Obudził mnie huk. Otworzyłam gwałtownie oczy i patrzyłam na beżowy
sufit. Usłyszałam kolejny huk. Brzmiał tak samo. Brzmiał jak... strzał.
Cholera! Zerwałam się do pozycji siedzącej, po czym wstałam i podeszłam
do drewnianych drzwi. Co to było? Pociągnęłam za klamkę i wyszłam na
korytarz. Ostrożnie przeszłam przez cały aż doszłam do schodów. Z tego
punktu widziałam cały salon, ale to co tam zobaczyłam było straszne. Na
ziemi leżały ciała Harry'ego, Zayna, Liama, Perrie, Danielle i... Kate.
Moja kochana, mała siostrzyczka leżała w kałuży krwi, jak reszta. Nathan
mierzył pistoletem w głowę Nialla, który klęczał przed nim.
- Ostatnie słowo? - spytał
- Pieprz się - syknął blondyn
Kolejny
strzał, który na moich oczach przeszył głowę Nialla. Jego ciało padło
na dywan, a z tyłu głowy i z ust ciekła krew, która kapała na dywan.
Wzięłam szybki
wdech wydając z siebie dość głośny dźwięk, przez który Nathan mnie
zauważył i uśmiechnął się złowieszczo.
- Chodź - kiwnął głową
Posłusznie (trzęsąc się jak galareta)
zeszłam po schodach na dół i podeszłam do niego. Łzy powoli torowały
sobie drogę po moich policzkach. Szatyn zbliżył dłonie umazane krwią do
mojej twarzy i ztarł je, tym samym brudząc mnie czyjąś krwią. Czułam się
okropnie. Byłam umazana krwią. Krwią moich przyjaciół. Spojrzałam w
jego oczy. Nie były takie same. Były przerażające... szalone.
Chwycił
mnie za dłoń i zaprowadził do kuchni. Zobaczyłam tam coś sto razy
gorszego. Na zimnych, białych kaflach leżał Louis. Opierał się o blat
trzymając za lewe ramię i sycząc z bólu. Miał zaciśnięte oczy. Na
podłogę kapała krew. Jegi rękaw był cały nią przesiąknięty. Postrzelił
go. Nathan postrzelił Thundera!
Teraz płakałam. Czułam jak serce mi pęka. Padłam obok niego na kolana. Wzięłam jego dłoń w moje drobne ręce.
- Lou - szepnęłam dławiąc się łzami - Louis proszę!
Szatyn otworzył oczy i spojrzał na mnie. Na jego różowe usta wpłynął duży uśmiech. Głaskał kciukiem wierzch mojej dłoni.
- Kocham cię. Pamiętaj - wychrypiał
Rozpłakałam się jeszcze bardziej. Miałam ochotę wrzeszczeć. Zabić się...
Jego
oczy zamknęły się, a uścisk na mojej dłoni całkowicie zniknął. Ale mimo
to ja i tak nie puściłam. Cały czas trzymałam jego zimną rękę... Louis.
Nie. Żyje. Kolejna osoba, którą kochałam została mi odebrana. Zabił go!
Tak po prostu go zabił! Zastrzelił Louisa z zimną krwią. Teraz znów
jestem sama. Nie ma przy mnie absolutnie nikogo. Wszyscy są martwi. Wszyscy nie żyją. Spojrzałam na Nathana, który szczerzył się zwycięsko na ten widok.
- Zabij mnie! Proszę bardzo! - krzyknęłam - Teraz i tak już nic nie ma sensu - łkałam
- Jeśli tak bardzo tego chcesz...
Wycelował spluwę prosto w moją głowę. Nie miałam już nic, więc śmierć była najlepszym wyjściem.
- Jesteś taki sam - wyszeptałam
Usłyszałam
ostatni huk. Poczułam ostatni ból. Zobaczyłam ostatni raz Louisa.
Dotknęłam jego dłoni ostatni raz, po czym moje ciało bezwładnie opadło
na czerwone od krwi kafelki. To koniec.
Otworzyłam oczy i zachłysnęłam się powietrzem. Usłyszałam głos:
- Nathalie? Kochanie, co się stało?
Spojrzałam
w stronę, z której dochodził. Zobaczyłam zmartwioną i zaniepokojoną
twarz Louisa. Byłam zbyt oszołomiona by powiedzieć cokolwiek lub by po
prostu myśleć. Momentalnie rzuciłam się na szatyna ściskając go. Poczułam jak on również obejmuje mnie.
- Co ci się śniło, skarbie?- szepnął głaszcząc moje włosy
Puściłam
go, przetarłam twarz dłońmi. To było sen. To był tylko sen. Louis żyje.
Nathan ich nie zabił. To zwykły koszmar. Nic więcej. Ale to wydawało
się takie realistyczne...
- On... wszystkich z-zabił. Zastrzelił ciebie, potem m-mnie - jąkałam się
- Spokojnie. To się nigdy nie zdarzy - uśmiechnął się
Przytaknęłam
głową. Ściągnęłam z nóg kołdrę i usiadłam na skraju materaca. Wstałam i
podeszłam do drzwi od łazienki Louisa. Pchnęłam je i weszłam do środka.
