piątek, 30 maja 2014

Zmiany!

Słuchajcie! 3 czerwca zmieniam adres mojego bloga na: fear-of-fear.blogspot.com czy to jasne? Na aktualnym adresie nie będzie nic. Więc... Dzięki za uwagę i do zobaczenia w 9 rozdziale, który pojawi się 3 czerwca, niestety. W ogóle to zauważyliście że zmieniłam tytuł i dodałam opis? :3 Kocham Was! <3

czwartek, 29 maja 2014

Rozdział 8


Rano obudziłam się o 8:00. Poszłam do łazienki, wykonałam podstawowe czynności i wyszłam. Louis leżał nadal na łóżku. Zeszłam na dół i weszłam do kuchni. Ku mojemu zdziwieniu śniadanie robił Harry.
- Cześć- uśmiechnął się
- Cześć?
- Co? Coś nie tak?
- Może to ja powinnam o to spytać. Ty nam robisz śniadanie?- uniosłam jedną brew
- No, tak. Nie rozumiem. O co ci chodzi?
- Od kiedy Ty jesteś taki miły i robisz nam śniadanie?!
- Jak Cię tu nie było to było normalniej, ale teraz się tu zmieniło. No cóż tak bywa- wzruszył ramionami
- A co gotujesz?- podeszłam do kuchenki
- Znaczy... Próbuję zrobić naleśniki, ale średnio mi to wychodzi- stwierdził
Spojrzałam na patelnię. Było tam tuzin spalonych naleśników. Wybuchnęłam śmiechem gdy zobaczyłam tą stertę spalenizny.
- Pomóc Ci?- spytałam z uśmiechem
- Jak umiesz... To jasne!- odwzajemnił uśmiech
Zaczęłam pokazywać Harry'emu od początku jak się robi naleśniki. Zrobiłam już jednego i kazałam zrobić Harry'emu jednego. Harry troszkę nieporadnie zaczął robić ciasto. I jak na filmach zaczął rzucać we mnie ciastem. Nie było już szans na zrobienie naleśników, bo ciasto było albo na podłodze albo na nas.
- Harry!!- wydarłam się
- Tak?-zaśmiał się
- Przegiąłeś Harry!!
- Oh? No to dawaj Moore!
- Hej! Po nazwisku to po pysku!- wytknęłam mu język
Harry zaśmiał się ukazując równiusieńki rządek białych ząbków. Muszę przyznać że uśmiech miał zniewalająco uroczy. Jeszcze te dołeczki w policzkach... Ah...
Po jakże emocjonującej walce na ciasto poszłam do łazienki się umyć. Weszłam po schodach, otworzyłam drzwi od pokoju i zobaczyłam że Louis siedzi tyłem do mnie.
- Dobry!!- krzyknęłam tak głośno że aż podskoczył
- Jezu! Victoria, nie strasz mnie tak!- odwrócił się- Cze... Co Ci się stało?- spytał z uniesioną brwią
- A... Takie tam. Uczyłam Harry'ego robić naleśniki- wyszczerzyłam się
Louis wpadł w histeryczny śmiech gdy to usłyszał. Śmiał się tak bardzo jak wtedy kiedy powiedziałam mu jakie jest moje przezwisko. Wywracając oczami weszłam do łazienki. Doprowadziłam się do znośnego stanu i zbiegłam na dół podskakując jak dziecko. Wbiegłam do kuchni i zderzyłam się z czymś twardym. Odbiłam się od tego czegoś i poleciałam z hukiem na podłogę. Podniosłam wzrok i osobą z którą się zderzyłam był Harry. Aktualnie płakał ze śmiechu jaka to ze mnie sierota. Wywróciłam oczami. Harry podał mi rękę i pomógł wstać. Otrzepałam się i usiadłam przy stole.
- No Lokaty! Co nam ugotowałeś?- zaśmiałam się
- Sama zobacz, bo nie jestem pewien- podrapał się po karku
Uniosłam jedną brew i z udawanym strachem podeszłam do kuchenki. Spojrzałam w 'gary' i zobaczyłam lasagne. Rozszerzyłam oczy i przerzuciłam wzrok na Harry'ego.
- Co to jest?- spytał krzywiąc się
- To? Ty się pytasz CO TO JEST?! To jest lasagne- moje ulubione danie! Jakim cudem zrobiłeś to, a nie umiałeś zrobić naleśników?
- Serio twoje ulubione?- spytał, na co pokiwałam twierdząco głową- To się cieszę, że umiem zrobić coś co smakowałoby mojej dziewczynie!- wyrzucił ręce w powietrze
Co proszę?! E... O ile zrozumiałam to czy Harry zasugerował że jestem jego dziewczyną? Mam nadzieję że nie! Nałożyłam danie na siedem talerzy i rozstawiłam je na stole.
- Harry! Idź po resztę, bo ja nie mam siły!- zaśmiałam się
Harry wywrócił oczami i wyszedł. Po chwili usłyszałam morderczo głośny krzyk Harry'ego:
- CHŁOPAKI!!! ŚNIADANIE!!!
Jezu, jakie On ma moce gardło i głos! Harry wszedł do kuchni z uśmiechem typu 'spisałem się, nie?' Pokiwałam głową z dezaprobatą. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść. Po chwili do kuchni weszli chłopacy.
- Cześć!- krzyknęłam radośnie
- Hej!- odparli chórem
- Stary, dzisiaj mamy... No wiesz... Sprawę na mieście i no... Wychodzimy. A Ty z nami. Wiesz o co chodzie, nie?- spytał Louis
Harry tylko pokiwał głową i zaczął jeść przygotowaną przez niego lasagne. Kilka godzin później chłopacy wyszli. Nie mogę uwierzyć, że zostawili porwaną dziewczynę samą w domu! Przecież wiedzieli że mogę uciec! Ale po co? Nic mi tu nie robią, więc... Jakoś przeżyję. Hahaha! Sama właśnie chcę zostać u morderców. Nie no, to jest jakaś kiepska komedia!! Około 21:30 wrócili i padli zmęczeni na kanapę.
- Cześć. Co tak długo?- spytałam wchodząc do salonu
- Hej. A... Wiesz, takie tam sprawy na mieście- uśmiechnął się Niall
Mruknęłam ciche "aha" i poszłam na górę. Wzięłam 'piżamę' i poszłam pod prysznic. Po godzinie wyszłam z kabiny i ubrałam się. Wyszłam z łazienki i położyłam się na łóżku. Za drzwiami pokoju usłyszałam ciche szepty.
- Myślisz że się czegoś domyśla?- spytał jeden głos
- Raczej nie. Przecież się nie dowie! Spokojnie!- odparł drugi głos
Do pokoju wszedł Louis. Uśmiechnął się poszedł do łazienki. Kiedy wychodził, udawałam że spałam. Lou chwycił za telefon.
- Halo? James? Cześć!... No tak. Mam! Potrzebujesz czegoś jeszcze?... Yhm... Nie wiem czy będę miał tai towar, ale się postaram. A Ty masz, no wiesz co?... Jak to nie?! To co mam zrobić? Zakopać w lesie?!... Dobra, cześć stary!- pożegnał się i rozłączył
Po chwili szatyn położył się obok mnie i zasnął. Ciekawa jestem o czym mówili...
Obudziłam się średnio wyspana, ale... Lepsze spanie na łóżku z bandytą, który Cię porwał, niż na zimnej ziemi, w jakiejś chłodni, nie? Otworzyłam oczy i ujrzałam obok mnie Louisa. Jeszcze spał. Przyglądałam się jego twarzy. Jestem ciekawa ile tak na niego patrzyłam, bo nie spostrzegłam się nawet kiedy otworzył oczy.- Co Ci się tak podoba?- zaśmiał się
Momentalnie poczułam znajome ciepło na policzkach.
- To jakie masz na dzisiaj plany, księżniczko? Wkurwianie Harry'ego czy może zabawa się z Niallem? Hm?- spytał, na co wykręciłam oczami
- Nie wiem. To się okaże. A Ty co będziesz robił?
- Idę do kasyna. Mam pewną sprawę do załatwienia, a Ty zostaniesz z resztą- wyszczerzył zęby
Bez słowa poszłam do łazienki i wykonałam standardowe czynności. Chciałam iść pod prysznic, ale przecież wiecznie nie będę się myć żelem Louisa...
- Louis!!- krzyknęłam wychodząc z łazienki
- No?- odezwał się wstając z łóżka
- Nie masz jakichś... Damskich płynów do mycia czy coś?- spytałam z grymasem na twarzy
- Ja nie, ale Perrie zostawiła chyba coś u Zayna
- Hę? Kto?
- A dziewczyna Zayna. Ona też z nami mieszka, ale jest na misji z Danielle. Nic nie mów!- powiedział gdy już otwierałam usta- Danielle to dziewczyna Liama. A teraz idź do pokoju Zayna i daj mi spać!- krzyknął po czym walnął się "plackiem" na łóżko.
Znów wywróciłam oczami i poszłam do pokoju Zayna. Zastałam na szczęście mulata w środku.
- Cześć- przywitałam się
- O hej. Czy... Jest jakaś sprawa że tak mnie odwiedzasz?- zaśmiał się
- No właściwie to tak. Louis mówił że niejaka Perrie zostawiła swoje rzeczy i... Mogłabym pożyczyć żel pod prysznic?
- Jasne! W łazience są jej rzeczy- uśmiechnął się i wrócił do wcześniejszej czynności, którą wykonywał.
Rzuciłam krótkie "dzięki" i weszłam do łazienki. Wygrzebałam szczotkę do włosów, suszarkę, żel pod prysznic i szampon. Wychodząc z łazienki powiedziałam ciche "dzięki i pa" Zayn'owi i wyszłam z jego pokoju. Poszłam do łazienki Lou i wzięłam wreszcie upragniony prysznic. Gdy już wysuszyłam dokładnie włosy i rozczesałam, wyszłam z łazienki. Zeszłam na dół i oglądałam telewizję. Nigdzie nie słyszałam chłopaków. Było cicho. Za cicho. Nagle do salonu zszedł Zayn.
- Gdzie są wszyscy?- spytałam
- Harry, Niall i Liam na misji, a Ja idę coś załatwić. Thunder jest na górze i coś tam robi. Narka!- krzyknął wychodząc
Wstałam na równe nogi i poszłam do pokoju Louisa.
- Lou?
Chłopak na wzmiankę swojego imienia nagle dziwnie skostniał i leżał na łóżku w totalnym bezruchu. Otworzył szeroko oczy i popatrzył na mnie. Zachowywał się jakby zobaczył ducha.
- Coś nie tak?- spytałam
- Nie, nie. Nic. Co chciałaś?
- Wszyscy gdzieś wyszli.
- Co? Nie! Co za cham!- jęknął- Miał zostać! Kurwa, jak mam teraz wyjść?- mruknął cicho
Chłopak zaczął się ciągnąć za włosy i coś gadać pod nosem. Usiadłam obok niego i przypatrywałam się mu. Lekko wystukiwał nieznany rytm nogą o podłogę i myślał.
- Louis?
- Hm?
- A nie mogę iść z tobą?- spytałam
A no pewnie! Może od razu podwiezie mnie pod dom i zje z moją rodziną kolację co?!
- Hmm... Chyba możesz, ale... Nie. Lepiej nie!
- Bo?
- Bo mi uciekniesz! Głupie pytania zadajesz, Victoria!
Wzięłam głęboki wdech i postanowiłam mu zrobić "wykład".
- Niby gdzie mam uciec? Nawet nie wiem gdzie mnie wywieźliście! Poza tym to nie miałoby nawet sensu, bo i tak byście mnie znaleźli! Głupia jestem że się sama wkopuję, ale... Taka już jestem.
- No. Mądrze mówisz! To idziemy!- powiedział z uśmiechem i wstał na równe nogi. Po kilku minutach mieliśmy wychodzić. Louis zaczął ubierać buty, gdy nagle stanęłam naprzeciwko niego i odchrząknęłam głośno.
- Halo?! Przecież nie pójdę do kasyna w twoich dresach!! Może dasz mi jakieś normalne ciuchy?!
- A no tak! Idź do pokoju Zayna i wybierz coś z szafy. Są tam rzeczy Perrie.
Jak powiedział, poszłam i wybrałam sobie ubrania. Wzięłam białą koszulę z ćwiekami i czarne spodnie ze śliskiego materiału. Zaczesałam włosy w kucyk i byłam gotowa. Czekałam na Louisa pod drzwiami wejściowymi. Po chwili szatyn zaczął schodzić po schodach. Wybałuszył oczy na mój widok.
- Wow- wydukał
- To co? Idziemy?
- No proste!

