poniedziałek, 2 czerwca 2014

Rozdział 9

No siemka, siemka! I jak Wam się podobał rozdział 8? :3 Mam nadzieję że niezły ;) Miłego czytania. Co do dziesiątego to prawdopodobnie będzie we wtorek :D no chyba że będą komentarze, to się zastanowię na wcześniejszą datę xD

Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu Louisa. Po dwudziestu minutach byliśmy pod kasynem. Szatyn zaparkował samochód i weszliśmy do środka. Louis ciągnął mnie w nieznanym mi kierunku. Nagle zatrzymał się i odwrócił się do mnie przodem.
- Teraz słuchaj. Stań przy ścianie i nie zwracaj na siebie niczyjej uwagi! Stój i na mnie czekaj, jasne?!- przekrzyczał przez muzykę
Pokiwałam tylko głową i stanęłam przy ścianie opierając się o nią. Louis przemknął między ludźmi. Śledziłam jego sylwetkę dopóki całkiem nie zniknął mi z oczu. Stałam pod ścianą i patrzyłam na wszystkich ludzi. Jedni się śmiali, inni płakali ze szczęścia, a jeszcze inni płakali z niewiadomych mi przyczyn, ale na pewno nie ze szczęścia. Pewnie z przegranej. No cóż... Taki jest hazard. Po kilku minutach podszedł do mnie jakiś blondyn. Całkiem przystojny, ale nie tak jak Louis. Fu! O czym Ja myślę?! Victoria, ogarnij się dziewczyno!!! Chłopak oprał się jedną ręką o ścianę, tuż przy mojej głowi.
- Co taka piękna dziewczyna robi tutaj, sama?
Taaa. Bo Ja się na to nabiorę?! Co za dupek! Wymyśl coś oryginalnego chociaż, idioto!
- Nie twój interes!- warknęłam
- U. Zadziorna! Lubię takie- wyszczerzył się
Chłopak przyłożył drugą rękę po drugiej stronie mojej głowy. Teraz ucieczka była niemożliwa. Ale chwila! Pamiętam co zrobiłam wtedy kiedy pierwszy raz widziałam się z Louisem! O tak! Muszę być silna!
- Albo mnie wypuścisz albo pożałujesz że się urodziłeś, dupku!- syknęłam mu prosto w twarz
- Ach tak?- zadrwił
- Zostaw ją!- warknął głos zza chłopaka
- Jak nie to co?- spytał odwracając się
- To się nie pozbierasz jak Ci wpierdoli, cioto! Więc lepiej szybko zmykaj!- warknęłam
Chłopak bez słowa podkulił ogon i odszedł. Louis po chwili wybuchnął śmiechem. Śmiał się tak głośno że zagłuszał muzykę. Po chwili spoważniał i podszedł do mnie. Przybrał pozę jak tamten chłopak i stał przede mną, wpatrując się w moje oczy.
- Zostaw mnie!- mruknęłam
- A jak nie to co?- zacytował
- To się nie pozbierasz jak Ja ci wpierdolę!- prychnęłam
- Już widzę jak mnie bijesz, księżniczko- szepnął do mojego ucha zahaczając o jego płatek
Stał przede mnę opierając się na umięśnionych rękach, które spoczywały po bokach mojej głowy. Uporczywie wpatrywał się raz w moje oczy a raz w usta. Wiedziałam czego chce i wiedziałam że to dostanie. Przybliżył swoje usta do moich. Już po chwili się zetknęły. Przejechał językiem po mojej dolnej wardze, prosząc o dostęp do środka. Lekko rozchyliłam usta, a jego język wślizgnął się do moich ust. Nasz języki toczyły walkę o dominację. W końcu uległam. Język Louisa delikatnie jeździł po moim podniebieniu. Po chwili chłopak zostawiał pojedyncze pocałunki na moich ustach. Wreszcie oderwał się ode mnie ciężko dysząc. Ja też złapałam kilka głębokich wdechów. Przetarłam usta wierzchem dłoni i zrobiłam grymas na twarzy. Nie chodzi o to że mi się nie podobało. Nie chciałam żeby miał satysfakcję że mną rządzi, więc...
- Chyba nie było aż tak źle?- przejechał językiem po jego dolnej wardze
- Było okropnie!- zadrwiłam
- Nie kłam! Podobało ci się!- uśmiechnął się zwycięsko kolejny raz oblizując wargi