Moje stopy napotkały lodowate kafelki koloru śnieżnobiałego. Cała
zadrżałam pod wpływem zimna. Oparłam się rękami o umywalkę i spojrzałam w
lustro wiszące przede mną. Lekko zaczerwienione oczy, napuchnięte,
wąskie ślady od łez na policzkach, potargane włosy po nocy, siniaki... a
najbardziej zwracało na siebie uwagę nacięcie na moim prawym policzku.
Nie chciałam na nie patrzeć. Tylko przypominało mi o tym co przeżyłam.
Wzięłam fioletową gumkę i spięłam nią ciemne włosy w niechlujną kitkę.
Zdjęłam piżamę, weszłam do kabiny i puściłam wodę, a letni strumień
oblał całe moje ciało rozluźniając wszystkie mięśnie. Po wyjściu
zawinęłam się w ręcznik i poszłam do swojego pokoju, zostawiając na
podłodze mokre ślady stóp. Wyciągnęłam z garderoby zwykłe, czarne
legginsy i błękitną, luźną bluzę z czarnym nadrukiem. Rozczesałam
splątane włosy i boso zeszłam na dół. Przechodząc przez łuk drzwi kuchni
dostrzegłam Natha... Przy kuchence... Gotującego coś, co pachniało
nadzwyczaj ładnie. Ciężko mi było na niego patrzeć, po tym co widziałam,
ale w końcu to był tylko sen. On ich nie zabił, nie zabił Lou, ani mnie... Usiadłam obok Harry'ego. Ten natomiast pochylił się i
delikatnie musnął mój policzek wywołując uśmiech na mojej twarzy.
Pierwszy i mam nadzieję że nie ostatni dzisiaj.
Ciekawie zapowiada się ten dzień. Po śniadaniu nie miałam nic szczególnego do roboty, więc
założyłam buty i wyszłam z domu. Bez celu spacerowałam po uliczkach
Londynu... Londynu, który należał do Louisa. Jestem ciekawa co stało się
z Maxem i resztą tych dupków. Czy oni w ogóle żyją? Nie wiem. Nawet
mnie to nie obchodzi. Chociaż mam cichą nadzieję że jednak są martwi. Nie
chciałam o tym myśleć... za niedługo koniec roku szkolnego. Dwa
miesiące wakacji. Tyle się pewnie zdarzy. Ale przed tym jeszcze
egzaminy, na które będę musiała zakuwać tygodniami. Wiosna się już
kończy. Drzewa błyszczą zielenią, a wiatr porusza liśćmi jak w rytm
muzyki. One posłusznie chwieją się na wszystkie strony tworząc łagodny
szum i szelest, który jest tak uspokajający. Kwiaty chwieją się otulane
przez zieleń traw. Ptaki latają po błękitnym niebie śpiewając ballady,
podskakując z jednej gałęzi na drugą... świat potrafi być piękny, lecz
ludzie nawet nie starają się dostrzec jego piękna. Poczułam wibracje
telefonu w mojej tylnej kieszeni. Wyjęłam go i nie patrząc kto dzwoni
odebrałam.
- Nath, wróć do domu - powiedział Liam
- Z jakiego powodu?
- Bo na ulicach, w dodatku sama nie jesteś bezpieczna.
- No dobrze, już wracam - wywróciłam oczami
Skierowałam
się w stronę domu. Przeszłam przez wielkie drzwi, ściągnęłam buty i
weszłam do salonu, gdzie na kanapie siedzieli Niall z Harrym i grali w
coś na Xboxie. Usiadłam obok nich i przyglądałam się... Wyścigom. Czego
innego mogłam się spodziewać? Raczej nie jakichś różowych kucyków
hasających po zielonej, kwiecistej polanie...
- Kto wygrywa? - spytałam
- Ja - uśmiechnął się zwycięsko Horan
- Zamknij się - warknął lokaty i trzepnął go w tył głowy, nawet nie patrząc czy trafi czy nie... A trafił.
To takie dziecinne.
Nagle
do salonu wszedł Louis, Perrie, Danielle Liam i Zayn. Mulat usiadł w
fotelu, a reszta na drugiej kanapie. Z ich min mogłam wyczytać, że są
spięci. Harry spojrzał na nich.
- To dziś? - spytał
- Tak - mruknął Zayn - Nie możemy tego dłużej ukrywać
- Umm, możecie mi powiedzieć o co chodzi? - spytałam zdziwiona
O czym oni mówią? Co ukrywają? Odsunęłam niedorzeczne myśli od siebie i czekałam na odpowiedź od nich. Wszyscy westchnęli jednocześnie.
- Dobra, możesz nas uznać za kompletnych wariatów... - zaczęła Perrie
- Ale nie wszyscy z obecnych tutaj są ludźmi - rzekł Zayn
- Co? - zdziwiłam się - Jeśli chodzi o mordowanie i...
