
- Proszę. Bardzo proszę. Zależy na tym nam wszystkim. Błagam, Nathalie. Tylko z nim porozmawiaj.
- Nie wiem, Zayn.
Chłopak chwycił w dłonie moją twarz i uniósł ją w górę, a moje oczy spotkały jego palący wzrok.
- Proszę. - wyszeptał
- Dobrze.
Nie wierzę, że się na to zgodziłam. Chcę o nim zapomnieć, jednak idę się z nim spotkać przy najbliższej okazji.
- Ale teraz wrócisz do domu. Powiedz mu, że jutro o 17 będę czekać w parku. - spojrzałam w jego ciemnobrązowe tęczówki
Przytaknął. Rozeszliśmy się w swoje strony.
Gdy wreszcie znalazłam się w swoim pokoju zamknęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko. Leżałam, wpatrując się w biały sufit, około godziny. Uświadomiłam sobie przez ten czas, że tego chcę. Pragnę zobaczyć znów jego szare oczy, wpatrujące się w moje z iskierkami szczęścia, jego brązowe włosy, w które wplatałam palce, gdy się całowaliśmy, jego pełne, malinowe usta, na których często gościł szeroki, promienny uśmiech... Po prostu jego. Chłopaki mają trochę racji - jesteśmy na siebie skazani, mimo, że jesteśmy jak ogień i woda, należymy do siebie. Zranił mnie, jak nikt... Nie mam pojęcia. Nadeszła najgorsza walka - z samym sobą.
Skrzywdził mnie.
Kocham go.
Złamał wszystkie obietnice.
Kocha mnie.
Nie ufam mu.
Był wszystkim co kochałam.
Co jeśli zrobi to ponownie?
Nie wiem. Wyprostowałam się do pozycji siedzącej, wzdychając. Przetarłam twarz lodowatymi dłońmi, po czym wstałam i skierowałam się w stronę łazienki.
Po długim, gorącym prysznicu ubrałam się w moją 'piżamę' i wróciłam do pokoju. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Gdy zasypiałam rozbudził mnie dźwięk, wydobywający się z mojego telefonu.
Przejechałam palcem po ekranie, odblokowując ekran i otworzyłam smsa.
Dziękuję, Nathalie. xx L
Przytrzymując oddech odłożyłam urządzenie z powrotem na miejsce i opadłam na poduszkę, oddychając
 głośno. Bałam się jak cholera tego spotkania. Zasnąć nie mogłam pewien czas, lecz w końcu się udało.


 ***

Delikatnie podniosłam powieki, a rażące blask dotarł do moich oczu. Zatrzepotałam kilka razy rzęsami, po czym podniosłam się na łokciach i ujrzałam siedzącego obok mnie Nathana.
- Nie wiem co się stanie. - westchnęłam - Nie sądzę, bym dała mu kolejną szansę. Miał ich mnóstwo. 
- To prawda. Ja do niczego cię nie zmuszam. Zrobisz to, co będziesz uważała za słuszne. 
- Dziękuję. - wyszeptałam
- Masz jeszcze dużo czasu do 17., więc możemy coś zrobić. - uśmiechnął się szeroko 
- Z tobą wszystko. - musnęłam jego wargi
Po ubraniu się wyszłam z Nathanem z domu. 
 - Na co masz ochotę? - spytał, patrząc na mnie znad okularów
 - Lody? - wzruszyłam obojętnie ramionami
 - Brzmi świetnie. - uśmiechnął się
 Chłopak chwycił mnie za rękę, po czym splótł nasze palce.
 - Co mu powiesz? 
 - Nie wiem. To co mi ślina na język przyniesie. Nie będę godzinami wymyślać scenariuszów. - westchnęłam
 Zazwyczaj ludzie tak robią z obawy przed najgorszym. Po co się tak stresować? Przecież można o tym nie myśleć i czekać aż ta chwila nadejdzie. Wtedy dać się jej ponieść i patrzyć co będzie działo się dalej. No chyba, że nie mam racji?
 Weszliśmy do niewielkiej kawiarni, w której panował kolor błękitny. Stoliki były szklane, a krzesła śnieżnobiałe. Usiedliśmy przy jednym, znajdującym się tuż obok okna stoliku. Po chwili podeszła do nas blondynka, ubrana w fartuch, z notesem i długopisem.
- Co podać? - spytała obojętnym tonem
Jej koleżanki patrzyły na nią zza lady, cały czas chichocząc pod nosem. Nie rozumiałam ich zachowania, ale okej.
Nathan złożył zamówienie, którego nawet nie słuchałam, bo byłam zajęta wpatrywaniem się za okno, a kelnerka odeszła od stolika.
- Nath, nie musisz się martwić. Zrobisz co będziesz musiała, prawda? Takie już jest życie. - westchnął
- Wiem. - spojrzałam na niego kątem oka, dostrzegając jak intensywnie wpatruje się w moje oczy, próbując złapać ze mną kontakt wzrokowy
Z przymusem odwróciłam głowę w jego stronę, po czym podparłam głowę o dłoń. Drugą rękę położyłam na stoliku i wystukiwałam ciemnoniebieskimi paznokciami jakiś rytm i szklaną powierzchnię stolika. 
- Cholernie mi na tobie zależy i nie chcę, żebyś cierpiała po raz kolejny... Przez niego.
- O to się nie bój. Dam sobie radę. - uśmiechnęłam się lekko w jego stronę
- Wiem, jesteś silna.
Kąciki jego ust uniosły się ku górze.
Po chwili nasze zamówienie, którym okazały się być dwa puchary, wypchane po brzegi lodami, bitą śmietaną i polewą oraz dwie szklanki Coca-Coli, dotarło do stolika. Chwyciłam małą łyżeczkę i zaczęłam pchać sobie do ust moje ukochane lody miętowe z kawałkami czekolady.
- Nathalie? - usłyszałam tuż obok siebie
Odwróciłam głowę, przełykając topniejące lody i ujrzałam blond włosy, postawione ku górze.
- Niall. - mruknęłam obojętnie
Chciałam wymusić uśmiech, co niestety mi się nie udało i zapewne wyglądało to jak jakiś grymas. Nie chciałam być oschła czy coś, ale oni wszyscy przypominali mi o nim. 
- Wybacz. - powiedziałam wreszcie - Jak się czujesz? - spytałam nieco milszym tonem
- Pod ludzką postacią wciąż boli, ale jest lepiej. - uśmiechnął się
- Co tu robisz?
- O to samo mógłbym spytać ciebie. - zaśmiał się
- No, ja tutaj mieszkam.
- Tak? - zmarszczył brwi - W sumie nie dziwię się dlaczego ich zostawiłaś, jak ja.
- Odszedłeś? - rozszerzyłam oczy
- Tak. - przytaknął - Miałem swoje powody.
- Rozumiem.
- Przykro mi, że tamta sytuacja nastąpiła. Ale jak widzę i ty, i on macie się lepiej. - uśmiechnął się
- Czekaj... On? Jak to? - zmarszczyłam brwi
- Nie słyszałaś? - zdziwił się - Na ostatnim wyścigu była z nim jakaś dziewczyna, z którą po przejeździe mety się całował. Wyglądali na dość szczęśliwych.
- Że co?! - krzyknęłam, zwracając tym samym uwagę kilku osób siedzących w kawiarni
- Niall, przestań. - warknął Nathan, piorunując blondyna wzrokiem
- Tylko mówię, co miało miejsce. Chyba lepiej, żeby o tym wiedziała, prawda?
- Nie... Nie wierzę. Chłopaki tyle mi mówili. Że on... - wydukałam
- Przykro mi. Ja muszę się niestety zmywać. Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy. Pa, Nathalie. - pomachał mi ledwo zauważalnie, po czym wyszedł z kawiarni
Nie. Mogę. W. To. Uwierzyć. Dlaczego to zrobił? Oni wszyscy kłamali?!
- Nathalie, spokojnie. Chodź do domu.
Przez całą drogę nie odezwałam się nawet słowem do Nathana. Cały czas myślałam nad tym co będzie. Czyżby Louis był bezdusznym człowiekiem, z kamiennym sercem i ma zamiar pochwalić mi się swoją dziewczyną?
 Przedtem mówiłam, że nie jestem typem człowieka, który godzinami rozmyśla nad scenariuszami jakiegoś przyszłego zdarzenia, a to właśnie robiłam.
Gdy dotarliśmy do domu, była godzina 16. Dlaczego? Ponieważ chodziliśmy po parku i okolicy... W kompletnej ciszy. Każdy pogrążony we własnym umyśle. Zwłaszcza ja. Wpadłam do łazienki niczym huragan i stanęłam przed umywalką. Odkręciłam chłodną wodę, po czym oblałam nią sobie twarz i wytarłam ręcznikiem. Lekko oszołomiona całą sytuacją wyszłam z pomieszczenia i usiadłam na łóżku, po czym spojrzałam na zegarek.
- 16.20 - westchnęłam
Wyjęłam z szafy jakieś szorty i białą koszulkę na ramiączkach, po czym rozczesałam włosy i zaczesałam je w kucyka.
- Mam jeszcze sporo czasu. - westchnęłam
Zerwałam się z miejsca i poszłam do kuchni. Wyjęłam z lodówki jogurt... No super. Nawet durny jogurt przywołuje wspomnienia, związane z nim. Dlaczego akurat to? Bo pamiętam jak - dosłownie - karmił mnie tym jogurtem. Pieprzonym jogurtem! Boże Najświętszy, dlaczego mi to robisz?
Wyciągnęłam łyżeczkę z szuflady i usiadłam przy stole. Dobra, chyba nie muszę opisywać jak to zjadłam jogurt, nie?
Co chwilę rzucałam okiem na zegarek;
16.30 ... 16.36 ... 16.39 ... 16.42 ... 16.45
Ugh! Czemu on tak wolno płynie, co?! Lekko poirytowana zerwałam się z krzesła i weszłam do pokoju. Chwyciłam okulary, założyłam buty i wyszłam z domu. Po prostu nie byłam w stanie wytrzymać siedzenia w pokoju i czekania na 17. Gdy doszłam do parku, zegar na moim telefonie pokazywał 17.07.
Rozejrzałam się dookoła, lecz nigdzie nie zobaczyłam ten brąz czupryny, o której marzyłam zapomnieć.
Usiadłam na ławce, wpatrując się we wszystkich przechodzących obok mnie ludzi. No i w końcu go zobaczyłam... Jak zawsze ubrany w wąskie dżinsy i ciemnozieloną koszulkę. Włosy tym razem nie postawione na żelu powiewały na lekkim wietrze, a kilkudniowy zarost odznaczał się na jego szczęce. Poderwałam się z miejsca i miałam ochotę mu przywalić w twarz, a jednocześnie pobiec do domu i płakać cały dzień.. Lub tydzień.
- Nathalie, - zaczął, gdy do mnie podszedł - Ja nie...
- Daruj sobie. - przymknęłam oczy - Byłeś na wyścigu z jakąś dziewczyną. - spojrzałam na niego zaszklonymi oczami
- Co? - zdziwił się - Ah, umm... To była Emma. Nie pocałowałem jej, tylko ona mnie. Byliśmy przyjaciółmi.
Wystawił dłoń w moją stronę, lecz chwyciłam ją i odrzuciłam w dół.
- Nawet teraz kłamiesz?! Co ty sobie, do cholery, myślisz?! Zagrałeś sobie na moich uczuciach! Wszyscy mówili, że jesteś zdruzgotany, a ty się całujesz na wyścigu z jakąś laską?! Dziękuję ci bardzo! Jesteś absolutnie bezduszny!
Odwróciłam się na pięcie, by nie widział moich łez, płynących po policzkach i skierowałam się w stronę domu. Chciałam być jak najdalej od niego. Niby tęsknił, niby kocha, a jednak kłamie. Poczułam uścisk na nadgarstku. Odwróciłam głowę w jego stronę i wyszarpałam dłoń.
- Nathalie!
- Nienawidzę cię! - wykrzyczałam, zanim zaczęłam biec do domu
Idąc dalej nie widziałam prawie nic przez łzy. Nawet nie miałam pojęcia, że wbiegłam na ulicę...
Dwa ostre światła, skierowane w moją stronę. Ból. Niesamowity, nie do opisania ból paraliżujący całe ciało. Wrzaski, płacz, krzyki... Strach. Ostatnie co widziałam to skrawek jasnego nieba, zasłonięty przez kogoś. Potem tylko ciemność.
_________________________________________
Siemka!
Więc... To ostatni rozdział i jak was prosiłam; niech każdy, kto go przeczytał SKOMENTUJE. 
Chce po prostu wiedzieć, czy ktoś ze mną jest. Nawet jedno słowo da mi tą świadomość :)
Możecie w anonimie, ale proszę, podajcie tt albo jakoś się podpiszcie.
Chciałam serdecznie, z całego serca podziękować osobą, które kiedykolwiek skomentowały chociaż jeden rozdział, dały mi kopniaka na dalsze pisanie, nie pozwoliły z tym skończyć. 
Nawet sobie nie wyobrażacie jak to jest czytać wasze komentarze :)
Dziękuję jeszcze raz i żegnam was :) (ale rym poszedł, hahaha xd)
Zobaczymy się w następnej części, do której link podam, gdy skończę z wyglądem, czyli za jakiś tydzień ;)
Kocham was, będę tęsknić przez ten czas, jak cholera za wami. :c
Do napisania w prologu <3
Weronika xxx
PS. Druga część Fear to Hell. (taa, zmieniłam, bo tamta mi nie pasowała >.< )
Tak jak z ff Cień; Cień 2 - Pułapka.
To ja mam Fear II - Hell :D xd

piątek, 9 stycznia 2015

Ankieta

Cześć :)
Chciałam was baaardzo poprosić o udział w darmowej, w pełni anonimowej ankiecie, dotyczącej mojego bloga. Wiem, że został nam ostatni rozdział, ale a prawdę bardzo chciałabym o wypełnienie jej :)

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 43

Słuchajcie! Postanowiłam zorganizować taką jakby 'akcję'. Chodzi w niej o to, by KAŻDY, kto przeczyta ostatni rozdział zostawił po sobie komentarz. Nawet w anonimie, ale niech się jakoś podpisze czy poda twittera. A co ważniejsze:
Każdy komentarz, nawet najkrótszy przybliża was o dzień do 2 cz. Już tłumaczę:
2 cz. planuję zacząć 1 lutego, więc jeden komentarz = 1 dzień wcześniej.
Będzie np. 5 komentarzy, to zacznę drugą część o 5 dni wcześniej, czyli 27 stycznia.
Bardzo Was wszystkich proszę o skomentowanie ostatniego rozdziału. Da mi to świadomość, że ktoś czyta i wielką motywację do dalszego pisania. Więc... Jeszcze raz bardzo, bardzo, bardzo proszę, by każda osoba, która przeczyta rozdział 44. zostawiła po sobie komentarz. Zależy mi na tym.
Tyle chciałam wam dzisiaj powiedzieć. Dziękuję i do zobaczenia za tydzień.
Summer xx
____________________________________________________

*Oczami Lou*
- No, ale co ja miałem zrobić?! Założyć jej worek na łeb i tu przyprowadzić?! - tłumaczył się Harry
- Nie, ale... Ugh. - jęknąłem
- Sam musisz ją odzyskać i wiesz o tym. Nie możemy ci pomóc, nawet jeśli byśmy chcieli. - wzruszył ramionami
- To akurat wiem. - warknąłem
- Daj jej trochę czasu. Niech się oswoi z tym wszystkim. Prosiłem, żeby się zastanowiła. Zrobi to. Po prostu czekaj. Potem walcz.
- Dzięki za pomoc, Harry. - westchnąłem
- Nie ma za co. - uśmiechnął się, klepiąc mnie po ramieniu
- Jakby co idź do Liama. Poda ci resztę informacji.
Przytaknąłem i położyłem się z powrotem na łóżku. Założyłam ręce za głowę i zamknąłem oczy, słuchając stukot butów lokatego o podłogę. Muszę ją odzyskać. Nie mam innej opcji. To się tak szybko nie skończy. Nie pozwolę na to. Zerwałem się z miejsca i zbiegłem na dół. Jezu, kiedy Zayn wróci? W sumie, to sam nie wiem jak wpadłem, żeby wysłać Zayna pod postacią psa do Nathalie. No sorry, ona mieszka z dwoma wampirami. Mimo, że mnie nie znosi, co tak bardzo boli, to muszę ją chronić, choćby nie wiem co. Zależy mi na niej bardziej niż na własnym życiu. Nie pozwolę, żeby coś jej się stało. Tym bardziej przez Sykesa, któremu cholera zaufała. Ale ja lepszy nie jestem.
Wszedłem do tej całej sali informatycznej, jak to miał w zwyczaju mówić Harry, w żarcie. Zgodzę się z nim. Jest tu mnóstwo ustrojstw typu komputer, jakieś urządzenia do namierzania, szpiegowania. Wiele tego. Jak zwykle, przy monitorze siedział Liam, ze słuchawkami na głowie.
Postukałem kilka razy w urządzenie, na jego uszach, na co gwałtownie się obrócił w moją stronę.
- Adres, telefon, dokładne dane. - wymruczałem
- Żadnego proszę? - prychnął
- Proszę. - wywróciłem oczami
Szatyn uśmiechnął się usatysfakcjonowany i zabrał się do pracy. Wyszedłem, zamykając za sobą drzwi. Nie przepadałem za komputerami i innymi jego ustrojstwami. Oczywiście, że nie byłem z tego starego pokolenia, które nie wie co to tablet czy laptop albo smartphone, ale i tak nie lubiłem tych urządzeń.
Wszedłem do salonu i walnąłem się na kanapę, tuż obok Harry'ego.
- Adam, Alex i Chris dojdą do nas. - mruknął, przelatując po kanałach
- Mhm. - przytaknąłem
- Nie zbyt cię to interesuje, nie? - skrzywił się, patrząc na mnie
- No. - wzruszyłem ramionami, na co brunet westchnął
- Liam! Weź się pośpiesz, bo mam go dość! - krzyknął, a ja wywróciłem oczami
- Moment! - odkrzyknął
 Już po chwili znalazł się na przeciwko nas z plikiem kartek.
- Tu są wszystkie informacje, które udało mi się znaleźć.
 Prawie, że wyrwałem mu z rąk papiery i zacząłem przeglądać.
 - A masz adres? - spoglądnąłem na niego kątem oka
- Niestety. - pokiwał głową
- Ugh, Liam myślałem, że umiesz więcej! - prychnąłem
Wszystkie kartki, leżące na moich kolanach, fruwały po całym pokoju, przez mój atak gniewu.
- Zajebiście. - wymruczał pod nosem
Zakręcił palcem w powietrzu kilka kółek, a kartki po chwili leżały w idealnym stosie na stole. Czasem denerwują mnie jego czary.
- Masz. - powiedział, po czym podał mi biały, płaski przedmiot
Odczytałem ciąg cyfr zapisany na niej, po czym zmarszczyłem brwi.
- To jej numer? - spytałem
- Tak. - przytaknął
- Jezu, ja nie chcę numeru tylko adres! - westchnąłem z poirytowaniem - Uda ci się ją namierzyć? - spojrzałem na niego z nadzieją
- Próbowałem. Jest całkiem zablokowany, tłumacząc.
Rzuciłem niedbale kartkę na stolik, oparłem łokcie o kolana, a twarz schowałem w dłoniach.
- Boże, Jezu, wszyscy Święci.. Pytam: czemu? - wyszeptałem
- Przestań wreszcie! Za dokładnie dwa dni będziemy wiedzieli gdzie jest! - okrzyknął Harry
- Przez te dwa dni może zdarzyć się wszystko. - spojrzałem na niego zbolałym wzrokiem
Zapewne wyglądałem jak siódme nieszczęście. Dziwiłby mi się ktoś? JA - Thunder, Ten, który wygrywa każdy wyścig, Ten nieposkromiony, Ten najlepszy... Poddał się. Jezu, chyba teraz pojąłem co się ze mną dzieje. To istna tragedia. Okej, dwa dni i dowiem się gdzie jest. Dwa. Pieprzone. Dni i zobaczę ją. Chyba.

*Oczami Nathalie*

- Nie! - pisnęłam - Nathan, proszę!
Stanęłam przy drugi końcu stołu, tak by nie mógł mnie dosięgnąć, choć i tak wiedziałam, że mnie złapie. W końcu to wampir.
- Powiedziałaś co powiedziałaś. Pora na konsekwencje. - wyszczerzył kły, a jego oczy emanowały złością
- Przeprosiłam cię tysiąc razy! - jęknęłam
- Trudno. Jedno słowo tego nie zmieni.
Odepchnęłam się od stołu, po czym rzuciłam się w stronę drzwi. Gdy moja dłoń była ledwie centymetr od klamki, mocny uścisk na biodrach odciągnął mnie od niej. Zaczęłam piszczeć i wierzgać nogami, jakby to miało mnie uratować. Po chwili przy mojej szyi poczułam jego usta, a moje ciało zdrętwiało. Wiedziałam, że chce to zrobić. Przestałam się ruszać, a nawet oddychać. Moje stopy bezwładnie zwisały ku ziemi.
Na skórze poczułam jego gorący oddech, po czym lodowate usta. A uśmiech rozpromienił moją twarz. Przejeżdżał pocałunkami coraz wyżej, w końcu docierając do moich ust, które zetknęły się z jego. Obrócił mnie przodem do niego i przycisnął do siebie. Wplotłam palce w jego włosy, a on owinął ramię wokół moich bioder, a drugą trzymał na moim policzku.
- Chciałem tego od początku. - wyszeptał w moje usta
Przycisnęłam po raz ostatni moje wargi do jego, po czym odsunęłam się.