Jezu!! Jak to seksownie wygląda! Zagryzłam wargę żeby nie wypuścić jęku, który w sobie dusiłam. Louis w końcu wziął mnie za rękę i wyprowadził z klubu. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu. Wciąż nie było chłopaków. Po kilku godzinach poszliśmy spać. Byłam ciekawa co szykują dla mnie na kolejny dzień...
Rano obudziło mnie szturchanie w ramię. Mruknęłam parę przekleństw pod nosem i powoli otworzyłam oczy. Pierwsze co zobaczyłam to znajome, świecące tęczówki o kolorze lazurowym.
- Czego? Ja chcę jeszcze spać
- Dzisiaj mamy coś do zrobienia, księżniczko- uśmiechnął się chytrze
Już wiedziałam że nie będzie zbyt miło. Wstałam z łóżka na równe nogi i patrzyłam co robi Louis. Szatyn grzebał w komodzie. Zapewne szukał dla mnie ciuchów. Nie myliłam się. Chłopak wyciągnął z komody rurki i zwykłą, białą bluzkę. Dał mi ubrania, a Ja poszłam do łazienki i przebrałam się w ubrania Louisa. Wyszłam z łazienki i spojrzałam na szatyna. 
- No co? Co masz zamiar mi zrobić? Wywieziesz mnie do lasu, zgwałcisz i zakopiesz? Hm?
- Chciałbym, ale... Nie. Trzeba twojemu ojcu uświadomić że ma wycofać zarzuty, a Ty nam w tym pomożesz, księżniczko- uśmiechnął się chytrze
Four chwycił mnie za rękę i zaciągnął do tej całej chłodni. Wszedł tam ze mną. Na środku stało krzesło i sznury. Wiedziałam o co chodzi. Szatyn posadził mnie na krześle, zawiązał ręce i nogi sznurami i wyszedł. Nie czekałam nawet minuty, a znów do chłodni wszedł Louis. Zaraz za nim wszedł uśmiechnięty Harry, który trzymał kamerę. Louis szepnął coś do Harry'ego i podszedł do mnie. Po chwili wyjął zza paska pistolet. Kiwnął głową w stronę Harry'ego, zapewne na znak że ma nagrywać. Louis przyłożył pistolet do moich skroni. Pod wpływem zimnego metalu przy głowie drgnęłam. Wiedziałam że mnie nie zabije, bo chce tylko przestraszyć mojego ojca. Zaczął mówić że jeśli mój ojciec nie wycofa zarzutów i tym podobne, to mnie zabiją. W moich oczach świdrowały łzy. Nie wiem dlaczego, ale to na prawdę wyglądało jakby Louis chciał mnie zabić. W takich sytuacjach zawsze płakałam. i tym razem się nie powstrzymałam. Bałam się że mojemu ojcu coś się stanie. Rozpłakałam się jak małe dziecko. Łzy automatycznie leciały z moich oczy, po policzkach, kpiąc na bluzkę Louisa. Harry widząc to szczerzył się jak głupi. Najwyraźniej ból innych ludzi sprawiał mu radość. Siedziałam na krześle i płakałam. Harry wyłączył kamerę, a Four odsunął pistolet od moich skroni. Po chwili Harry wyszedł z chłodni. Louis zaczął odwiązywać moje sznury. Po moich policzkach nadal ciekły łzy.
- Byłaś niesamowita- uśmiechnął się
Spojrzałam na szatyna ze zdziwieniem i zdezorientowaniem na twarzy.
- O co ci chodzi?- spytałam
- Twój stary na pewno nas zostawi jak zobaczy to wideo! Świetnie udawałaś...
- Nie udawałam. - szepnęłam
- Co? Na prawdę płakałaś?- zdziwił się
- Tak. Ciężko jest nie płakać ze świadomością że ktoś przykłada ci właśnie pistolet do głowy i mówi twojemu ojcu że Cię zabije!!
- A co miałem niby zrobić?! Głaskać Cię po głowie i mówić że nic Ci nie jest i nie będzie?!
Nie odezwałam się. Pokręciłam tylko spuszczoną głową i wyszłam z chłodni zostawiając w niej zdezorientowanego i wkurzonego Louisa. Weszłam po schodach i przez przypadek uderzyłam kogoś schodzącego. Nie wiem kto to był bo nie miałam ochoty na nikogo teraz patrzeć, a co dopiero na kogoś w tym domu. Weszłam do 'mojego' pokoju i usiadłam na łóżku. Powoli wycierałam każdą łzę. Nagle drzwi od pokoju się otworzyły a zza nich wyłonił się... Harry? Co? Po co? Harry popatrzył na mnie ze zdziwieniem i podszedł.