- Nie - przerwał mi Liam - Nie chodzi o to. Niektórzy z nas są... Stworzeniami nadprzyrodzonymi
W tej chwili na ich wypowiedź zrobiłam tzw. 'facepalma'.
- Jeśli to jakiś żart, to uważam że jest słaby. Nie nabiorę się na to - prychnęłam
- To nie jest żart.
- Więc? Czym jesteście? - prychnęłam
To jest niedorzeczne. Wręcz żałosne. Oni sobie ze mnie jaja robią? Chyba że serio są chorzy psychicznie?
- Ja jestem czarodziejką, czarownicą, wróżką. Jak wolisz - oznajmiła Pezz
- Wilkołak - rzekł Zayn
- Demon - mruknął pod nosem Harry
- Mag / Czarodziej - powiedział Liam
- I ja mam w to wszystko uwierzyć? Jesteście po prostu żałośni! Tego rodzaju kawały są głupie, a nie śmieszne!
- Dobra, ludzie to jest bez sensu! - wtrącił Niall - Myślicie że ona uwierzy?!
- Trzeba jej pokazać - Harry uśmiechnął się, jak jakiś psychiczny klaun z horroru
- Wystraszycie ją - odparł
- Ale wtedy uwierzy...
_______________________________________________________
Hello, kociaki :*
Więc... W następnym rozdziale scena, w której udowadniają Nathalie, że nie kłamią.
Moje serce się raduje, iż mam takich czytelników ^^
Jesteście genialni, kocham waaaaas <3
4 komentarze = rozdział za 5 dni <333
Do zobaczenia :*
Pierwsza! Wee (zawsze chciałam to u cb napisać) więc pozdrawiam kota psa rybki a tak na poważnie.
OdpowiedzUsuńTo OMG! ROZDZIAŁ CUDOWNY!
ale mało coś scen Nath i Lou. Moje serce płacze.
A tak to nie mogę się doczekać aż jej pokażą... Aaa
I ten sen. Kurde teraz zastanawiam się co do Nathana..
Hmm
No nic czekam na nn!
Buziaki :*
A.
Rozdział jak zawsze pozwala z nóg!!! Czekałam na niego cierpliwie, aż 5 dni no ale jak widzę to się opłaciło!! Tylko na moje i innych czytelników nieszczęście znowu wybrałaś TEN moment w którym nie należy przerywać -,- więc na koniec to życzę weny i cierpliwie czekam na next xx.;**
OdpowiedzUsuńPowala*
UsuńROZDZIAŁ JAK ZWYKLE BOSKI!!!
OdpowiedzUsuńSuuuperhiperzarąbisty i w ogóle :D
Wkurza mnie fakt, że przerywasz w tak ważnych momentach!
To jest kompletnie nie fair!
Prawie wszyscy czymś są, a Loui?
Nie mów, że jest zwykłym śmiertelnikiem!
No i kurcze nie moge doczekać sie następnego rozdziału
Ja nie wytrzymam!!!
Dużo, dużo, i jeszcze raz, pełno weny <3
O. MÓJ. BOŻE.
OdpowiedzUsuńPo 1. - Dziękuję bardzo nataszy, że mnie tu ściągnęła przez swojego (oczywiście superowego) bloga
Ale...koniec pieśni pochwalnych dla nataszy.
Po 2. - weź wstaw nexta, bo delikatnie, odrobinkę ściągnę tekst wyżej wymienionej i ... POTNEM SIEM MYDŁEM! W PŁYNIE!
Po 3. - o co może im chodzić z tym pokazywaniem? I czego może się przestraszyć???
Po 4. - chciałam napisać, że piszesz superhiperzajefajowskoodlotowoniesamowiciewciągającodoskonaleiidealnieniesamowicie!!! (napisałam tak długi wyraz, że aż jak to pisałam na komórce to mi nie chciało połowy przyjąć (i oczywiście muszę się tym pochwalić -.-) )
Po 5. - chciałam się zapytać...pisałam ci może, że jesteś superpisarką???
Po 6. - oczywiście muszę się pochwalić moimi zdolnościami komentatorskimi (a w moim przypadku raczej ich brakiem) i napisać:
WOW! Jaki długi komentarz napisałam (a tak właściwie napiszę)!!!
A może jednak nie tak długi...
Po 7. - jak dla mnie lepiej jest po lewej stronie, bo łatwiej się czyta, zwłaszcza na komórce (wiem, że to było kilka rozdziałów temu, ale jak już piszę to chcę wykorzystać okazję)
Po 8. - Smutne, że dopiero teraz znalazłam tego bloga... :(:
Po 9. - To moja 4-ta próba napisania komentarza
Najpierw mama mi weszła do pokoju i kazała wyłączyć komputer, bo szlaban, następnie 2 razy z komórki, ale albo tu jest jakiś błąd, albo moja komórka jest taka głupia (sądzę, że raczej to 2) i po prostu nie mogłam wysłać. Przykre :(
A więc Po 10. - Do nexta <3
JK