poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 43

Słuchajcie! Postanowiłam zorganizować taką jakby 'akcję'. Chodzi w niej o to, by KAŻDY, kto przeczyta ostatni rozdział zostawił po sobie komentarz. Nawet w anonimie, ale niech się jakoś podpisze czy poda twittera. A co ważniejsze:
Każdy komentarz, nawet najkrótszy przybliża was o dzień do 2 cz. Już tłumaczę:
2 cz. planuję zacząć 1 lutego, więc jeden komentarz = 1 dzień wcześniej.
Będzie np. 5 komentarzy, to zacznę drugą część o 5 dni wcześniej, czyli 27 stycznia.
Bardzo Was wszystkich proszę o skomentowanie ostatniego rozdziału. Da mi to świadomość, że ktoś czyta i wielką motywację do dalszego pisania. Więc... Jeszcze raz bardzo, bardzo, bardzo proszę, by każda osoba, która przeczyta rozdział 44. zostawiła po sobie komentarz. Zależy mi na tym.
Tyle chciałam wam dzisiaj powiedzieć. Dziękuję i do zobaczenia za tydzień.
Summer xx
____________________________________________________

*Oczami Lou*
- No, ale co ja miałem zrobić?! Założyć jej worek na łeb i tu przyprowadzić?! - tłumaczył się Harry
- Nie, ale... Ugh. - jęknąłem
- Sam musisz ją odzyskać i wiesz o tym. Nie możemy ci pomóc, nawet jeśli byśmy chcieli. - wzruszył ramionami
- To akurat wiem. - warknąłem
- Daj jej trochę czasu. Niech się oswoi z tym wszystkim. Prosiłem, żeby się zastanowiła. Zrobi to. Po prostu czekaj. Potem walcz.
- Dzięki za pomoc, Harry. - westchnąłem
- Nie ma za co. - uśmiechnął się, klepiąc mnie po ramieniu
- Jakby co idź do Liama. Poda ci resztę informacji.
Przytaknąłem i położyłem się z powrotem na łóżku. Założyłam ręce za głowę i zamknąłem oczy, słuchając stukot butów lokatego o podłogę. Muszę ją odzyskać. Nie mam innej opcji. To się tak szybko nie skończy. Nie pozwolę na to. Zerwałem się z miejsca i zbiegłem na dół. Jezu, kiedy Zayn wróci? W sumie, to sam nie wiem jak wpadłem, żeby wysłać Zayna pod postacią psa do Nathalie. No sorry, ona mieszka z dwoma wampirami. Mimo, że mnie nie znosi, co tak bardzo boli, to muszę ją chronić, choćby nie wiem co. Zależy mi na niej bardziej niż na własnym życiu. Nie pozwolę, żeby coś jej się stało. Tym bardziej przez Sykesa, któremu cholera zaufała. Ale ja lepszy nie jestem.
Wszedłem do tej całej sali informatycznej, jak to miał w zwyczaju mówić Harry, w żarcie. Zgodzę się z nim. Jest tu mnóstwo ustrojstw typu komputer, jakieś urządzenia do namierzania, szpiegowania. Wiele tego. Jak zwykle, przy monitorze siedział Liam, ze słuchawkami na głowie.
Postukałem kilka razy w urządzenie, na jego uszach, na co gwałtownie się obrócił w moją stronę.
- Adres, telefon, dokładne dane. - wymruczałem
- Żadnego proszę? - prychnął
- Proszę. - wywróciłem oczami
Szatyn uśmiechnął się usatysfakcjonowany i zabrał się do pracy. Wyszedłem, zamykając za sobą drzwi. Nie przepadałem za komputerami i innymi jego ustrojstwami. Oczywiście, że nie byłem z tego starego pokolenia, które nie wie co to tablet czy laptop albo smartphone, ale i tak nie lubiłem tych urządzeń.
Wszedłem do salonu i walnąłem się na kanapę, tuż obok Harry'ego.
- Adam, Alex i Chris dojdą do nas. - mruknął, przelatując po kanałach
- Mhm. - przytaknąłem
- Nie zbyt cię to interesuje, nie? - skrzywił się, patrząc na mnie
- No. - wzruszyłem ramionami, na co brunet westchnął
- Liam! Weź się pośpiesz, bo mam go dość! - krzyknął, a ja wywróciłem oczami
- Moment! - odkrzyknął
 Już po chwili znalazł się na przeciwko nas z plikiem kartek.
- Tu są wszystkie informacje, które udało mi się znaleźć.
 Prawie, że wyrwałem mu z rąk papiery i zacząłem przeglądać.
 - A masz adres? - spoglądnąłem na niego kątem oka
- Niestety. - pokiwał głową
- Ugh, Liam myślałem, że umiesz więcej! - prychnąłem
Wszystkie kartki, leżące na moich kolanach, fruwały po całym pokoju, przez mój atak gniewu.
- Zajebiście. - wymruczał pod nosem
Zakręcił palcem w powietrzu kilka kółek, a kartki po chwili leżały w idealnym stosie na stole. Czasem denerwują mnie jego czary.
- Masz. - powiedział, po czym podał mi biały, płaski przedmiot
Odczytałem ciąg cyfr zapisany na niej, po czym zmarszczyłem brwi.
- To jej numer? - spytałem
- Tak. - przytaknął
- Jezu, ja nie chcę numeru tylko adres! - westchnąłem z poirytowaniem - Uda ci się ją namierzyć? - spojrzałem na niego z nadzieją
- Próbowałem. Jest całkiem zablokowany, tłumacząc.
Rzuciłem niedbale kartkę na stolik, oparłem łokcie o kolana, a twarz schowałem w dłoniach.
- Boże, Jezu, wszyscy Święci.. Pytam: czemu? - wyszeptałem
- Przestań wreszcie! Za dokładnie dwa dni będziemy wiedzieli gdzie jest! - okrzyknął Harry
- Przez te dwa dni może zdarzyć się wszystko. - spojrzałem na niego zbolałym wzrokiem
Zapewne wyglądałem jak siódme nieszczęście. Dziwiłby mi się ktoś? JA - Thunder, Ten, który wygrywa każdy wyścig, Ten nieposkromiony, Ten najlepszy... Poddał się. Jezu, chyba teraz pojąłem co się ze mną dzieje. To istna tragedia. Okej, dwa dni i dowiem się gdzie jest. Dwa. Pieprzone. Dni i zobaczę ją. Chyba.