Przepraszam, przepraszam, przepraszam... Tak, wiem! Zjebałam ten rozdział do granic możliwości! Masakra! :( Nie wiem czy nie przestać pisać, bo mi to raczej nie wychodzi... :(

poniedziałek, 26 maja 2014

Rozdział 7

*Moimi oczami*


Louis przemywał moje rany na plecach zimną wodą. Myślałam że w tej zamrażarce umrę z bólu. Miałam już dość tego wszystkiego. Louis zabandażował moje plecy i ramiona. Ubrałam bluzkę i zeszłam z pralki. Gdyby nie Louis leżałabym na ziemi z rozbitą głową. Złapał mnie. Trzymał mnie, pochylając się nade mną. W jego oczach błyszczała troska i złość. Patrzyłam w jego błękitne oczy. Były głębokie jak ocean, i mały też taki kolor. Utonęłam w nich i nie mogłam wypłynąć. Chłopak podniósł mnie,  nie przerywając kontaktu wzrokowego. Trzymałam dłonie na jego ramionach wpatrzona w dwa małe diamenty. On trzymał mnie za biodra. Staliśmy tak przez chwilę. Nagle Louis przybliżył swoją twarz do mojej, tak że nasze usta dzieliły centymetry. Wstrzymałam oddech. Czekał. Czekał na to co zrobię. Moje myśli toczyły wojnę. Pocałować go czy nie? W końcu zdecydowałam się. Przybliżyłam twarz do jego i nasze usta się spotkały. Louis przejechał językiem po mojej dolnej wardze prosząc o dostęp. Rozchyliłam lekko usta, a jego język wśliznął się do moich ust. Trwaliśmy tak przez kilka minut. W końcu oderwaliśmy się od siebie. Wzięłam głęboki wdech. Spojrzałam w jego oczy. Iskrzyły w nich małe ogniki. Był szczęśliwy. Pierwszy raz uśmiechnął się szczerze. Odwzajemniłam ten gest. Louis splótł moje palce z jego. Założył kosmyk moich długich, falowanych włosów za ucho. Wyszliśmy z łazienki trzymając się za ręce. Usiadłam na łóżku. Chciałam się położyć,ale nie mogłam. Za bardzo bolało. Szatyn przyniósł z łazienki zimny, mokry, ręcznik. Położył go na łóżku. Mogłam się położyć. Leżałam na plecach w pręgi ściskając oczy z bólu. Louis położył się obok mnie. Leżałam przodem do niego. Znów zatonęłam w jego cudnych, szmaragdowych tęczówkach. Miały w sobie coś magicznego. Leżeliśmy tak do póki ja nie zasnęłam. Obudziłam się wieczorem. Leżałam nadal na plecach, a obok mnie nie było już Louisa. Rozczarowana usiadłam na rogu i myślałam. Myślałam nad tym, jakim cudem mogłam się zakochać w takim okropnym człowieku! Przecież On... On. Właściwie co On robi prócz mordowania? Nie wiem... Gwałci? Porywa bezbronne dziewczyny? Coś jeszcze? Siedziałam na łóżku dopóki moich uszu nie przyszył głośny krzyk bólu i cierpienia. Nie wiem do kogo on należał, ale kojarzyłam skądś ten głos. Wstałam na równe nogi i podeszłam do drzwi. Drżącą ręką chwyciłam klamkę i wolno przekręciłam. Maksymalnie cicho otworzyłam drzwi i przeszłam przez nie. Na palcach szłam przez górny korytarz i nasłuchiwałam błagań chłopaka. Bezszelestnie zeszłam ze schodów. Stanęłam na ostatnim stopniu i patrzyłam na sytuację w salonie. Stanęłam jak wryta i patrzyłam. Patrzyłam jak Louis kopie, bije i znęca się nad... Nad kim? Ha! Proste pytanie! Nad Harrym! A kogo innego mógłby katować?! Widziałam jak Harry leżał na ziemi skulony, a Louis raz okładał go pięściami, raz kopał w brzuch. Reszta chłopaków stała tam i patrzyła na cierpienia i zwijającego się na podłodze chłopaka. Chciałam zareagować, ale nie pozwoliłam sobie na to. Bałam się że ze wściekłości Louis może uderzyć też mnie. Poza tym Harry sobie na to zasłużył! Niech zobaczy jak to jest cierpieć! Chyba sobie nie zdaje sprawy że jest nietykalny i ból go nie dotknie. Nie wiem jak bardzo teraz cierpi, ale wiem że nie tak bardzo jak ja wtedy... Po kilku minutach Louis mnie zauważył i przestał katować chłopaka. Stanął przede mną z wściekłym wyrazem twarzy. Reszta chłopaków patrzyła na nas z neutralnym wyrazem twarzy, jakby torturowanie i mordowanie to była dla nich codzienność. Pewnie była... Stałam nadal nie mogąc uspokoić bicia serca. Louis podszedł do mnie i na pół metra wystawił ręce. Ja jednak odsunęłam się do tyłu widząc co szatyn ma na rękach. Krew. To była krew Harry'ego. Patrzyłam na jego ręce po czym przeniosłam wzrok na jego oczy. Powoli wracały do normalnego koloru. Nie były już czarne tylko szaro-niebieskie. Odsunęłam się o krok i chłopak zrozumiał, bo wyszedł z pomieszczenia. Spojrzałam na wszystkich ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Wszyscy w pomieszczeniu mieli obojętny wyraz twarzy. Jakby wiedzieli że Harry coś zrobił i musiało się tak stać. Chłopacy się jak gdyby nigdy nic rozeszli i zostawili mnie z ledwo żywym chłopakiem, który leży na podłodze! Ostrożnie podeszłam do Harry'ego. Kucnęłam przy nim.
- Harry?
Odpowiedziała mi tylko cisza i ciężki oddech Harry'ego. Wzięłam chłopaka w objęcia i posadziłam z trudem na kanapie. Poszłam do łazienki i wyszukałam apteczkę. Wróciłam do salonu i kucnęłam obok Harry'ego. Zaczęłam obmywać rany i opatrywać. Gdy skończyłam Harry przestał się mimowolnie krzywić z bólu. Poszłam do kuchni i nalałam do szklanki wody. Kiedy wróciłam Harry siedział i coś mruczał pod nosem.
- Um... Harry?
- Hm?
- Przyniosłam ci wodę- uśmiechnęłam się
 - Dzięki
- Harry? Mam pytanie...
- Jakie?- popatrzył na mnie
- Dlaczego dla mnie taki jesteś?
- Słuchaj! Mam po prostu kiepskie dni i nie mam ochoty użerać się z kolejną, porwaną małolatą! Więc nie drażnij mnie!
- Dobrze, ale widzę że coś jest na rzeczy!
- Może i tak, ale to nie twoja sprawa!- warknął
- Okej! Nie to nie! - mruknęłam
Przewróciłam oczami i poszłam do 'mojego' pokoju. Położyłam się na łóżku i patrzyłam w sufit. Marzyłam żeby wrócić do domu. Do rodziców, do siostry, do przyjaciół i do normalnego życia. Mogłam już ich nigdy nie zobaczyć! Ta myśl dobijała mnie najbardziej. Po pół godzinie drzwi do pokoju się otworzyły. Zza nich wyłonił się prawie nagi Louis. Miał biały ręcznik przewinięty wokół pasa. Stanął w drzwiach i oparł się o framugę z chytrym uśmiechem.
- Co się tak patrzysz? Podoba ci się to co widzisz?- zaśmiał się
- Jeśli mówisz o Harrym to nie, nie podobało mi się!- fuknęłam
- To On ci to zrobił! Musiałem mu wjebać żeby wiedział, że nie może Cię dotknąć!- warknął
Nic nie odpowiedziałam. Nie chciałam kolejnej awantury. Szatyn wyszedł do łazienki. Zamknęłam oczy i myślałam nad tym co mówił Harry. O tym że to nie moja sprawa i tak dalej. Tylko co to za sprawa? Louis wyszedł z toalety ubrany i usiadł obok mnie.
- Lou?
- Hm?
- Spytałam Harry'ego czy coś jest na rzeczy, a On powiedział że to nie moja sprawa. O co chodzi?- spytałam
Otworzyłam oczy i spojrzałam na chłopaka. Od razu się spiął. Zaczął bawić się swoimi palcami, jakby się stresował. Krótko milczał, a po chwili się odezwał:
- Nie wiem. Jeśli On ci nie powie o co chodzi to tym bardziej ja!- mruknął
- Okej
Znów zamknęłam oczy, nasłuchiwałam szumy i ptaki za oknem. Po kilku minutach Louis przerwał moją ciszę.
- Victoria? Nadal nie rozumiem dlaczego się tak zachowujesz!
- Ale jak?- spytałam zdezorientowana
- No tak... Normalnie!
- A jak mam się zachowywać? Nienormalnie?- zaśmiałam się
- Nie! Wiesz o co mi chodzi, prawda?
- Tak! Ale po prostu moje normalne życie było nudne! A teraz coś się dzieje! W domu powoli popadałam w codzienną rutynę: wstaję, idę do szkoły, wracam, jem, uczę się i idę spać! Kolejnego dnia tak samo!
- Czyli Ty chcesz mi powiedzieć że się cieszysz z porwania?- skrzywił się
- Nie całkiem! Słuchaj! Plusy- nie umieram z nudów i coś się dzieje, wiem o wiele więcej rzeczy, trochę się zmieniłam i poznałam Ciebie. Chociaż nie wiem czy poznanie Ciebie mogę zaliczyć do plusów! Minusy- Nie wiem czy zobaczę rodzinę, wyjadę z mordercami do innego kraju nie z własnej woli i jestem tu bita przez wiadomo kogo! Więc są i plusy i minusy!- uśmiechnęłam się
- Aha... No to wszystko już wiem!
Położyłam się na plecach i zasnęłam.
Obudziłam się rano. Spojrzałam na zegar ścienny. Była 6:00. Mogłam jeszcze spać, ale mam tak że kiedy wstanę to już nie usnę, więc wstałam. Poszłam do łazienki i wykonałam podstawowe czynności. Zeszłam na dół i postanowiłam że zrobię śniadanie. Weszłam do kuchni i wygrzebałam coś z lodówki. Zrobiłam tosty. Położyłam sześć talerzy na stole. Zrobiłam jeszcze herbatę i usiadłam przy stole. Była godzina 9:00. Nagle usłyszałam głośny trzask drzwi od czyjegoś pokoju. Pewnie to Harry. Na odpowiedź nie musiałam długo czekać. Do kuchni wszedł zaspany Loczek. Rzucił się na krzesło i popatrzył na mnie zdziwiony.
- Co?- spytałam w końcu
- Jak możesz wstawać o tak wczesnej godzinie i jeszcze robić nam śniadanie?- spytał unosząc jedną brew
- Normalnie. A tobie zawsze coś nie pasuje! Jak nie chcesz to nie jedz i idź spać!- mruknęłam wywracając oczami
- Nie trzeba! Chętnie zjem!- wyszczerzył ząbki
Nagle do kuchni wbiegł Niall.
- Siemka wszystkim!- uśmiechnął się
- Cześć blondi!- zaśmiałam się, a Harry mi zawtórował
- Hej! Jestem w stu procentach chłopakiem! A to że zazdrościsz mi słodkości, to już twój problem!- fuknął obrażony
- Dobra, nie gniewaj się tylko wsuwaj tosty! - zaśmiałam się
- A to mi pasuję!
Niall wziął się za jedzenie, a raczej pochłanianie tostów. Po kilku minutach zszedł Zayn, po nim Liam. Ale Louisa nadal nie było. Zdziwiło mnie to więc poszłam do jego pokoju, który aktualnie był mój. Weszłam do środka, ale tak jak gdy się obudziłam, nie było go tam. Wyszedł przed 6:00 rano? Dziwne! Zeszłam na dół. W kuchni panował totalny chaos! Zebrałam wszystkie talerze i zaczęłam je myć. Do kuchni wszedł Liam.
- Co Ty robisz?!
- Yhm... Nie jestem przygotowana na tego typu pytania, ale chyba zmywam po Was- wytknęłam mu język
- Właśnie! Robisz nam śniadanie i jeszcze zmywasz? Zostaw to! Ja pozmywam. Należy ci się odpoczynek- mrugnął do mnie i zaczął zmywać
- Dzięki- uśmiechnęłam się
Wyszłam z kuchni i usiadłam w salonie. Aktualnie wszyscy tam siedzieli i o czymś rozprawiali, ale kiedy ja weszłam przestali rozmawiać i patrzyli tępo na telewizor. Coś się kroi!
- Ahaaa... Czyli o czymś nie wiem! No dalej gadajcie o czym tam wcześniej mówiliście! Może mam o czymś nie wiedzieć?
- Nie! Spokojnie!- zaprotestował szybko Niall- Po prostu... Rozmawialiśmy o niektórych osobistych rzeczach i tyle!
Bez słowa usiadłam obok blondyna.
- Gdzie jest Four?-spytałam jeżdżąc wzrokiem po twarzach domowników
- Wyszedł rano- powiedział Zayn- Wróci pewnie wieczorem
- Czyli jestem skazana na Was?
- Tak!- wyszczerzył się Niall
- Super! Nie ma to jak dzień z psychopatami! Ale będzie zabawa!- krzyknęłam- Mam nadzieję że wyczuliście sarkazm!
Wszyscy wpadli w śmiech. Reszta dnia zleciała na kanapie. Gadaliśmy, śmialiśmy się, żartowaliśmy... Wieczorem nadal siedzieliśmy na kanapie. Do domu wparował nagle zdyszany Louis.
- Chłopaki! Mam śla... O cześć Victoria! - wyszczerzył się szatyn
- Cześć? Co masz? Jakie śla...?
- A nic! Nieważne. Jak Ci minął dzień z tymi zbokami?- zaśmiał się
- Całkiem miło
- Ale nie tak miło jak ze mną!
- Hmm...
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem, włącznie z Louisem. Później oglądnęliśmy jakiś film. Czułam się dziwnie luźno w towarzystwie tych pięciu pajaców. Nie czułam się już spięta i przestraszona. Później poszłam do pokoju Louisa i położyłam się spać. Cały czas słyszałam jakieś krzyki z dołu. To nie były krzyki przerażenia czy bólu, tylko szczęścia i wkurwienia. Nie zwracając na nie uwagi zasnęłam.

