Ostre światło słoneczne poraziło moje oczy. Zatrzepotałam powiekami żeby przyzwyczaić się do słońca.
Radosny głos Em mnie przywitał:
- Dzień dobry! Henry zrobił śniadanie, a Luke... Ogląda TV - wywróciła oczami
- A Melisa? - wychrypiałam
- Posprzątała ci tu trochę. A teraz się ubierz i zejdź na dół - mrugnęła do mnie i wyszła z pokoju
Jak powiedziała tak zrobiłam. Wygrzebałam się z ciepłej kołderki i zobaczyłam że już na fotelu leżały czyste ubrania, więc wzięłam je. Weszłam do łazienki i szybko się wykąpałam, po czym się ubrałam, wysuszyłam włosy i zeszłam na dół.
- Hej - przywitałam się z Luke'iem
- No dzień dobry - uśmiechnął się spuszczając głowę za siebie, by mnie widzieć
Weszłam do kuchni, zwabiona niesamowitym zapachem.
- Mmm, co tak bosko pachnie? - spytałam
- Dziękuję - zaśmiał się Henry - Naleśniki z owocami
- Mmm - oblizałam usta - Wiesz co? Zatrudnię cię na mojego kucharza - oznajmiłam
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Wreszcie He
- Dzięki
Zjadłam je w około 2 minuty. Normalnie je pochłonęłam. Włożyłam talerz do zlewu i weszłam do salonu z resztą.
- Więc... - usiadłam na kanapie - Dzisiaj będzie trzeba jechać po Kate. - powiedziałam poważnie
- Tak, ale co będzie dalej? Przecież ona ma 14 lat, a ty 17. Nie możesz się nią opiekować. - mruknął Henry
- Wiem to.
- Poza tym nie dasz rady wa utrzymać i domu! Nie masz pracy! - wtrąciła się Melisa
- Wiem! Ale ja nie mam nikogo więcej z rodziny!
- Cholera! Trzeba coś wymyślić! Bo sąd może wpakować Kate do domu dziecka, a ciebie do osiemnastki do rodziny zastępczej! - Luke zaczął dramatyzować
Wywróciłam oczami. Sama nie wiem dlaczego była tak spokojna w tej sytuacji.
- Spokojnie! Nie dopuszczę do tego, żeby nas rozdzielili! Zrobię wszystko, co będzie trzeba...
I po tej wypowiedzi zaczęłam intensywnie myśleć. Jak wszyscy. Więc... Nie mam absolutnie nikogo bliskiego? Ciocie? Wujków? Niestety. Rodzice nie mieli rodzeństwa. Żadne. no trudno. Myślimy dalej...
Ugh, minęła już godzina, a my nadal na nic nie wpadliśmy!!!
Nagle zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Nieznany. No nic odebrałam.
- No hej Nathalie - powiedział głos
Rozpoznałabym go wszędzie... Louis.
- Czego chcesz? - warknęłam
- Tego czego potrzebujesz. - mruknął
- Mów normalnie!- zażądałam
- Wiem przecież że nie masz się gdzie podziać, ani co zrobić z siostrą. Chętnie ci pomożemy z Thunderem
- Co? Możesz pomarzyć! Nie chcę cię widzieć! - krzyknęłam
- Ja to wiem i ty to wiesz, skarbie. Ale oboje również wiemy, że to jedyne wyjście z tej sytuacji. Chyba że wolisz, by Kate była w domu dziecka...
- Mów dalej - przerwałam mu, sama nie wierząc w to co zaraz zrobię
- Przyjadę po Ciebie. Weźmiesz Kate i wracamy do nas. Proste? Jasne że tak.
- Zadzwonię za pół godziny.
- Pa, skarbie
Rozłączył się. Położyłam telefon na stole i patrzyłam w okno. Mam tam wrócić? Przecież nie mam innego wyjścia.
- Kto to był? - spytał Henry
- Nikt ważny.
- Vic, powiedz. Możesz nam ufać w każdej sprawie. - zapewnił mnie
- Wiem. To był... Mój porywacz - Louis. - westchnęłam, ledwo przepuszczając przez gardło jego imię
- CO?!! - wrzasnęli wszyscy chórem
- Chce żebym tam wróciła, bo nie mam innego wyjścia.
- Nie możesz!! Przecież to... - zaczęła Melisa
Spojrzała na nią.
- Jedyne wyjście - dokończyłam za nią
Potrząsnęła głową przeciwnie, a na jej policzku pojawiła się pierwsza łza.
- Nie możesz - szepnęła - Znowu nas zostawisz?
- Będę musiała. Nie chcę tam wracać, ale muszę.
- Oni zrobią ci krzywdę! - krzyknęła Emma
- Em, nie wiesz co się tam działo. Nawet nie pytaj. Wiem że teraz nic mi nie zrobią.
Henry i Luke również próbowali tamować łzy. Wzięłam głęboki oddech. Podniosłam ze stolika telefon i zadzwoniłam pod numer Louisa. Odebrał od razu. Mogę się założyć że z tym swoim durnym, zwycięskim uśmiechem.
- Tak, kochanie? Postanowiłaś już?
- Tak
- Więc, będę u ciebie wieczorem. Do zobaczenia, słońce
Zakończyłam połączenie jako pierwsza. Narastała we mnie coraz większa złość, że musiałam ta wracać. Rzuciłam telefonem w ścianę, przez co roztrzaskał się na małe kawałki.
- Jedziemy po Kate - mruknęłam
Wszyscy patrzyli na mnie smutno, z lekkim strachem i zdziwieniem. Te wszystkie emocje w nich tkwiły.
- Proszę - zaczęła Mel szepcząc
- Nie mogę tu zostać, mimo że bardzo chcę. Louis tu będzie wieczorem. Muszę jechać po Kate. Chcecie to zostańcie - oznajmiłam wstając z kanapy
Ubrałam buty, kurtkę i wyszłam. Po mnie od razu wybiegła nierozłączna reszta. Henry wpakował się na siedzenie kierowcy, Luke na pasażera, a ja z dziewczynami do tyłu. Kolejne 50 km do szpitala.
Znowu Henry zaparkował samochód, a ja pobiegłam witając się z recepcjonistką do sali Kate. Ucieszyła się niezmiernie widząc mnie. Lekarz odpiął kroplówkę itp i pozwolił nam iść, bo Luke załatwił zwolnienie. Wsiadłam ostrożnie z Kate do samochodu. Przyznam, było ciasno, ale teraz to jest tyle ważne co nic. Wróciliśmy do domu. Była dopiero 15. Weszłam z Kate i partą do środka. Usiedliśmy wszyscy na kanapie.
- Wyjaśnisz mi to wreszcie? Co się tu dzieje? Prawie nic nie pamiętam. Wiem tylko że miałam jakiś wypadek.
- Kate, pamiętasz jak mnie... - nie mogłam wydusić z siebie tego słowa
- Tak, pamiętam. Jak wróciłaś?
- Policja mnie znalazła i przywiozła. Ale co do tego wypadku... - zatrzymałam się na sekundę - Rodzice zmarli na miejscu
- Co? Ale... Jak to? - spojrzała na nie oczami pełnymi bólu
Przytuliłam ją.
- Ale nie martw się. Będzie dobrze. Wszystko się ułoży. - zapewniałam ją do czegoś do czego sama nie miałam pewności
Kate też mnie przytuliła, cały czas płacząc. Głaskałam ją po włosach i plecach. Przyjęła to lepiej niż ja... Może dlatego że jest młodsza. Pewnie tak.
- Co teraz będzie? - spytała
- Wiem, to może być okropne, ale... Będziemy mieszkać z... - zacięłam się - Z ludźmi, którzy mnie porwali.
- Co?! Jeszcze to?! Cudem jest że tam przeżyłaś, a teraz nas zabiją! - krzyczała
- Nie zabiją nas, o to się nie martw. Wszystko zrozumiesz, ale musisz być cierpliwa.
Łzy i mi i jej ciekły po policzkach.
- Spakuj się - szepnęłam do jej ucha
Wytarła łzy i poszła do swojego pokoju. Słyszałam z niego straszny płacz. To już wiemy dlaczego tylko tak zareagowała, gdy jej to powiedziałam. Nie chciała pokazywać tego przy wszystkich. Siedziałam na kanapie. Łokcie miałam oparte o kolana, a dłonie podpierały policzki. Mamy kilka godzin. Trzeba je wykorzystać, a Kate dać spokój i czas. Musi to wytrwać, jak ja. Ta sytuacja jest na prawdę pierdolnięta. Ale cóż, takie jest właśnie życie, brutalne i nieprzewidywalne...
Siemka :) Więc... Nie będę się chwalić, ale napisałam już 22 rozdział XD
A w ogóle to... Brawa dla was!!! Przy 16 rozdziale jest aż 63 WYŚWIETLENIA!!! :D Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz DZIĘKUJĘ! <3 Kocham was niemożliwie :)
No i znowu tam będzie -,- Rodzice Henry'ego nie mogli ich zaadoptować??? Masakra xD Życzę weny i do następnego :*
OdpowiedzUsuńHahaha, niby mogli xD
OdpowiedzUsuńAle co? miałoby się tak to skończyć? Koniec z tymi pięcioma debilami? hahah
Może coś się stanie? Dobrego, złego. Nie wiem :D
Taaa... Ty nie wiesz... Już ci kuźwa wierzę xD Dawaj szybko następny :*
OdpowiedzUsuńHahaha, już 22 rozdział napisałam xDD
OdpowiedzUsuńTo na co czekasz?
UsuńDodawaj je! ;D
Przeczytałam już wszystkie i jest przebosko!
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Viktori... Nathali... No głównej bohaterki mi szkoda jest no! :(
czekam na next ;D
Uwierz że mi również szkoda :(
OdpowiedzUsuńA i z innej beczki Victorii, skoro już się "znalazła" nie musi zmieniać imienia nie? Chyba... xD
Możesz też jej zapytać jak się czuję w zakładce "Zapytaj Bohatera" xD haha, ja lecę i next 28 ;D
Boże święty jaki ona miała problem, że nie chce widzieć Lou! Ygh jak go całowała to było ok... Jestem na nią wściekła ale równiż szkoda mi jej...
OdpowiedzUsuńLece dalej :**
Buziaki :*
A.