- Musiałeś tak ostro hamować?! - krzyknęłam z wyrzutem
- Nie tym tonem, księżniczko! - powiedział
Wywróciłam oczami na TO słowo. Wstałam i chwiejnym krokiem wyskoczyłam z samochodu. Chłopacy otworzyli bagażnik i wyjęli walizki. Ja stałam tam i podziwiałam willę, w której pewnie miałam mieszkać. Chłopacy weszli do środka z walizkami.
- Idziesz? - spytała Perrie
- Tak, tak. Już idę
Weszłam razem z Perrie do środka. Korytarz był wielki! Wszędzie wisiały obrazy. Było tam kilka wieszaków, szafa na kurtki itp, półki na buty i stojak z parasolami. Przeszłam przez łuk drzwi, który doprowadził mnie i Perr do salonu. Był... No po prostu cudowny! Ściany pomalowane na czerwień i beż. Podłoga z dębowego drewna. Sufit zdobiony a po środku niego największy żyrandol jakie widziałam w życiu! Na środku salonu wielka kanapa, przed nią długi stół, a wokół stołu krzesła. Wielka plazma wisząna na ścianie, naprzeciw kanapy. Wszystko z czarnej skóry, a obramowania ze złota! Jezu, czułam się jak w jakimś pałacu! Brukowe, kręte schody prowadzące na pierwsze piętro. Stałam tam z otwartą buzią i oglądałam ten cudy dom. Nagle Perr szturchnęła mnie w ramię, dzięki czemu się ocknęłam.
- Um... Mogę wiedzieć gdzie jest mój pokój? - spytałam
- Jasne, chodź! - zawołała Perr
Rozejrzałam się jeszcze trochę po drugim piętrze i zeszłam na dół. Weszłam do kolejnego pięknego pomieszczenia, ale już go nie będę opisywać. Weszłam najzwyczajniej mówiąc do kuchni, w której był szklany stół i krzesła prawie całe ze szkła. Otworzyłam wysoką lodówkę i wyciągnęłam z niej karton soku jabłkowego. Wyjęłam szklankę z szafeczki i nalałam sobie trochę. Wypiłam sok duszkiem, po czym włożyłam szklankę do zlewu. Weszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Chwyciłam pilota i spróbowałam włączyć to ustrojstwo. Po chwili ekran się zaświecił. Szła właśnie jakaś bajeczka dla pięciolatków. Nagle bajka zniknęła.
- Przepraszamy za przerwanie programu. Mamy nowe wieści dotyczące Victorii Moore- zaginionej córki szefa policji w naszym mieście. Okazało się że dziewczynę przetrzymuje Louis Tomlinson. Groźny zbieg z więzienia. Rodzice Victorii otrzymali wideo, na którym widać, jak ich córka jest traktowana przez Tomlinsona i jego bandę! Proszę obejrzeć... - powiedział prezenter, po czym na ekranie pojawił się filmik, który nagrywał Harry w chłodni
Oglądnęłam od początku do końca filmik ze łzami w oczach. Uświadomiło mi to jak jest na prawdę. Po wideo na ekranie pojawili się moi rodzice, Emma, Luke, Henry i Melisa. Wszyscy mieli łzy w oczach.
- Proszę, oddajcie nam naszą Victorię! Ona nie jest niczemu winna! - powiedziała moja matka
Wszyscy wyglądali okropnie! Założę się że nie spali kilka dobrych dni od mojego zniknięcia. Podkrążone oczy, niewsypanie wymalowane na twarzy, jak i ból, cierpienie, obawa i wiele innych smutków...
Patrzyłam na moją kochaną rodzinę ze łzami w oczach. Ciekawe dlaczego nie było Kate pokazanej w telewizji...
Moje rozmyślania przerwało czyjeś odchrząknięcie. Odwróciłam się i zobaczyłam Nialla. Uśmiechnęłam się do niego smutno. Gdy chłopak zobaczył że moje oczy błyszczą się od łez, od razu wskoczył na kanapę i przytulił mnie. Po kilku minutach pocieszania odlepiłam się od Nialla. Do salonu wbiegła uradowana Perrie, lecz gdy i Ona mnie zobaczyła zrobiła się smutna. A taki widok jest okropny! Z resztą to uczucie też! Psuję wszystkim humory przez mój płacz, czego nie znoszę wręcz. Dziewczyna usiadła obok mnie i także się do mnie przytuliła. Niall wyszedł z salonu ze smutną miną. Chyba obie nie zdaje sprawy jak mi pomaga.
- Wiem że to boli, ale musisz to przetrwać. Zobaczysz, za kilka dni będzie lepiej! Przyzwyczaisz się. - powiedziała głaszcząc mnie po plecach - I mam coś dla Ciebie na pocieszenie!
- Co? - mruknęłam zdezorientowana i zdziwiona
- Jutro idziemy na kolację do naszego szefa. A dzisiaj idziemy na zakupy!!! Musisz coś mieć! Przecież nie będziesz wiecznie chodzić w ciuchach Harry'ego, co nie?
- No racja. - zaśmiałam się - To kiedy idziemy?
- Już teraz! Ale najpierw Ci pomogę się tak troszkę... Podmalować czy coś? - powiedziała trochę zmieszana
- Wiem że kiepsko wyglądam! Chodź już - wytknęłam jej język i pobiegłam na górę
Wbiegłam do mojego pokoju, a zaraz za mną Perr. Weszłam do łazienki, uczesałam się, zrobiłam lekki makijaż. Wyszłam z łazienki.
- To co? Idziemy? - spytałam uśmiechając się
- Jasne! Szybka jesteś- zaśmiała się
- Dzięki
Wyszłyśmy z mojego pokoju, a następnie z salonu, po czym z domu. Poszłyśmy razem na przystanek autobusowy. Usiadłam na ławce, a Perr patrzyła na tabliczkę czy mamy jakiś autobus.
- 304, za 5 minut - uśmiechnęła się patrząc na mnie
Siedziałam na ławce i liczyłam przejeżdżające samochody. Nagle zauważyłam za Perrie że ktoś do niej biegnie. Nie mam bladego pojęcia jakim to się kurwa cudem stało, ale ten chłopak podbiegł do Perrie i ledwo dotknął jej torebki, a Ona nie odwracając się przyjebała temu chłopakowi w głowę, wyprostowaną ręką.
XD
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ostatnio tu nie zaglądałam, więc musze nadrobić.
OdpowiedzUsuńRozdział super
lece czytać dalej :D
Cuudny. Ale tak strasznie mi jej szkoda. :( i już nie będzie spać z Lou! :( tu to się tne łyżkom.
OdpowiedzUsuńLece next
Buźki :*
A.