W ogóle to... Zaskoczeni obrotem spraw? I jeszcze raz Was przepraszam że ten rozdział był taki do baaani :P I jest mi smuuutno że nikt nie pyta bohaterów :'( Nie chcecie wiedzieć o pewnych rzeczach? Dobra, za dużo powiedziałam... xD Co się stanie w ósmym? Hmm... Będę chamska i nic Wam nie powiem xD  Zmykam! Peace! Narka sis! :*

czwartek, 22 maja 2014

Rozdział 6

- Cześć!- uśmiechnęłam się otwierając drzwi
- Victoria! Cześć! Co zrobił Louis po... No wiesz czym?
- Znaczy... Trochę się nawściekał, nakrzyczał no i tyle- wyszczerzyłam ząbki- Zayn mówi że jest śniadanie
Niall bez słowa przewiesił mnie sobie przez ramię i pobiegł do kuchni ze mną na rękach. Na szczęście obyło się bez wywrotki. Piszczałam niemożliwie głośno i śmiałam się.
- Niall! Puść mnie, głupku!!
Wbiegliśmy do kuchni, a blondyn posadził mnie na krześle.
- Co Ci odbiło?!
- Głodny byłem- powiedział z pełną buzią jajecznicy
- Hahaha! Weź się wytrzyj!- zaśmiałam się podając chłopakowi ścierkę
Nagle do kuchni wszedł Louis.
- Co tu się działo? - spytał z groźnym wyrazem twarzy
- Nic...- mruknęłam patrząc w swój talerz
Wiedziałam że znów się wkurzy i będzie kolejna awantura.
- Victoria, nie okłamuj mnie!- warknął
- Spytaj się Nialla!- mruknęłam posyłając blondynowi przepraszające spojrzenie
Louis popatrzył podejrzliwie na chłopaka.
- Co? Nic się nie stało. Wygłupialiśmy się!
- Dobra...
Spojrzałam na Louisa. Mogłabym tam wybuchnąć śmiechem na jego wygląd, ale wolałam się powstrzymać. Wyglądał jakby go ciężarówka potrąciła. Chyba tylko Ja to zauważyłam. Spojrzałam na Nialla i kiwnęłam głową na Louisa. Blondyn zaczął chichotać razem ze mną.
- Co znowu?- mruknął Louis
- Nic, nic...- odparłam
Do kuchni weszli Liam i Harry. Uśmiechnęłam się do Liama co od razu odwzajemnił. Na Harry'ego nie zwracałam uwagi. Zjadłam jajecznicę i wstałam z krzesła. Louis wyszedł do toalety. Odłożyłam talerz i już chciałam wyjść z kuchni, kiedy zatrzymał mnie głos Harry'ego.
- Gdzie idziesz?
- Jak najdalej od Ciebie- wywróciłam oczami
Wszyscy pękali ze śmiechu prócz Harry'ego i mnie.  Nie wiem co było śmiesznego w tym, że nie lubię go. Najwyraźniej nie spodobało mu się takie traktowanie...
- Siadaj!- warknął
- Bo co?
- Bo Ja tak mówię
- Taaa... Jasne! Średnio mnie to obchodzi że Ty coś mówisz...- zrobiłam uśmiech pt. "No i co? Zatkało kakało?!"
Harry wziął kilka oddechów. Cała kuchnia przepełniła się donośnym śmiechem Zayna, Liama i Nialla. Wyszłam z godnością z kuchni, śmiejąc się przy tym. Miałam zamiar się odgryźć, no to to zrobiłam. Wiem, nie powinnam z nikim w tym domu zadzierać szczególnie z Louisem i Harrym, ale tak to już jest jak mnie się wkurzy. Nie miałam wyjścia... Poszłam do pokoju Louisa i przebrałam się w przygotowane przez niego ciuchy.Ubrałam się i usiadłam na łóżku. Nudził mi się, ale nie chciałam ryzykować kłótnią z Harrym czy czymś podobnym. Po kilku minutach drzwi sypialni się otworzyły. Ujrzałam Harry'ego. No to zajebiście! Akurat ON musiał tu teraz wejść?
- Czego chcesz?- wywróciłam oczmi
- Słuchaj! Jak Ja coś do Ciebie mówię to masz się słuchać! Zrozumiano?
Pomyślałam przez chwilkę...
- Ym... Nie
Harry wziął kilka głębokich oddechów.
- Kurwa! Co z Tobą jest nie tak?! Louis Ci chyba przedstawił zasady?! Jak mówię że masz usiąść to siadasz, a jak mówię że masz stanąć to stajesz, jasne?!- krzyknął
- No, taa... Jak słońce kurwa!
W duchu śmiałam się jak opętana, ale starałam się zachować tak zwanego pokerface'a.
- Przestań!
- Bo co mi zrobisz?- spytałam
- Jak nie przestaniesz to się dowiesz- uśmiechnął się chytrze
- Ale się boję!!- mruknęłam sarkastycznie
- Kurwa! Mam dość!!- krzyknął
Chłopak uderzył mnie z otwartej dłoni w policzek.
- I co? Na tyle Cię tylko stać?!- krzyknęłam śmiejąc się
Nie zważałam na palący ból. Chciałam żeby się wkurzył. To w takim razie jest równoważne z tym że chciałam, żeby mnie uderzył. Fuck logic, bitch!! Harry złapał mnie za włosy i wytargał z pokoju. Ciągnął mnie do tej jebanej zamrażarki. Rzucił mną o ścianę. Widziałam jak zdejmuje pasek od spodni.
- Byłaś nieposłuszna...- strzelił z paska- Bardzo nieposłuszna
Harry zaczął mnie bić paskiem po całym ciele. Myślałam że zaraz moje plecy pękną. To było gorsze niż piekło. Mimo tego nie płakałam. Może kilka łez poleciało z moich oczu, ale starałam się powstrzymywać od płaczu. Całe ciało szczególnie plecy i ramiona czułam jakby płonęły. Wszystko bolało mnie tak bardzo, że najmniejszy ruch ręką czy próba przesunięcia się o centymetr sprawiały mi okropny ból. Nie mogłam się ruszać. Harry w końcu przestał. Włożył pasek do spodni i tak po prostu wyszedł. Jak gdyby nigdy nic wyszedł. Teraz już wiedziałam, że nie mogę z nim zadzierać. Coś w środku we mnie pękło. Zaczęłam niemożliwie płakać, ale to z potwornego bólu. Od pięciu lat nie płakałam z bólu fizycznego czy psychicznego. Nie pozwoliłam sobie na to. Każdą łzę, która popłynęła po moim policzku zamieniałam na cięcie na ręce. I tak się stało że od pięciu lat nie płaczę. Mimo że byłam wtedy mała, cięłam się. Wiedziałam że to pomoże...
Skuliłam się w mały kłębek i płakałam. Czułam jak czerwona ciesz cieknie po moich ramionach i plecach. Takiego bólu nie czułam jeszcze nigdy. Chciałam umrzeć. Tu i teraz. Nie myślałam że w moim życiu będzie cokolwiek aż tak bolało. Śmierć moich dziadków nie bolała mnie w ogóle. A to? To jest istne piekło, a nawet gorzej! Płakałam około godziny. Słyszałam że wszyscy w domu mnie szukają. Słyszałam że krzyczą moje imię. Nie byłam w stanie się odezwać. Czułam jakby odjęło mi mowę. Nie mogłam z siebie nic wydusić. Nagle wielka metalowe drzwi otworzyły się. Nic sobie z tego nie robiąc płakałam dalej.

*Oczami Louisa*

Kurwa! Szukamy jej już od godziny! Jeśli uciekła to niedaleko, bo nie wie gdzie jest. Poza tym Zayn pojechał jej szukać.
- Victoria!!- wrzasnąłem, ale nie dostałem odpowiedzi
Reszta też szukała. Przewróciliśmy dom do góry nogami, a jej nadal nie ma! Nagle do głowy wpadło mi ostatnie miejsce do poszukiwań- zamrażarka! Wolnym krokiem podszedłem do metalowych drzwi. Wyjąłem pęk kluczy i włożyłem do zamka odpowiedni. Przekręciłem klucz w zamku i pchnąłem lekko metalową powłokę.  Usłyszałem cichy szloch. Otworzyłem drzwi na oścież i ujrzałem skuloną, szczupłą sylwetkę. To była Ona. Podszedłem widząc że płacze. Koszulka Victorii delikatnie się podciągnęła odsłaniając kawałek pleców. Spojrzałem na nie... Zobaczyłem czerwone i fioletowe pręgi. Wiedziałem co się stało, ale nie wiedziałem kto to zrobił. W środku się we mnie zagotowało. Myślałem że wytłukę cały gang, jeśli ktoś tylko dotknie Victorię. Byłem w stanie zrobić dla niej wszystko. Była tak delikatna i jak płatek róży. Zabiłbym każdego kto by ją skrzywdził. Podszedłem do niej.
- Victoria?- szepnąłem
Nie zważając na mnie dalej płakała.
- Victoria, podnieś się!
- Louis, Ja... Ja nie dam rady!- łkała
- Podniosę Cię, dobrze?
Pokiwała głową twierdząco. Ostrożnie chwyciłem ją za ręce i spróbowałem podnieść. Victoria upadła na ziemię pod wpływem bólu. Na szczęście ją złapałem.
- To gdzie mam Cię chwycić?!
- Za biodra- wychrypiała
Chwyciłem dziewczynę w biodrach i powoli szedłem w stronę drzwi. Nadal po całym domu roznosił się krzyk Nialla.
- Mam ją!!- wrzasnąłem do Horana
Blondyn odwrócił się i podbiegł do Nas.
- Kurwa mać! Co się stało?!- krzyknął
- Nie wiem- mruknąłem- Pomóż!
Chłopak wziął dziewczynę "pod rękę" i razem szliśmy do mojego pokoju. Po policzkach Victorii nadal płynęły łzy. Zabiję kurwa! Zabiję tego kto jej to zrobił!! Zaniosłem z Horanem do mojego pokoju Victorię i delikatnie posadziłem ją na łóżku. Niall wyszedł z pokoju.
- Powiedz co się stało?- spytałem odgarniając włosy z jej twarzy
Nie odpowiedziała. Nie mogła. Bała się. Wiem to...
Wziąłem ją za biodra i zaniosłem do łazienki. Posadziłem Victorię na pralce i wyciągnąłem apteczkę. Zdjąłem bluzkę dziewczyny i zmyłem krew z jej pleców. Gdy to robiłem, w środku byłem wkurwiony i smutny.

I co? Zaskoczyłam Was? :3 Mam nadzieję że tak :D Co będzie w siódmym? Hmm... Mogę Wam tylko zdradzić że... Między Vic a Four coś tam będzie :3 ale nie sądzę że coś się stanie :P Z resztą sami zobaczycie! :D Miłego czytania! I następny rozdział powinien być w poniedziałek :3 Będę wrzucać co 4-5 dni! :)

sobota, 17 maja 2014

Rozdział 5

Prawdopodobnie większość tego rozdziału to dialogi, więc jak chcecie to czytajcie :)Więc mamy już kolejny rozdział, tak? Bardzo mnie smuci że tak mało ludzi komentuje :( Jak tak patrzę to aż mi się odechciewa pisać... A mam mnóstwo pomysłów! Może i wam się nie chce ale dla mnie to ważne!

- Hej, co się stało?- spytałem wycierając łzy cieknące po jej policzkach
- Tęsknie za nimi...
- Nie, nie tęsknisz
- Co? Ale o czym Ty mówisz?
- Nie tęsknisz za nimi! Wiesz, że już nigdy ich nie zobaczysz.
- Louis, Ja nie mam teraz nikogo!!
- Masz mnie! Masz nas!
- Ale Ja nie chcę Was, tylko chcę rodziców i siostrę!!
- Victoria!- uciąłem krótko
- Dobrze...
Chwilę siedzieliśmy w ciszy.
- Przepraszam- szepnąłem po chwili
- Co?
- Przepraszam. Wiem, że za nimi tęsknisz i masz do tego prawo, ale przyzwyczaisz się. Uwierz mi.
- Będzie ciężko...
- Będę przy tobie- uśmiechnąłem się
Dziewczyna odwróciła się przodem do mnie i odwzajemniła uśmiech. Jej cudne, zielone oczy były błyszczące i zaszklone. O czym Ja myślę?!
- Przytulisz mnie?- spytała
- O nie, mała. Thunder się nie przytula!
- Proszę!- jęknęła
- Dobra, chodź!
Przysunąłem się bliżej i objąłem Victorię rękami. Dziewczyna owinęła ręce wokół mojego pasa i oparła głowę o moją klatę.
- Dziękuję- szepnęła
- Jak komuś o tym powiesz, to zabiję!- zagroziłem
- Dobra- zaśmiała się- Rozpowiem w gazetach, że Thunder mnie przytulił!! Mój Boże! Przecież to będzie tragedia!!
- A żebyś wiedziała! No śpij już!- powiedziałem przykładając jej głowę do mojej klatki piersiowej.
- Tak mam spać? - zaśmiała się
- Jak chcesz.
Dziewczyna z uśmiechem odsunęła się ode mnie i położyła głowę na poduszce. Około godzinę myślałem zanim zasnąłem. Wiem że Ona też nie spała.
- Louis?- spytała
- Hm?
- Nie mogę spać
- Ja też
- Um... Zaśpiewasz mi na dobranoc? - spytała nieśmiało
- Co? O nie! Ja nie śpiewam!
- Ale, Louis. Proszę! Jeden raz! Błagam...
- Dobra! Kładź się, to Ci zaśpiewam!
Dziewczyna położyła się przodem do mnie i patrzyła się na każdy mój ruch. Okryłem nas kołdrą i zacząłem śpiewać:
-Your hand fits in mine like it's made just for me
But bear this in mind it was meant to be.
And I'm joining up the dots with the freckles on your cheeks.
And it all makes sense to me. You can't go to bed without a cup of tea..
And maybe that's the reason that you talk in your sleep.
And all those conversations are the secrets that I keep
Though it makes no sense to me. You'll never love yourself half as much as I love you.
You'll never treat yourself right, darlin' but I want you to.
If I let you know, I'm here for you, maybe you'll love yourself,
Like I love you. Ooh...
Kiedy skończyłem Victoria zrobiła wielkie oczy i otworzyła usta.
- Aż tak źle? Mówiłem że nie śpiewam! - zrobiłem minę obrażonego dziecka
- To... To było... To było rewelacyjne!
- Serio?
- Masz cudowny głos! Po prostu piękny! A kto pisał tekst tej piosenki? Nigdy jej nie słyszałam!
- Znaczy... No... Sam ją wymyśliłem- przyznałem
Co ta dziewczyna ze mną robi? Od kiedy Ja jestem taką ciotą?! Znaczy muzyka mnie od zawsze interesowała, ale nie chciałem żeby ktokolwiek wiedział, bo każdy by pomyślał że ciota, pedał itd. Reputacji sobie tym nie zniszczę! Co to to nie!
- Jezus! To było prześliczne! Zaśpiewasz jeszcze raz?
- Nie
- Proszę! To było piękne! I te słowa piosenki... Po prostu rewelacja! A do kogo one są kierowane?- spytała
- Jak na razie do nikogo- wzruszyłem ramionami
- Dlaczego "na razie"?
- Bo nie mam komu jej zaśpiewać
- Przecież mi możesz ją śpiewać! Błagam zaśpiewaj jeszcze raz!- wydarła się
Zatkałem usta Victorii.
- Czyś Ty jest jakaś tępa czy coś?
- Czy coś... - wyszczerzyła ząbki- Ale o co Ci chodzi?
- Zrujnuje sobie tym reputacje! Nikt nie może się dowiedzieć że umiem śpiewać, bo wiesz co będą mówić. Że ciota, że pedał! Z resztą też tak myślę!
- Przestań! Masz piękny głos i pięknie śpiewasz! Inni mogą sobie myśleć co chcą, bo Cię nie znają! I niech żałują!- powiedziała z bananem na twarzy
- Nie sądzę żeby żałowali...
- No nieważne! Zaśpiewaj jeszcze raz!- wydęła dolną wargę
 - UGH... Ty też jesteś wkurzająca!
- Dziękuję!
- Nie ma za co
Rzeczywiście to przezwisko do niej pasuje! Ona ma jakąś schizę! Victoria mnie lubi? Co?! Nigdy w życiu nie obchodziła mnie tak żadna dziewczyna. Nie mogłem z żadną normalnie porozmawiać, bo wszystkie się mnie bały. A Ona? Ona jest nienormalna! Chyba nie wie czym się zajmuję...
Bez dłuższego zastanowienia wziąłem wdech i zacząłem śpiewać to samo. W oczach Victorii dostrzegłem coś niesamowitego, gdy śpiewałem. Po prostu się świeciły jak dwie małe świece. Widać że podobało jej się.
- Jeszcze raz!
- Nie! Na dzisiaj już starczy!
- Ale...
- Nie! Victoria śpij! Miałaś spać!
- Dobra! Ale pod warunkiem!
- Jakim?
- Takim że zrobisz mi masaż- wyszczerzyła białe ząbki
Namyśliłem się przez chwilę.
- No dobra! Ale masz spać!
Dziewczyna położyła się na brzuchu i zamknęła oczy. Włożyłem ręce pod jej koszulkę i zacząłem masować.
- Louis, boli! Nie tak mocno!
Jeździłem ręką po jej plecach. Po pięciu minutach Victoria cicho pochrapywała.
- Masz magiczny głos i ręce- szepnęła
Momentalnie na moich policzkach poczułem dziwne ciepło... Kurwa mać! Mam nadzieję że mi się tylko wydaje czy Ja się serio... Rumienie? Ja pierdole! Nigdy w życiu się nie rumieniłem! I to przez dziewczynę!

*Moimi oczami*

Rano obudziłam się rześka, jak nigdy dotąd. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Louisa śpiącego obok mnie. Wyglądał tak słodko. Zeszłam na dół i szukałam kuchni. Wreszcie po 15-stu minutach znalazłam. Mają wielki dom. Weszłam do kuchni i zobaczyłam dość przystojnego chłopaka.
- Cześć- powiedziałam nieśmiało
- O hej! Siadaj, już robię śniadanie- uśmiechnął się
- My się chyba jeszcze nie znamy, nie?
- Jestem Zayn
- Victoria- przedstawiłam się
Usiadłam przy stole.
- Co się działo w nocy, bo słyszałem coś dziwnego?
- Nic- odparłam ze zdziwieniem- rozmawialiśmy
- W jakim sensie rozmawialiście, hm? Coś tam słyszałem że "Louis, boli! Nie tak mocno!"- zaśmiał się chłopak
Momentalnie moje policzki zaszły rumieńcem.
- Może spytaj się Louisa, co?
- Okej. Mogłabyś obudzić resztę, bo zaraz będzie śniadanie
- Jasne!
 Najpierw poszłam do pokoju Louisa. Usiadłam na łóżku i patrzyłam się na chłopaka.
- Podoba Ci się to co widzisz?- spytał otwierając oczy
Kolejny raz na moich policzkach pojawiła się czerwień.
- Um... Zayn mówi, że śniadanie zaraz będzie
- Okej
Wyszłam z pokoju i moim kolejnym celem był pokój Liama. Weszłam do środka i usiadłam na łóżku.
- Liam- szepnęłam szturchając go w ramię
- Tak?- ziewnął
- Zayn mówi że jest już śniadanie
- Aha
Kolejny pokój to pokój Harry'ego. Bałam się tam iść, bo Harry za mną chyba nie przepadał. No nic. Weszłam do jego pokoju i tak jak poprzednio usiadłam na łóżku, obok niego.
- Um... Harry?- szepnęłam szturchając go w ramię
Chłopak coś tam mruknął i obrócił się na drugą stronę. Wiedziałam że nie będzie łatwo.
- Harry!!
- Czego się kurwa drzesz?!
- Wstawaj! Zayn robi śniadanie!
- No to kurwa zajebiście! Wypierdalaj z mojego pokoju!- warknął
Nic nie mówiąc wyszłam z pokoju. Ale miałam zamiar się odgryźć... Poszłam do ostatniego pokoju. Czyli Nialla. Zapukałam delikatnie.
- Proszę!

wtorek, 13 maja 2014

Rozdział 4

Notka pod rozdziałem! Przeczytaj!

*Moimi Oczami*

Nie rozumiem czemu Louis się tak wkurzył. Przecież spałam na ziemi i nic "niestosownego" nie zrobiłam! Jeszcze boli mnie to ramię. Masowałam je chwilę. Po chwili wstałam z łóżka i podeszłam do półki z książkami. Wyciągnęłam pierwszą, lepszą książkę, usiadłam w fotelu i zaczęłam czytać. Gdy dotarłam już do 45 strony, ktoś wszedł do pokoju. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam chłopaka. Blondyn. Całkiem ładny, ale raczej powiedziałabym że... słodki? Tak, chyba tak.
- Cześć! Nie przeszkadzam?- spytał z uśmiechem
- Chyba nie- powiedziałam bez emocji
- Jestem Niall- przedstawił się
- Victoria
- Jak tam u Ciebie Vici?- spytał spytał z uroczym uśmiechem
- No wiesz... Poza tym że jestem porwana i nie mam bladego pojęcia gdzie zostałam wywieziona, mieszkam z czterema psychopatami, to fenomenalnie!!- uśmiechnęłam się sztucznie
- No nie zachowuj się jak więzień... Uśmiechnij się
- Ale Ja jestem więźniem!
- Dobra, chodź!
- Co chcesz zrobić??
- Chyba trochę się tutaj nudzisz?
- Odrobinkę
Chłopak wyciągnął mnie z pokoju. Wbiegliśmy do salonu, a później do jakiegoś pokoju z mnóstwem automatów, xbox'em i milionami najróżniejszych gier.
- Wow!- wydukałam
- No wiem! To od czego zaczynamy?- spytał
- Auta!- krzyknęłam jak małe dziecko
Wsiedliśmy na plastikowe samochody i zaczął się wyścig. Oczywiście wygrałam. Wygrałam z nim siedem razy, na co już był trochę zdenerwowany.
- Gdzie Ty się tak nauczyłaś jeździć?- spytał zdziwiony
-  Znaczy, Ja... Rok temu brałam udział w wyścigach no i byłam najlepsza, ale potem na jednym z wyścigów ojciec przyjechał na linie mety. Siedziałam miesiąc w poprawczaku. Później nie wzięłam udziału w żadnym wyścigu, ale trenowałam potajemnie- powiedziałam na jednym wdechu
Chłopak słysząc moją wypowiedź otworzył usta i stał jak kołek.
- Serio?
- Tak
Minęła około godzina.
- Wiesz co? Trzeba już będzie wracać, bo za niedługo Louis może przyjść i nie będzie dobrze jak się dowie, że...
- Że co?- spytałam podejrzliwie
- No On nie pozwolił nam... Ugh... Nie pozwolił nam Cię dotykać!
- Co?! Ale dlaczego? Nie jestem niczyją własnością! Nie żeby mi się to nie podobało, ale On nie ma prawa o tym decydować!- krzyknęłam
- No najwyraźniej może- wzruszył ramionami
- Super się bawiłam! Dziękuję Niall!- powiedziałam stojąc w mojej "celi"
- Nie ma za co. To była dla mnie mnie przyjemność!
Pocałowałam chłopaka w policzek, gdy nagle do pokoju wszedł Louis. Jak to oczywiście zobaczył to się wkurwił. Patrzył na Nialla morderczym wzrokiem. Niall spuścił głowę i wyszedł marszem z pokoju, posyłając mi pokrzepiający uśmieszek. Louis zamknął drzwi na klucz.
- Co. To. Miało. Być?- warknął
- Nic- odparłam z figlarnym uśmiechem
- Co nic?! Pytam się co to było!- krzyknął
- Nic - powtórzyłam
- Pytam po raz ostatni: Co. To. Było!?- syknął
- Ja mówię po raz ostatni że NIC!- uśmiechnęłam się zadziornie
Za moje prze cudne zachowanie dostałam w twarz z otwartej dłoni, ale trochę lżej niż za pierwszym razem. Złapałam się za policzek i usiadłam na łóżku. Patrzyłam na Louisa z pogardą i obrzydzeniem w oczach. Tak jak zawsze na niego patrzę.
- Może teraz mi powiesz, księżniczko?
- Pocałowałam Nialla w policzek i nic więcej - powiedziałam wywracając oczami
- No to zajebiście! Czy Ty jesteś normalna?!
- Ale nie wiem o co Ci znowu chodzi!
- O to, że jesteś tu drugi dzień i już się zakochujesz w Niallu!
- Nie zakochałam się w nim!
- To co to było?!
- On jest dla mnie po prostu miły! Spędziłam z nim fajnie czas i się z nim po przyjacielsku pożegnałam! Coś jeszcze?
Louis wziął kilka głębokich oddechów.
- Czyli jak ktoś jest dla Ciebie miły to od razu się z nim migdalisz?!- wrzasnął
- Może idź się spytaj Nialla czy to było "migdalenie" skoro taki mądry jesteś!- krzyknęłam i usiadłam na łóżku
- Nieważne...

*Oczami Louisa*

- Mogę wziąć prysznic?- spytała po kilku minutach ciszy
- Tak, pokażę Ci gdzie jest łazienka...
- Wiem gdzie jest!
- Ale Zayn z niej korzysta, więc wykąpiesz się w mojej - uśmiechnąłem się chytrze
- No dobra
- W ogóle to Ci się chyba nie przedstawiłem?
- Znam twoje imię - powiedziała
- Ciężko go nie znać. Więc mów mi po imieniu!
- Dobra - mruknęła
Zaprowadziłem ją do mojego pokoju. Podszedłem do komody i wyjąłem z niej chyba najmniejszy dresy jakie miałem, biały podkoszulek i czyste bokserki.
- Masz- podałem jej ciuchy- Wiem że nie marzyłaś o czymś takim, ale nie mam nic innego, więc jak chcesz to możesz chodzić nago?- spytałem z figlarnym uśmiechem
- Dzięki. I wolę nie- zrobiła grymas
- Jak chcesz.
Victoria weszła do łazienki. Postanowiłem, że też już się przebiorę w moją "piżamę". Zdjąłem spodnie i bluzkę i położyłem się na łóżku. Założyłem ręce za głowę i myślałem. Włączyłem telewizor i wszędzie mówili o porwaniu Victorii. Wyłączyłem to ustrojstwo, bo już mi się to powoli nudziło.

*Moimi oczami*

Weszłam do łazienki i zamknęłam drzwi na klucz, cztery razy upewniając się czy są zamknięte. Weszłam do kabiny i umyłam dokładnie ciało. Nie było nic damskiego, więc użyłam żelu Louisa. Wyszłam z kabiny i sięgnęłam po ręcznik. Wysuszyłam dokładnie ciało i spostrzegłam się że nie wzięłam ubrań, które dał mi Louis. Strzeliłam sobie z otwartej dłoni w czoło na pobudkę. Owinęłam się szczelnie ręcznikiem i wyszłam z łazienki. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to klata. A do kogo ona należała? Oczywiście że do Louisa! Leżał sobie w samych bokserkach na łóżku z rękami za głową. Muszę przyznać, że był bardzo "wysportowany".

*Oczami Louisa*

- No, no, no! Czym zawdzięczam TAKĄ wizytę?
- Spadaj! Nie wzięłam sobie ubrań!
- To możesz się przebrać tutaj. Mi to nie przeszkadza!-uśmiechnąłem się chytrze
- Ale mi tak!
- No to jak wolisz!- wyrzuciłem teatralnie ręce w powietrze
Wzięła ciuchy i poszła do łazienki. Po chwili wyszła z łazienki w moich bokserkach i koszulce.
- Nie zapomniałaś o czymś?- spytałem wymachując spodniami w powietrzu
- UGH... Dlaczego Ty musisz być taki?!
- Jaki?
- Taki... Taki wkurwiający!!
- Bo lubię!
- Normalnie jak dziecko! Dawaj te spodnie!- wrzasnęła
- Nie!
Dziewczyna położyła się na łóżku i obróciła się plecami do mnie udając tak zwanego focha.
- No masz- poddałem się
Victoria wzięła spodnie i je ubrała. Znów położyła się tyłem do mnie. Za pewne myślała.  Po kilku minutach odezwała się.
- Louis?
- Tak?
- Dlaczego tutaj jestem?
Victoria obróciła się na plecy i spojrzałam prosto w moje błękitne oczy, ale tym razem normalnie. Bez obrzydzenia czy czegoś podobnego. Przez chwilę pomyślałem.
- Zaczęło się od tego, że twój dziadek, czyli ojciec twojego ojca, zawarł z naszym gangiem umowę. Twój ojciec kiedy się o niej dowiedział postanowił Cię chronić i został psem. W końcu za to co Ja i mój gang robimy twój ojciec miał i ma za zadanie nas zamknąć. Wniósł na nas oskarżenia do sądu i teraz nas szukają. Porwaliśmy Cię, żeby twój ojciec wycofał zarzuty i znów dołączył do naszej mafii. Zobaczymy co z tego wyniknie.
- Czyli mój dziadek był w mafii?!- krzyknęła
- Tak. On był jej szefem! Później twój ojciec przejął interesy, ale zerwał umowę zostając gliną!- warknąłem
- Nie mogę uwierzyć!
- Jeśli twój ojciec wycofa zarzuty tym samym dołączy do naszego gangu, przestanie być pałą i będzie zarabiał grubą kasę!
- Jezus! Ale On to na pewno zrobi żeby mnie ratować!
- Czyli dobrze się składa, księżniczko- uśmiechnąłem się
- Nie mów tak do mnie!- warknęła
- No masz jeszcze jakieś pytania?
- Tak. Jeśli mój tata zostanie w tej całej mafii co się stanie ze mną, mamą i moją siostrą?
- Hmm. No twój ojciec będzie z rodziną, ale będzie też jeździł na misje. A Ty, moja droga, będziesz też w naszej mafii, bo skończyłaś już szesnaście lat! Za dwa lata będziesz mogła jeździć na misje z nami! O ile wszystko pójdzie po naszej myśli!
- Co?! Ja też będę w tym gównie?!- wrzasnęła
- Tak!- uśmiechnąłem się
Złapała się za włosy i przetwarzałam wszystko w głowie co do tej pory usłyszała. Na bank była przestraszona.
- Czyli jak to wszystko będzie?- spytała
- No cały nasz gang włącznie z tobą wyjedzie do naszej siedziby, która znajduje się w Londynie. Niestety już nigdy nie zobaczysz rodziców. Chyba, że Max pozwoli Ci pisać do nich listy.
- Kto to Max?
- Szef naszej mafii
- Okej! Czyli Ty to kto?- spytała
- Louis Tomlinson- zaśmiałem się
- To wiem, ale opowiedz mi coś o sobie, skoro będziemy w jednym szajsie!- mruknęła
- No więc zadawaj mi pytania, a Ja ci odpowiem!
- Ile masz lat?
- 23
- Aha. Od kiedy jesteś w mafii?
- Dołączyłem do niej w wieku piętnastu lat
- Masz rodzeństwo?
- Jedną, młodszą siostrę
- Jak Ona ma na imię?
- Lottie
- Aha. Dlaczego jesteś taki okropny w stosunku do mnie?
- Co?
- To co słyszałeś!
- Nie rozumiem
- Na samym początku nazwałeś mnie suką, wjebałeś mnie do jakiejś zamrażarki i ciągle się na mnie wydzierasz!
- A pamiętasz pierwszą zasadę?
- Tak
- Więc jak jesteś nie posłuszna, to jesteś karana- wzruszyłem ramionami
- No to kurwa zajebiście!- mruknęła sarkastycznie
- Wiem- powiedziałem
- Ile już dziewczyn porwaliście?
- Wiele
- I co z nimi zrobiliście?
- Nie żyją- odparłem
- Zabiliście je, tak?
- Nie. One same się zabijały, bo były na granicy rozpaczy. Wyły dnie i noce, a później same się wieszały czy cięły albo topiły...
- Aha... Okeeej... No to było ciekawe!
- Teraz ja zadaję pytania! Dlaczego się mnie nie boisz?
- Um... Nie odpowiem na to pytanie, bo się boję twojej reakcji!
- Gadaj!
- Ale obiecujesz że się nie wkurzysz?
- Nie obiecuję, bo się wkurzę!
- No to obiecaj, że nic mi nie zrobisz!
- To się okaże...
- No dobra... Nie boję się Ciebie, bo nie mam się czego bać! Jesteś okropnym chamem! Ojciec mnie uczył żeby nie okazywać swojego strachu i słabości, bo to tylko pogorszy twoją sprawę! A no i sądzę, że jesteś totalnie pojebanym ścierwem!!!- wyszczerzyłam wszystkie ząbki- no i jeszcze że jesteś żałosny, bo sądzisz że wszystko możesz i że jesteś taki "Wielki pan Tomlinson"! A się mylisz! A no i jeszcze....
- Dość!!- warknąłem
- Co się stało? Prawda boli, nie?
- Tak! Szczególnie wypowiadana z twoich ust! Ale masz rację, w niektórych sprawach
- Co proszę?! Czy wielki Pan Tomlinson przyznał mi właśnie rację?! Ludzie tu trzeba pogotowie wezwać z nim jest coś nie tak!!
- Zamknij się już!- fuknąłem obrażony
- Dobra, przepraszam! Czyli co? Będziemy w jednym gangu?
- Tak. Jeśli twój ojciec wycofa zarzuty, to tak- uśmiechnąłem się
- Tylko błagam Cię o jedno...
- Czyli co?
- O to żebyś mnie nie bił!!
- No Ja Cię przepraszam bardzo, ale zasady są, a Ty się ich nie trzymasz!!
- Ale to że się nie trzymam jakichś jebanych zasad nie znaczy, że masz mnie za każdym razem bić!!
- No właśnie Ci mówiłem, że jeśli nie będziesz posłuszna, to będziesz karana!!!- wydarłem się
- Dobra, kurwa!! Rób se co chcesz!! Ale chciałam Ci powiedzieć, że te zasady są do dupy!!
- Wszystkie zasady są do dupy, ale trzeba się ich przestrzegać...- powiedziałem
- Jakoś Ty ich nie przestrzegasz
Nic nie odpowiedziałem.
- A masz jakąś ksywkę?- spytała zmieniając temat
- Tak
- Jaką?
- Thunder
- Ciekawie...
- Ta. A Ty masz jakieś?
- Może się spytaj moich przyjaciół, których już nigdy nie zobaczę?- powiedziała, a jej głos załamał się w połowie
Płakała.
                                                                                                                                                                 
 Słuchajcie! 
Będę częściej dodawać rozdziały!! 
Happy? Mam nadzieję że tak! 
I w ogóle to jak czytacie dajcie cokolwiek pod rozdziałem (fajne, zabawne itp.) albo komentarz! 
Mam dla was jeszcze jedną "notkę"... 
Zdradzę Wam tylko że w piątym rozdziale Thunder będzie 
"coś robił" dla Victorii... Ale co? 
Dowiecie się już w SOBOTĘ!!! 
A jeśli nie możecie doczekać się do soboty to komentarze 
(wrzucę w piątek) :) Miłego czytania!! :D

piątek, 9 maja 2014

Rozdział 3

 Cześć! Mam dla was kolejny rozdział!! Myślę, że zaskoczeni po drugim? ;) W tym oto trzecim akcja nabierze tępa :) Jeśli się podobało to skomentuj, bo nic Cię to nie kosztuje, a mnie motywuje :)

Rano wstałam około godziny siódmej. Przypomniała mi się ta karteczka. Przeraziłam się. Wstałam, wybrałam z szafy to.  Zeszłam na dół i przywitałam się z rodziną.
- Tato, jak na policji? Wydajesz się taki... Inny?
- Może, ale to nie ważne
- Powiedz! - poprosiłam i wydęłam dolną wargę
- Bo chodzi o to, że mam złapać pewnych ludzi, ale Oni są nieźli, więc to będzie ciężkie- oznajmił z wymuszonym uśmiechem
 - Aha- mruknęłam
Zaczęłam jeść śniadanie. Po skończonym posiłku postanowiłam iść do Melisy.
- Tato, wychodzę!- krzyknęłam ubierając granatowe conversy
- Gdzie?
- Do Melisy!
Powolnym krokiem wyszłam z domu i ruszyłam  w stronę domu przyjaciółki. Głupia Ja, oczywiście poszła skrótem przez ciemną, wąską uliczkę. Gdy już miałam z niej wychodzić poczułam, że ktoś przykłada mi jakąś wilgotną chusteczkę do ust. O kurwa!! Czułam się coraz słabiej, aż w końcu zasnęłam. Nie wiem ile spałam. Żałowałam że poszłam tą durną uliczką...
Obudziłam się w jakimś pokoju. Ściany były szare i popękane w niektórych miejscach. Siedziałam przywiązana  krześle. Sznury wrzynały się w moje nadgarstki prawie je rozcinając. W pokoju było jedno małe okno u góry jednej ze ścian. Zaczęłam się wyszarpywać, ale sznury wygrały. Nagle usłyszałam trzask przekręcanego kluczyka w drzwiach. Byłam przerażona.  Siedziałam osłupiała i patrzyłam kto wyłania się zza drzwi. Do pomieszczenia wszedł dość wysoki chłopak. Miał brązowe włosy lekko zaczesane na bok, okulary przeciwsłoneczne na nosie, skórzaną kurtkę i ciemne dżinsy. Podszedł do mnie i powiedział:
- Dzień dobry. Jak się spało?
Co? Serio? Mój porywacz mnie kurwa pyta "jak się spało"? Na serio?
Nic nie odpowiedziałam.
- Możesz?- spytałam po chwili ciszy
Chłopak bez słowa rozwiązał sznury na moich rękach i je zdjął.
- Czego ode mnie chcecie?- spytałam bezsensownie
- Nie powinno Cię to teraz obchodzić. Przedstawię Ci zasady, do których musisz się stosować. Najważniejsza to: Musisz być posłuszna!- na te słowa chciało mi się płakać i jednocześnie śmiać
Ja? Ja, posłuszna?? Hahaha!!! No to było w chuj śmieszne!!!
- Do każdej osoby w tym domu masz mówić "Pan". Jeśli zrobisz coś niestosownego będziesz karana. Rozumiesz? Teraz powiesz "Tak, proszę Pana".
Namyśliłam się chwilkę.
- Chyba w twoich jebanych snach, tępy chuju!!- wrzasnęłam powstrzymując śmiech
Sama nie wiem dlaczego to powiedziałam. Nie bałam się śmierci, bo wiedziałam że i tak prędzej czy później zginę. Ojciec uczył mnie, że nigdy nie wolno się poddawać i okazywać swojej słabości... 
Ten "ktoś", bo nie znam imienia, zamachnął się i (chyba) z całej siły uderzył mnie z otwartej dłoni w policzek.
- Suka!- warknął
Chłopak chwycił mnie za włosy i zaczął targać mnie po ziemi. Po moim policzku popłynęła łza bólu, ale szybko ją wytarłam. Chłopak rzucił mną o ścianę w jakimś pomieszczeniu. Było tam strasznie zimno. Wydawało mi się że jestem w jakiejś zamrażarce.
- Mówiłem, że będziesz karana za nieposłuszeństwo- powiedział i wyszedł
Niemiłosiernie piekł mnie policzek. Po prostu płonął żywym ogniem, ale jestem już przyzwyczajona do bólu.  Trzymałam chłodną dłoń przy obolałym miejscu, co przynosiło lekką ulgę. Nie chciało mi się w tej chwili płakać, tylko zamordować tego chłopaka. Nie byłam na granicy rozpaczy, tylko na granicy wkurwienia. Co za chuj...
Skuliłam się i powoli zasypiałam.

*Oczami Louisa*

Wyszedłem z tego pokoju na maksa wkurwiony. Zszedłem na dół do chłopaków i usiadłem na kanapie.
- I co?- spytał Liam
- Gówno kurwa! Suka i tyle!
- Gdzie Ona jest?- spytał
- W zamrażarce- warknąłem
Nigdy jeszcze żadnej dziewczyny nie musiałem wsadzać do zamrażarki za nieposłuszeństwo, bo inne były po prostu grzeczne i tyle. A Ona? Ona była inna niż wszystkie. Nie bała się, ale mnie wkurwiała, co źle się dla niej skończyło. Znaczy tak czy tak ją zamordujemy, ale nie teraz. Jeszcze jest czas.
- Kurwa, Louis! Ona tam zamarznie idioto!-wrzasnął Harry
- Bez przesady! Dałem na -1. Przeżyje!- mruknąłem wywracając oczami
- Ja pierdole! Idę po nią
- To se idź!
Liam wyszedł z salonu i poszedł do zamrażarki. Wszyscy się na mnie patrzyli z politowaniem.
- No a co kurwa miałem zrobić jak mnie wkurwiła?!- krzyknąłem
Oni się nie odezwali. Poszedłem do siebie.


*Moimi oczami*

Obudził mnie trzask otwieranych drzwi. Otworzyłam oczy i zobaczyłam chłopaka. Był podobnego wzrostu co tamten, ale miał milszy wyraz twarzy. Poza tym się uśmiechał. Miał krótkie włosy zaczesane w górę. Był ubrany w białą bluzkę i czarne dżinsy.
- Cześć, jestem Liam
- Victoria
- Wiem. Chodź! Ogrzejesz się- uśmiechnął się
Zdziwiło mnie to.
- Ale...- nie dał mi dokończyć
- Nie. Nic Ci nie zrobię- powiedział
Poszłam z chłopakiem na górę. Weszliśmy do jego pokoju. Usiadłam na łóżku, tak jak powiedział i czekałam. Po chwili Liam przyszedł z kocem i herbatą.
- Masz
- Dziękuję- odparłam- Dlaczego nie chcesz mnie zabić, a jesteś dla mnie taki miły?- spytałam głupio
- Bo nie widzę powodu, dlaczego miałbym być dla Ciebie takim skurwielem. Nic nikomu nie zrobiłaś, więc sądzę, że nie ma takiej potrzeby- uśmiechnął się siadając obok mnie
- Zginę, prawda?
Chłopak zrobił smutną minę i pokiwał głową na znak, że to prawda. Dopiero teraz zaczęłam płakać, ale to nie dlatego, że bałam się śmierci, tylko dlatego że odejdę z tego świata bez pożegnania się z mamą, tatą, siostrą i resztą. Jeszcze w taki haniebny sposób. Liam mnie... przytulił? Wtf?! Głaskał mnie po włosach i pocieszał. Ja tu kurwa myślałam, że Oni chcą mnie zabić, a ten chłopak mnie przytula??!! Po kilku minutach przestałam płakać. Siedziałam na łóżku w ramionach chłopaka. Był już wieczór.
-Słuchaj. Ja będę spał na łóżku, a Ty na podłodze i ani słowa Louis'owi!- powiedział
Zanim zdążyłam otworzyć usta On kontynuował:
 - Tak. To tamten co wrzucił Cię do zamrażarki
Przypomniałam sobie tego całego Louisa, i aż mi się nie dobrze robiło. Miałam ochotę zwrócić to co jadłam. Czyli w sumie to nic, prócz śniadania. Kurwa!  Głodna jestem!!!
- Jesteś głodna?- spytał tak po prostu znikąd
- Um... Czy Ty mi czytasz w myślach?- spytałam zdziwiona
- Nie, ale znam się na ludziach- odparł ścieląc sobie na podłodze
- Poproszę- powiedziałam
Liam zszedł na dół i wrócił do mnie z talerzem kanapek. Zjadłam wszystkie bez gadania i podzękowałam Liam'owi. Był już wieczór, więc położyłam się spać. Przez około godzinę leżałam i myślałam. Musiałam iść za potrzebą, a nie chciałam budzić Liama, więc wstałam z łóżka i ominęłam chłopaka. Nagle złapał mnie za nogę i pociągnął, tak że upadłam na podłogę.
- A gdzie to się pani wybiera, hm?- spytał
- Do toalety- odparłam
- Idź
Liam puścił moją kostkę, a Ja wyszłam z pokoju. Jak to Ja. Czyli sierota, zapomniałam się Go spytać gdzie jest łazienka. Postanowiłam sprawdzić najpierw na górze, ale nie było. Zeszłam na dół. Mogłam uciec, ale nie wiem gdzie jestem i złapali by mnie. Szłam przez długi korytarz kiedy nagle ktoś złapał mnie za biodra i zatkał usta ręką. "Ktoś" odwrócił mnie przodem do siebie. Zobaczyłam przystojnego chłopaka z lokami na głowie i zielonymi oczami. Nie wyglądał na kogoś z jakiegoś gangu.
- A gdzie się nasza księżniczka wybiera?- spytał z chytrym uśmieszkiem i z lekkim wkurzeniem w głosie
- Do toalety- powiedziałam z drżącym głosem
- Bo Ja w to kurwa uwierzę?!- warknął
- Naprawdę! Chciałam tylko skorzystać z toalety!- jęknęłam kiedy mocniej ścisnął mnie w pasie
- Dobra! Chodź!
Poszłam za brunetem. Zaprowadził mnie do łazienki. Oczywiście stał za drzwiami. Załatwiłam sprawy fizjologiczne i wyszłam z toalety.
- Mogę chociaż wiedzieć jak masz na imię?- spytałam nieśmiało
- Harry
Chłopak pociągnął mnie za sobą do jakiegoś innego pokoju.
- No na co czekasz? Kładź się!- mruknął
- Ale Ja...
- Kurwa gówno Ty! Kładź się i już!- krzyknął
Lekko się wzdrygnęłam, ale położyłam się tak jak kazał. Widać że Harry'emu sprawiało przyjemność to, że mnie straszył. A chuj Go! Harry położył się obok mnie. Leżeliśmy plecami do siebie, więc nie było tak źle.
Rano obudziłam się w tym samym łóżku, w tym samym pokoju, w którym zasnęłam. A miałam nadzieję, że to tylko jakiś denny koszmar. Nie kurwa! To rzeczywistość! Harry spał obok mnie. Spojrzałam na zegar na ścianie. Była 7:00. Myślałam że jeszcze wszyscy śpią. Poszłam do pokoju Liama gdzie miałam swoje ciuchy. Włożyłam czyste bokserki, które dał mi Liam i resztę mojej garderoby. Liama w pokoju nie było. Siedziałam na łóżku i się nudziłam.

*Oczami Louisa*

Obudziłem się około 8:00 rano. Myślałem nad tym co zrobiłem i oczywiście o Niej. O Victorii. Była inna. Zdecydowanie inna. Wszystkie dziewczyny, które porywaliśmy czy coś w tym stylu były tak przerażone, że ryczały całe dnie i noce. Prosiły, żebym je zabił, a później same się wieszały, cięły albo topiły. Różnie to bywało. Ubrałem się i zszedłem na dół. W kuchni siedział Liam.
- Gdzie Victoria?- spytałem nalewając sobie soku
- Odsypia - odparł z chytrym uśmiechem
- Że co?! - zrozumiałem o co chodzi
- Szkoda że nie słyszałeś jak w nocy krzyczała moje imię.
Ale przyznam miałem ochotę go zajebać. Walnąłem go w twarz z pięści i pobiegłem po schodach na górę. Wszedłem do pokoju Liama. Zobaczyłem Victorię siedzącą na łóżku. Podniosła twarz i spojrzała na mnie z pogardą, bólem, smutkiem i obrzydzeniem. Ani grama strachu nie widziałem w jej spojrzeniu. Wiem, że się bała, ale tego nie okazywała.
- Co Ty robisz?! - wydarłem się
- O co Ci chodzi?
- O to że dałaś dupy Liam'owi!
- Nikomu nic nie dałam! Spałam na podłodze!- powiedziała
Chwyciłem ją za ramię i zacząłem ciągnąć do mojego pokoju. Rzuciłem ją na łóżko i wyszedłem z pokoju zamykając za sobą drzwi. Zszedłem na dół i walnąłem się na kanapę. Nagle zadzwonił mój telefon. Miałem znowu jakąś sprawę do załatwienia. Założyłem kurtkę i wyszedłem z domu razem z Zaynem, Harrym i Liamem. Niall został w domu pilnować Victorię.

niedziela, 4 maja 2014

Rozdział 2

Oto rozdział 2! Podobał Wam się pierwszy czy raczej średniawy? Nie martwicie się bo akcja dopiero się rozkręca :) także zachęcam do czytania! Bardzo proszę o komentarze :)

Rano obudziłam się w świetnym nastroju. Chwała Bogu! Dzisiaj sobota! Rozglądnęłam się po pokoju i zobaczyłam Melisę rozwaloną na pół łóżka, ale nie widziałam Emmy. Przeszłam nad Melisą, która aktualnie śliniła mi poduszkę. Postawiłam jedną nogę na ziemi i od razu ją wzięłam, bo poczułam, że stanęłam na czymś miększym niż mój dywan. Spojrzałam w dół i leżała tam biedna Emma. Najdziwniejsze jest to, że nie wiem jak Melisa znalazła się w moim łóżku. Zasnęła na drugim końcu pokoju, w drugim łóżku, więc pewnie lunatykowała. Przesunęłam lekko nogą śpiącą Emmę i poszłam wziąć prysznic. Kiedy wyszłam z kabiny przypomniałam sobie, że nie wzięłam czystych ciuchów. Owinęłam się ręcznikiem i poszłam do mojego pokoju. Kiedy uchyliłam drzwi zobaczyłam, że Henry i Luke siedzą z dziewczynami i o czymś rozmawiają. Stanęłam jak wryta w drzwiach.
Henry zagwizdał po czym powiedział:
- No, no, no! Jakie widoki, nie Luke?!
Masakra! Owinęłam się szczelniej ręcznikiem i spaliłam buraka.
- Chłopaki wypad, chcę się ubrać!!!- krzyknęłam
- Już, już!! Spokojnie!- zaśmiał się Luke
Chłopaki wyszli z mojego pokoju, a Ja mogłam się spokojnie ubrać. Wsunęłam na nogi moje granatowe dżinsy i białą luźną bluzkę ze złotymi ćwiekami. Dziewczyny zeszły na dół, a Ja wysuszyłam włosy. Cały czas kiedy wykonywałam jakiekolwiek czynności, czułam że ktoś mnie obserwuje, ale to pewnie moja wyobraźnia. Zeszłam na dół i zobaczyłam moich przyjaciół w salonie. Jedli sobie smacznie jajecznicę. Dołączyłam do nich. Po skończonym posiłku pozmywałam razem z Melisą naczynia. Poszłam na górę i walnęłam się na łóżko, bo nie chciałam z szajbusami oglądać jakiegoś filmu. Leżałam na łóżku i przeglądałam stronki na internecie. Nagle do mojego pokoju weszła Melisa.
- Cześć- powiedziałam z uśmiechem
- Hej. Co się stało?- spytała zaciekawiona
- Nic. Dlaczego pytasz?
- Bo wydajesz się jakaś taka dziwna. Okres masz?- zaśmiała się
- Nie, nie mam- fuknęłam- Ale tak jakoś dziwnie się czuję. Jakby, no...- nie mogłam się wysłowić
- Powiedz. Wiesz, że jestem twoją przyjaciółką i wszystko możesz mi powiedzieć- oznajmiła siadając obok mnie
- No, dobrze, ale czy Ty mi powiesz pierwsza co Cię gryzie? Bo widzę, że Ty też jakaś nie w sosie jesteś!
- Znaczy, Ja mam takie dziwne uczucie jakby mnie ktoś bez przerwy obserwował- powiedziała
Zamarłam. Nie wiedziałam co powiedzieć. Skoro Ona czuje się tak samo jak Ja to znaczy, że coś może być naprawdę nie tak.
- Dobra, a teraz Ty- powiedziała z uśmiechem
- Znaczy... Ja, no, ten, yyy... Jezu! Ja też się tak czuję! I skoro też masz takie wrażenie to coś jest na rzeczy!
- Kurwa! Coś na pewno jest nie tak! Słuchaj trzeba pogadać z Emmą i chłopakami! Jeśli Oni też mają takie wrażenie, jak my to coś trzeba będzie zrobić!
Zeszłyśmy obie na dół. Ja chwyciłam pilota i wyłączyłam telewizor. Chłopaki i Emma popatrzyli na mnie zdezorientowani.
- Słuchajcie- zaczęłam siadając obok nich- Ja z Melisą mamy takie dziwne wrażenie, że... Ale nie pomyślcie, że jesteśmy jakieś nienormalne. Ale mamy takie wrażenie, jakby ktoś nas ciągle obserwował. Czy Wy też tak macie?- spytałam nieśmiało
- Ja pierdole!- szepnął Henry- Wiedziałem!
- Henry, nie mów że Ty też tak masz!- prosiłam
- Nie tylko On- powiedział spokojnie Luke
- Ale jak to?- spytała zdezorientowana Melisa
- Tak. Ja i Henry też takie mamy uczucie! No kurwa! Coś jest nie tak!
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale nie tylko Wy macie takie wrażenie!- powiedziała Emma
- Jezu, Chryste!! Czy na serio ktoś może nas obserwować?- spytałam z niedowierzaniem i strachem w głosie
- Myślę, że tak- mruknął Henry
- Nie jest dobrze! Trzeba coś z tym zrobić!- powiedziała Melisa
- Ale co kurwa zrobisz?! Przecież nie pójdziemy z tym do mojego Ojca, bo pomyśli, że jestem jakaś chora psychicznie!!- krzyknęłam
- Victoria ma rację!- poparł mnie Luke
- Trzeba być teraz ostrożnym! Zachowujcie się normalnie i po prostu się nie rozdzielamy, Jasne?!- powiedział Henry
- Jasne!- odparli wszyscy chórem
-  Telefony zawsze z pełną baterią i kasą na koncie!
Wszyscy siedzieliśmy cicho i myśleliśmy. Nagle Luke się zerwał z kanapy i wyszedł z domu.
- A tego co ugryzło?!- spytałam cicho
- Ma jakiś pomysł!- odparł Henry
Po jakichś piętnastu minutach telefon Emmy zaczął wibrować. Odebrała połączenie:
- Halo?- spytała- Um... Tak, ale co się stało? Co?! Serio?! Ale... Nie, to nie możliwe!! Tak, dzięki za info! Cześć!- powiedziała po czym się rozłączyła i drżącymi rękoma odłożyła telefon na stolik
- Em, co się stało?- spytałam przerażona
- Dostałam info od Lucy, że Luke'a właśnie wiozą do szpitala- szepnęła
Kolejny raz dzisiaj mnie zamurowało. Myślałam, że zaraz się popłaczę z bezsilności i ze strachu.
- Ale jak to co się stało?!
- No, bo... Bo Luke'a p-postrzelili- powiedziała drżącym głosem
- Że co?!- wrzasnął Henry- Kurwa, no nie!! Kto to był?!
- Nie wiem. Lucy nic nie mówiła.
- Ja pierdole! Teraz to już wiemy, że ktoś nas obserwuje, ale kurwa kto?!- wrzasnęła Melisa
- Gówno mnie to teraz obchodzi, Melisa!!! Trzeba jechać do szpitala!!- krzyknęłam
- Victoria, skoro Luke został kurwa postrzelony, to myślisz, że Ty jesteś nietykalna?!- wrzasnął Henry
- Mogę być chuj wie jaka, ale Ja tam jadę! Z Wami czy bez?!
Henry westchnął ciężko, ale się zgodził. Wyszliśmy z domu rozglądając się na wszystkie strony. Nikogo nie było. Wsiedliśmy do mojego auta i z zawrotną prędkością ruszyliśmy do szpitala. Kiedy wysiedliśmy pobiegliśmy do jakiejś pielęgniarki.
- Przepraszam, co się dzieje z Lukiem Foster?- spytałam z wymuszonym uśmiechem
- A Pani jest kim dla niego?
- Siostrą- skłamałam prosto w oczy
- Luke jest na sali operacyjnej. Nic mu nie będzie, ale musi zostać w szpitalu przez co najmniej tydzień. Za pół godziny będzie w sali 304- powiedziała
- Dziękuję
Podeszłam do reszty.
- I co z nim?- spytała Emma
- O ile dobrze zrozumiałam pielęgniarkę to Luke ma operację, ale nic mu nie będzie. Za około pół godziny będzie w sali 304, a w szpitalu musi zostać co najmniej przez tydzień- powtórzyłam słowa pielęgniarki
- Jezu! Musicie być ostrożne!- powiedział Henry
Siedzieliśmy na krzesełkach prawie 40 minut i dalej nic.
- Ja idę na salę. Idziecie ze mną?- spytałam
W odpowiedzi dostałam zerwanie się przyjaciół z krzeseł. Poszliśmy razem pod drzwi sali 304. Pociągnęłam za klamkę i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to Luke, który blady leżał na łóżku szpitalnym. Otworzył lekko oczy i kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się szeroko.
- Luke!- krzyknęłam i podbiegłam do łóżka- Nic Ci nie jest?!
- Też miło Cię widzieć- powiedział ironicznie
- Przepraszam, a teraz mów jak się czujesz!- rozkazałam
- Już lepiej. Będziesz mnie teraz przesłuchiwać, prawda?- spytał robiąc grymas na twarzy
- Żebyś wiedział- powiedziałam i zrobiłam mój szatański uśmiech- Więc tak: Gdzie, kiedy, jak i kto?- spytałam od razu
- Um... to było jak wyszedłem z domu to przechodziłem przez park, wiesz który, nie?- powiedział na co twierdząco pokiwałam głową- no i wtedy dostałem kulkę w ramię. Nie całkiem wiem kto to był, ale coś tam pamiętam.
- Mów- powiedziałam
- No, to był jaki chłopak w bluzie z kapturem. Zauważyłem, że miał kilka tatuaży i jakieś takie dziwne włosy. Czarne i lekko podwijane do góry. Wyglądał jak jakiś pedał normalnie!- powiedział
- Okej, a nie wiesz kto Ci pomógł czy coś? Czy w pobliżu były jakieś osoby?- wypytywałam
Sama czułam się jak policjantka. Ma się te gany po Ojcu!
- Um... Nie, nikogo nie widziałem- powiedział
Nagle do środka weszła reszta.
- Jak się czujesz Stary?- spytał Henry
- Lepiej- odparł Luke
- Pewnie Victoria już Cię przesłuchała, nie?- spytała rozbawiona Melisa
- A jakby inaczej?!
- No weźcie! Aż tak źle chyba ze mną nie jest?!- powiedziałam
Wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Długo rozmawialiśmy ze sobą, ale po kilku godzinach przyszedł doktor i powiedział, że Luke musi odpocząć. Pojechaliśmy do mnie do domu. Gdy weszłam z resztą do mojego pokoju zobaczyłam na oknie przyklejoną karteczkę. Trzeci raz dzisiaj zamarłam. Ale tym razem mogłam powiedzieć, że miałam mini zawał. Podbiegłam do okna i już chciałam je otworzyć, nagle Henry złapał mnie za ramię.
- Ja ją wezmę- powiedział
Przytaknęłam i odsunęłam się od okna. Henry wziął karteczkę i mi ją podał.
Zaczęłam czytać na głos:
- "Lepiej się pilnuj, księżniczko. Twój chłopak dostał, więc uważaj. Trzymaj się przyjaciół, jeśli nie chcesz zginąć"- przeczytałam i przełknęłam głośno ślinę- Kurwa! Kto to i o co mu może chodzić?!
Wszyscy patrzyli się na mnie z otwartymi ustami i oczami.
- Nie wiem, ale ten ktoś, coś od nas chce- powiedział Henry
- Co teraz zrobimy?- spytała Emma
- Nie wiem, ale rzeczywiście trzeba się pilnować- powiedziałam- To dopiero początek...