- Co się stało?- spytał
- Nic. Po co przyszedłeś?
- Bo Tomlinson coś tu zostawił i po to przyszedłem, ale skoro już tu jestem to mów co się stało.
- Nic! Weź tę rzecz i wyjdź już!- prawie że krzyknęła
- Nie wyjdę do póki mi nie powiesz co się stało!
- A co się miało takiego stać?!
- Płakałaś! Dlaczego?
- Bo się boję! Zadowolony?- spojrzałam na niego zaszklonymi oczyma
Chłopak otworzył szeroko oczy ze zdziwienia i usiadł obok mnie.
- Jak to się boisz? Czego?
- Tego że mojemu ojcu coś się stanie. Boję się o niego! O mamę, przyjaciół, siostrę... Już ich nie zobaczę!
- Nie płacz. Będzie dobrze. Nie jestem zbyt dobry w pocieszaniu, ale...- zaczął
Harry zamiast dokończyć swoją wypowiedź, przytulił mnie i uspokajał. Zdecydowanie wolałam takiego Harry'ego- roześmianego, miłego i słodkiego. To była ta lepsza wersja jego. Siedziałam wtulona w tors bruneta. Chłopak lekko kołysał się w przód i w tył, głaskając mnie po włosach i plecach. Po kilku minutach odsunęłam się od niego i spojrzałam głęboko w oczy.
- Dziękuję - szepnęłam
- Nie ma za co.- uśmiechnął się
- Dlaczego taki nie jesteś zawsze?
- Nie wiem. - zaśmiał się - Bycie miłym mi średnio wychodzi, więc jestem taki, jaki jestem - wzruszył ramionami
- Nieważne. Jesteś sto razy lepszy gdy jesteś miły. Lubię Cię takiego uśmiechniętego - uśmiechnęłam się
Chłopak najwyraźniej zaskoczony moimi słowami wybałuszył oczy jakby zobaczył ducha.
- Co? - spytałam
- Nie, nic. Po prostu nikt, nigdy jeszcze nie powiedział mi że mnie w ogóle lubi i tak dalej...
- Na serio? To pewnie dlatego że się tak okropnie w stosunku do wszystkich zachowujesz - wzruszyłam ramionami
- Może... ja już pójdę... To, cześć - uśmiechnął się i wyszedł
Położyłam się na łóżku i po chwili zasnęłam. Po kilku godzinach, prawdopodobnie koło 23 w nocy, obudziłam się. Usiadłam na brzegu łóżka i myślałam. Nie mogąc zasnąć poszłam do toalety, a później do kuchni. Wyciągnęłam z lodówki karton mleka i nalałam sobie do szklanki. Wzięłam ją i usiadłam na parapecie w kuchni. Patrzyłam w rozgwieżdżone niebo. Wszystko mi się przypominało. Moje dzieciństwo, pierwszy raz złamane serce, siostrzyczka, kłótnie, pikniki pod właśnie takim niebem i wiele innych rzeczy. Nagle do kuchni ktoś wszedł. Automatycznie spojrzałam w tamtą stronę. Zobaczyłam w ciemności czyjeś złote tęczówki. Tak, miały błyszczący, matowy kolor złota. Nie mogłam rozpoznać kto to jest. Przypatrzyłam się dokładniej, ale i tak było za ciemno żebym mogła poznać tą osobę. Wiedziałam jedynie że ta osoba jest za niska jak na kogoś z tego domu. 'Ktoś' zaczął się do mnie przybliżać. Patrzyłam na tą osobę z przerażeniem. To mógł być włamywacz. O zajebiście! Może zawiezie mnie do chatki w lesie, zgwałci, poćwiartuje, ugotuje i zje? Ale by było zajebiście!!! Osoba stanęła obok mnie, przy oknie, a księżyc oświetlił twarz tej osoby...

4 komentarze:

  1. To jej tata ,prawa?!
    Oglądnął nagranie i przyjechał!
    Jestem wielka!
    No chyba ,że to nie jej ojciec...
    Hm...
    Next!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nataszo moja droga... Wybacz mi, lecz nic nie zdradzam :X
    Dowiesz się niestety dopiero 7 czerwca :\
    Ps. Możesz zgadywać dalej xD

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG kto to do kitki jest! Może to Dan.
    Nwm to może być każdy! Ygh!
    Lece dalej
    Buziaki :*
    A.

    OdpowiedzUsuń