*Oczami Nathalie*

- Nie! - pisnęłam - Nathan, proszę!
Stanęłam przy drugi końcu stołu, tak by nie mógł mnie dosięgnąć, choć i tak wiedziałam, że mnie złapie. W końcu to wampir.
- Powiedziałaś co powiedziałaś. Pora na konsekwencje. - wyszczerzył kły, a jego oczy emanowały złością
- Przeprosiłam cię tysiąc razy! - jęknęłam
- Trudno. Jedno słowo tego nie zmieni.
Odepchnęłam się od stołu, po czym rzuciłam się w stronę drzwi. Gdy moja dłoń była ledwie centymetr od klamki, mocny uścisk na biodrach odciągnął mnie od niej. Zaczęłam piszczeć i wierzgać nogami, jakby to miało mnie uratować. Po chwili przy mojej szyi poczułam jego usta, a moje ciało zdrętwiało. Wiedziałam, że chce to zrobić. Przestałam się ruszać, a nawet oddychać. Moje stopy bezwładnie zwisały ku ziemi.
Na skórze poczułam jego gorący oddech, po czym lodowate usta. A uśmiech rozpromienił moją twarz. Przejeżdżał pocałunkami coraz wyżej, w końcu docierając do moich ust, które zetknęły się z jego. Obrócił mnie przodem do niego i przycisnął do siebie. Wplotłam palce w jego włosy, a on owinął ramię wokół moich bioder, a drugą trzymał na moim policzku.
- Chciałem tego od początku. - wyszeptał w moje usta
Przycisnęłam po raz ostatni moje wargi do jego, po czym odsunęłam się.
Poczułam jak telefon w mojej tylnej kieszeni wibruje. Wyciągnęłam go, przejechałam palcem po ekranie i przyłożyłam do ucha.
- Halo? - mruknęłam
- Nathalie, słońce, gdzie jesteś?
Od razu poznałam ten głos. Łzy zebrały mi się pod powiekami, a usta lekko rozchyliły. Gula w gardle nie pozwalała na wypowiedzenie ani jednego słowa. Nathan to zauważył; chwycił mnie za dłoń i ścisnął, by uświadomić mi, że tu jest.
- Proszę, odezwij się. - jęknął rozpaczliwie
Wzięłam głęboki oddech i przymknęłam oczy.
- Czego chcesz? - spytałam, drżącym głosem
- Jezu, Nathalie. - odetchnął z ulgą, słysząc mój głos, a mnie wykrzywiło z obrzydzenia, które czułam do niego - Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam. Ja nie wiedziałem co robię... Proszę, chcę cię zobaczyć. Z jakiejkolwiek odległości, lecz zobaczyć.
- Ale ja nie chcę. Złamałeś mi serce i mam nadzieję, że jesteś tego świadomy.
Słone krople spływały po moich policzkach.
- Jestem.. Nawet nie wiesz jak bardzo. Wiem co zrobiłem i chcę za to przeprosić. Chcę to wszystko odbudować. Chcę móc całować twoje delikatne usta. Trzymać twoją małą dłoń w mojej. Chcę, byś czuła się przy mnie bezpiecznie. Chcę być mnie kochała, tak jak ja... Kocham cię. - wyszeptał
Nie odpowiadając mu wcisnęłam czerwony przycisk, a głucha cisza rozdzierała moje uszy. Schowałam telefon do kieszeni i  zamknęłam oczy, by zatrzymać cisnące się do nich łzy. Nathan, stojący przede mną otarł moje policzki, owinął szczelnie ramionami i przycisnął do siebie. Zacisnęłam dłonie na jego koszulce, która po chwili była mokra od moich łez.
- Spokojnie. - wyszeptał, głaszcząc moje włosy - Vous pouvez le faire. Je vais vous aider. N'était pas la peine. - uśmiechnął się lekko - Je t'aime.
- Dziękuję. - szepnęłam w materiał jego koszulki