Poczułam jak telefon w mojej tylnej kieszeni wibruje. Wyciągnęłam go, przejechałam palcem po ekranie i przyłożyłam do ucha.
- Halo? - mruknęłam
- Nathalie, słońce, gdzie jesteś?
Od razu poznałam ten głos. Łzy zebrały mi się pod powiekami, a usta lekko rozchyliły. Gula w gardle nie pozwalała na wypowiedzenie ani jednego słowa. Nathan to zauważył; chwycił mnie za dłoń i ścisnął, by uświadomić mi, że tu jest.
- Proszę, odezwij się. - jęknął rozpaczliwie
Wzięłam głęboki oddech i przymknęłam oczy.
- Czego chcesz? - spytałam, drżącym głosem
- Jezu, Nathalie. - odetchnął z ulgą, słysząc mój głos, a mnie wykrzywiło z obrzydzenia, które czułam do niego - Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam. Ja nie wiedziałem co robię... Proszę, chcę cię zobaczyć. Z jakiejkolwiek odległości, lecz zobaczyć.
- Ale ja nie chcę. Złamałeś mi serce i mam nadzieję, że jesteś tego świadomy.
Słone krople spływały po moich policzkach.
- Jestem.. Nawet nie wiesz jak bardzo. Wiem co zrobiłem i chcę za to przeprosić. Chcę to wszystko odbudować. Chcę móc całować twoje delikatne usta. Trzymać twoją małą dłoń w mojej. Chcę, byś czuła się przy mnie bezpiecznie. Chcę być mnie kochała, tak jak ja... Kocham cię. - wyszeptał
Nie odpowiadając mu wcisnęłam czerwony przycisk, a głucha cisza rozdzierała moje uszy. Schowałam telefon do kieszeni i  zamknęłam oczy, by zatrzymać cisnące się do nich łzy. Nathan, stojący przede mną otarł moje policzki, owinął szczelnie ramionami i przycisnął do siebie. Zacisnęłam dłonie na jego koszulce, która po chwili była mokra od moich łez.
- Spokojnie. - wyszeptał, głaszcząc moje włosy - Vous pouvez le faire. Je vais vous aider. N'était pas la peine. - uśmiechnął się lekko - Je t'aime.
- Dziękuję. - szepnęłam w materiał jego koszulki
Drzwi domu trzasnęły z hukiem, przez co odskoczyłam od Nathana z wielkimi oczami.
- Jezu, co się stało, Nathalie?
Brunetka podbiegła do mnie, rzucając zakupy na podłogę i przycisnęła do siebie.
- Amelie. - westchnęłam, uśmiechając się
- Kochanie, możesz na nas liczyć w każdej chwili. Nous allons vous aider.
- Nie trzeba. - pokiwałam lekko głową, z małym uśmiechem - Dam sama radę. Nie mam wyjścia.
- Przyjdę wieczorem, porozmawiamy, dobrze? - wyszeptała w moje włosy
Przytaknęłam z uśmiechem. Poczułam jak coś ociera się o moją nogę, przez co zmarszczyłam brwi i spojrzałam w dół. Po chwili Amelie oderwała się ode mnie i zaczęła zbierać zakupy. Gdy szłam do pokoju potknęłam się o coś, a raczej zostałam powalona na ziemię. Jęknęłam z bólu tyłka, który uderzył o drewnianą posadzkę.
- Brutus! - warknęłam - Ty świnio jedna!
Pies wesoło merdając ogonem położył się na mnie.
- Zejdź, nie mogę oddychać. - wykrztusiłam
Zwierzę posłusznie zeszło na podłogę, a ja bez problemu wstałam, dzięki temu, że nawet popchnął mnie pyskiem w górę. Przyznam, że jest uroczy.
- Jezu, masz takie podobne oczy do... - zamyśliłam się, patrząc w jego brązowe tęczówki - Zayna? - rozszerzyłam szeroko oczy - Boże, odbija mi! To, że Zayn jest wilkołakiem nie znaczy, że to ty. - westchnęłam
Pogłaskałam rozkojarzonego psa po głowie i usiadłam na łóżku. Jednak jego oczy... Są dosłownie takie same. Identyczne, jak Zayna. Ale przecież to nie on. Schowałam twarz w dłoniach i wzięłam głęboki oddech. Zaczynam wariować. W pewnej chwili poczułam dotyk na moim ramieniu.
- Wcale nie.
Momentalnie odwróciłam się, a moje usta ułożyły się w idealne 'O'.
- Zayn?!