sobota, 3 maja 2014

Rozdział 1

  Oto jest mój pierwszy rozdział! Mam nadzieję, że będziecie zadowoleni ;) Jest trochę nudny, ale to początek! :)

*Oczami Victorii*

Jest 7:00. Kolejny nudny dzień w szkole. Jedyny plus jest taki, że mogę porozmawiać z moją paczką. Wstałam, wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam i uczesałam włosy. Ubrałam czarne poprzecierane rurki, białą luźną bluzkę z wąsami i moje czerwone trampki przed kostkę. Lekko się podmalowałam. Kiedy schodziłam po schodach w moje uszy uderzył krzyk mojej nieznośnej siostry:
- Victoria! Śniadanie na stole!
- Już idę! Nie krzycz tak!- warknęłam
Weszłam do kuchni, a do mojego nosa dotarł przecudowny zapach naleśników mojej mamy. Szybko zasiadłam do stołu i zaczęłam wpychać do ust naleśniki.
- Victoria, dzisiaj idziemy z tatą do Andersonów. Idziesz z nami?- spytała moja mama biorąc ode mnie talerz i wkładając go do zmywarki
- Nie. Przecież Henry może do mnie przyjść. Z resztą mogę dzisiaj zaprosić Emmę, Melisę i Luke'a do siebie?
- Jeśli nie będziecie za bardzo szaleć, to tak- powiedziała z uśmiechem
- A co z Kate?- spytałam z grymasem na twarzy
- Ona nie chce iść z nami, więc zostanie w domu- oznajmiła moja rodzicielka po chwili namysłu
- Ale, mamo! Jutro jest sobota! Kate mogłaby iść na noc do jakiejś koleżanki!
- To prawda. Kate chcesz iść do którejś z twoich koleżanek?
- Hmm.. Tak! Ale Ja chcę iść do Lilii!!- krzyknęła
- Pewnie jej mama nie będzie miała nic przeciwko- uśmiechnęła się mama
- Mamo, gdzie jest tata?- spytałam
- Na komisariacie- odparła
- Czemu nie mógł sobie znaleźć innej pracy?- mruknęłam
Zjadłam śniadanie i wychodząc rzuciłam krótkie "Dziękuję". Złapałam plecak i wyszłam z domu. Od kilku dni jakoś dziwnie się czułam. Tak jakby ktoś mnie obserwował, ale to pewnie tylko moja głupia wyobraźnia. Podeszłam pod dom Emmy. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi. Otworzyła mi matka Emmy.
- Dzień dobry, czy zastałam Emmę?- spytałam grzecznie
- Tak, już ją zawołam- powiedziała z uśmiechem kobieta- Emma, Victoria przyszła!
Nagle ze schodów zbiegła Emma z plecakiem.
- Hej!- rzuciłam
- No siemka! Idziemy?
Przytaknęłam głową. Szłyśmy w stronę piekła o nazwie szkoła.
- Słuchaj, moi rodzice idą dzisiaj do Henry'ego, więc myślałam, że mogłabyś razem z Melisą, Lukiem i Henrym do mnie przyjść na noc?- powiedziałam z uśmiechem poruszając zabawnie brwiami
- Mówisz? No Ja będę na 100%! I wiem, że Melisa sama by się wprosiła! Wiesz jaka Ona jest!
- Hahaha, no pewnie że wiem! Znam Ją nie od dzisiaj!
- No dobra, więc o której?
- Niech będzie o... O 18.00 pasuje?
- Jak najbardziej! Chodźmy po resztę!
- Okej!
Bm ruszyłyśmy pod dom Melisy, później we trójkę pod dom Henry'ego, a na koniec został dom Luke'a. Całą piątką ruszyliśmy do szkoły. Weszliśmy przez wielkie metalowe drzwi. Na korytarzu był wielki tłok. Gdy tylko wszyscy nas ujrzeli zeszli na boki korytarza. Środek korytarza był wolny. Mogliśmy spokojnie przez niego przejść. Cha! Zgadza się! Ja, Melisa, Emma, Luke i Henry tworzymy szkolną elitę! Jesteśmy znani w całej szkole. Wszyscy się nas słuchają chociaż nie mają do tego powodów. Luke czy Henry nikogo nie biją, więc nie wiem czemu tak jest. Za to Ja jestem przewodniczącą szkoły! Tak, to też się zgadza! Melisa i Emma to moje "doradczynie", a Luke i Henry można powiedzieć, że to są nasi ochroniarze. Przemierzaliśmy korytarz z wielką dumą patrząc na zazdrosne plastiki.Podeszliśmy do swoich szafek i włożyliśmy niepotrzebne książki. Zostało jeszcze około 20 minut do lekcji. Zajęliśmy nasz parapet i rozmawialiśmy o różnych pierdołach. Nagle zadzwonił dzwonek. Pożegnałam się z Melisą i chłopakami. Poszłam z Emmą do klasy. Zauważyłam, że nasza ławka była zajęta przez jakąś dość ładną dziewczynę. Pewnie jest nowa, bo jeszcze jej nie widziałam w naszej klasie. Usiadłam z Emmą innej ławce. Nagle do sali wszedł nauczyciel od techniki. Według mnie to nie jest nauczyciel, bo On pozwala nam rozmawiać przez całą lekcję itd.
- Dzień dobry! Proszę wstać!- powiedział poważnym tonem
Popatrzyłam na Emmę zdezorientowana. Nigdy nie mówił "dzień dobry", ani "proszę wstać". Coś jest nie ten teges.
- No co tak stoicie? Siadać na ławkach!- powiedział z uśmiechem- Mam Wam kogoś do przedstawienia!
Wszyscy wskoczyliśmy na nasze ławki.
- Elizabeth, Cameron, Faith i Erick chodźcie na środek!- powiedział biorąc łyk kawy
Nagle na środku pojawili się nowi uczniowie.
- To jest Faith- powiedział nauczyciel wskazując na dziewczynę
Miała okulary, więc pewnie kujonka. Miała za to cudne długie blond włosy.
- To jest Elizabeth
Dość ładna dziewczyna z długimi, falowanymi, kruczoczarnymi włosami.
- Cameron
Całkiem przystojny chłopak. Wyglądał na skate'a.
- I Erick
Tu mnie zatkało! Jezu! Co to za ciacho?! Zajebiście ubrany, a do tego słodki i przystojny. Czarne włosy, biała koszulka "New York", dżinsy, trampki, beanie. Po prostu marzenie! Miał też kilka tatuaży. Widać, że nie tylko mi wpadł w oko. Emma też nie mogła oderwać od niego wzroku.Wszyscy usiedli w wolnych ławkach.
- Victoria? Oprowadzisz nowych po szkole?- powiedział z uśmiechem nauczyciel
- Oczywiście- uśmiechnęłam się
- Emma idziesz ze mną!- szepnęłam do przyjaciółki
Oczywiście przez całą technikę rozmawiałyśmy ze sobą. Klasowe plastiki malowały szpony. Kujony się uczyły, a normalni gadali. Ja przez całą lekcje czułam na sobie czyiś palący wzrok, który przeszywał mnie na wskroś. Nareszcie! Dzwonek! Złapałam za moją torbę, zawiesiłam ją sobie na ramieniu i wyszłam razem z Emmą z klasy. Gdy szłam z nią przez korytarz, ktoś złapał mnie od tyłu za ramię. Odwróciłam się i ujrzałam to moje "marzenie".
- Cześć! Jestem Erick- powiedział
- Hej! Victoria- odparłam z uśmiechem- A to jest Emma
- Cześć- powiedziała
- Cześć- mruknął z uśmiechem
- Victoria, podobno miałaś mnie i resztę oprowadzić po szkole?
- Z miłą chęcią, ale może to na przerwie na lunch?
- Dobrze. Spotkamy się na stołówce- powiedział i odszedł w drugą stronę
Razem z Emmą poszłyśmy pod salę, w której miałyśmy mieć kolejną lekcję. Minęła nam dość szybko. Zwłaszcza, że to była muzyka. Po muzyce była przerwa obiadowa. Poszłam z Emmą po Luke'a, Henry'ego i Melisę. Weszliśmy na stołówkę i zajęliśmy "nasz" stolik. W naszej szkole przerwa obiadowa trwa aż godzinę. Minęła już pół godziny, a My siedzimy i się śmiejemy. Nagle zobaczyłam, że podchodzą do nas nowi, których miałam oprowadzić.
- Cześć!- przywitałam się z nimi
- Hej!- odpowiedzieli mi wszyscy chórem
- To co idziemy?- spytałam entuzjastycznie
- Jasne!
Pomachałam zszokowanym przyjaciołom i wyszłam ze stołówki.
- To jak? Może pierw pokaże Wam gdzie są jakie sale itd. co?
- Okej- powiedziała Elizabeth
Pokazałam im całą szkołę, a zostało jeszcze 20 minut do lekcji. Właściwie to ja już mogłam iść do domu po muzyce, bo miałam koniec zajęć, ale postanowiłam ich oprowadzić. Kiedy wróciłam na stołówkę, moja paczka o wszystko mnie wypytywała, a szczególnie Luke, który jest zbyt opiekuńczy jak dla mnie. Wracaliśmy właśnie do domu.
- Victoria, to jak? O 18.00 nie?- spytała Emma
- Tak! A wy przyjdziecie?- spytałam patrząc na chłopaków i Melisę
- Co to za durne pytanie?! Pewnie że przyjdę!!- krzyknęła Melisa
- Nie gorączkuj się tak rudzielcu!!- krzyknęłam wybuchając przy tym śmiechem
- Ja będę na pewno!- powiedział Luke
- Okey. A Ty Henry?
- Będę, bo przecież twoi rodzice idą do moich. To co będę w domu robił?
Rozeszliśmy się do swoich domów. Nikogo nie było u mnie, więc rodzice pewnie są już u Henry'ego. Weszłam do swojego pokoju. Rzuciłam okiem na zegarek i była... 17.00. Że co?! Już?! Jakim cudem?! Przebrałam się w jakieś luźne ciuchy i zaczęłam przygotowywać salon na moich "gości". Wzięłam pięć szklanek, pepsi, soki. Powybierałam jakieś filmy i zrobiłam popcorn.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam i je otworzyłam. Moim oczom ukazały się straszni psychopaci: Melisa, Luke, Henry i Emma. Tak ich nazywam, bo to co robią przechodzi ludzkie pojęcie. Wszyscy weszli do środka i zasiedli się na kanapie, tak że dla mnie miejsca już nie było.
- Hej, no przepraszam! A Ja gdzie się mam zmieścić?!- krzyknęłam teatralnie wymachując rękami
- Oj, rzeczywiście! Ludzie miejsce dla gospodyni!- wrzasnął Luke
Nikt się nawet nie poruszył, a Ja tam stałam ze skrzyżowanymi rękoma i tupałam nogą.
- No trudno! Chodź tu!- powiedział Luke z tym jego szatańskim uśmiechem
- Co chcesz zrobić?- spytałam obojętnie
Nagle Luke pociągnął mnie za biodra i posadził mnie sobie na kolanach.
- Pasuje, księżniczko?- spytał z uśmiechem
Wszyscy wybuchnęli śmiechem, włącznie ze mną.
- Tak. Dziękuję mój wybawco!- krzyknęłam między salwami śmiechu oplatając mu ręce na karku
Kiedy się już uspokoiliśmy puściliśmy jakąś komedię. Po kilku godzinach poszłam razem z Melisą i Emmą spać w moim pokoju. Bogu dzięki, że miałam dwa łóżka, bo kiedyś Kate spała ze mną w pokoju.

piątek, 2 maja 2014

Prolog

Ona - Najzwyczajniejsza, miła, pomocna w świecie nastolatka z przyjaciółmi,
kochającymi rodzicami, młodszą siostrą i monotonnym życiem.
On - Nieufny, groźny, chamski chłopak mający we władzy cały Londyn,
a może nawet więcej, żyjący z niebezpiecznej, nielegalnej pasji, za którą dostaje fortunę - wyścigów.
Co będzie gdy te dwie osoby spotkają się w aberracyjny sposób?
Gdy te dwa światy się połączą?
Co jeśli Ona odkryje jego tajemnicę i dowie się kim są na prawdę?
Czy on zdoła ją ochronić przez NIMI czy odpuści sobie i odda ją dobrowolnie w ich ręce?
Jak zmieni się jej charakter?
Czy stanie się maszyną do zabijania, którą miała być od początku?
I wreszcie... Co poczuje do tego intrygującego chłopaka?

_______________________
Króciutki, ale nie będę zanudzać.
Przynajmniej na temat xx