Drzwi domu trzasnęły z hukiem, przez co odskoczyłam od Nathana z wielkimi oczami.
- Jezu, co się stało, Nathalie?
Brunetka podbiegła do mnie, rzucając zakupy na podłogę i przycisnęła do siebie.
- Amelie. - westchnęłam, uśmiechając się
- Kochanie, możesz na nas liczyć w każdej chwili. Nous allons vous aider.
- Nie trzeba. - pokiwałam lekko głową, z małym uśmiechem - Dam sama radę. Nie mam wyjścia.
- Przyjdę wieczorem, porozmawiamy, dobrze? - wyszeptała w moje włosy
Przytaknęłam z uśmiechem. Poczułam jak coś ociera się o moją nogę, przez co zmarszczyłam brwi i spojrzałam w dół. Po chwili Amelie oderwała się ode mnie i zaczęła zbierać zakupy. Gdy szłam do pokoju potknęłam się o coś, a raczej zostałam powalona na ziemię. Jęknęłam z bólu tyłka, który uderzył o drewnianą posadzkę.
- Brutus! - warknęłam - Ty świnio jedna!
Pies wesoło merdając ogonem położył się na mnie.
- Zejdź, nie mogę oddychać. - wykrztusiłam
Zwierzę posłusznie zeszło na podłogę, a ja bez problemu wstałam, dzięki temu, że nawet popchnął mnie pyskiem w górę. Przyznam, że jest uroczy.
- Jezu, masz takie podobne oczy do... - zamyśliłam się, patrząc w jego brązowe tęczówki - Zayna? - rozszerzyłam szeroko oczy - Boże, odbija mi! To, że Zayn jest wilkołakiem nie znaczy, że to ty. - westchnęłam
Pogłaskałam rozkojarzonego psa po głowie i usiadłam na łóżku. Jednak jego oczy... Są dosłownie takie same. Identyczne, jak Zayna. Ale przecież to nie on. Schowałam twarz w dłoniach i wzięłam głęboki oddech. Zaczynam wariować. W pewnej chwili poczułam dotyk na moim ramieniu.
- Wcale nie.
Momentalnie odwróciłam się, a moje usta ułożyły się w idealne 'O'.
- Zayn?!

6 komentarzy:

  1. Wiedziałam, że z tym głupi psem jest coś nie tak!
    Wiedziałam!
    Jestem wsechwiedząca!
    Załodze się, że Zayn ją jakoś tam przekona żeby pogadała z Louisem.
    Ewentualnie wyrzuci go na zbity pysk xD
    Ale, boziu, jak ja się przestraszyłam na począdku scenki z Nathanem...
    Ja myślałam, że on chce jej coś zrobić, a tu nagle BUM!
    I się całują!
    Jak tak można straszyć czytelnika ja się pytam?!
    Jesteś okropna!
    To teraz tylko czekać na kolejny rozdział ;)
    Za tydzień! Dopiero!
    Ale po staram się jakoś wytrzymać :(
    Duuuuuuużo wełny! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Mówiłam! Haha Wiedziałam, że to Zayn!
    Rozdział jak zawsze cudowny kochana!
    A Ty Sykes szykuj się na kastracje!
    Mówiłam! Ostrzegałam! Ale nie!
    Dajcie mi do kutwy kołek! Kiedyś Cię lubiłam, wybacz!
    Lou zbieraj dupe w troki i ją odzyskuj! Huk mnie obchodzi, że masz jakieś urojenia!
    Masz ją odzyskać!
    Czekam oczywiście na 2 część!
    Jeeestem podekscytowana! I to meeega!
    Buuudziaki :*
    A.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Czekam na drugą część :)) Dlaczego skończyłaś w takim momencie?! Jestem cholernie ciekawa jak Nathalie zareaguje na Zayna.
    PS. wiedziałam od początku, że to Zayn :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział :) wiedziałam ze to Zayn xdd
    Czekam na następny i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń